
Ludzki los rozpisany na pięć kompozycji z pogranicza ambientu, metalu i drone music.
Ten pochodzący ze Sri Lanki producent, zaczynał swoją działalność jeszcze w Australii. Zachwyciwszy się nowoczesną elektroniką podczas studiów artystycznych, przeniósł się do Anglii. Trafił do kipiącego wówczas basowymi dźwiękami Bristolu i tam nawiązał kontakt z wytwórnią Tectonic. To właśnie ona opublikowała najważniejsze płyty duetu Moving Ninja, w którym Paul Jebanasem i Farj realizowali własną wizję dubstepu.
Z czasem młody producent dostrzegł pewne ograniczenia wynikające z tworzenia klubowych brzmień. I poświęcił się wtedy swej innej pasji – muzyce minimalistycznej. Zainspirowany dokonaniami Arvo Parta zrealizował dwa lata temu dźwiękową instalację, która została zaprezentowana w katedrze Jana Chrzciciela w Bristolu. Zachęcony sukcesem wydarzenia, zaczął pracę nad swą pierwszą autorską płytą.
„Rites” wypływa w prostej linii z linearnej struktury, jaką ma ludzkie życie. Jebanasem zaczyna od narodzin – stąd pierwszy utwór uderza w mocno podniosłe tony, łącząc choralne śpiewy z dobywającym się z tła warczącym dronem. Druga kompozycja powstała z preparowanych dźwięków uzyskanych dzięki fortepianowi – stąd otwierają ją przestrzenne stuki, które z czasem zalewa zaszumiona fala przesterowanego noise’u, podszyta później tektonicznym rytmem o marszowym pulsie.
„Rites III” ma kameralny charakter – a kompozycję tworzą tęskne dźwięki przetworzonej wiolonczeli, osadzone na świdrującym tle uzyskanym z niskich tonów podwójnego basu. Choć kolejny utwór zaczyna się od glitchowych defektów, jego głównym elementem są dzikie eksplozje gitarowego zgiełku o wręcz metalowym rodowodzie. Tutaj śmierć oznacza ekstazę – i po niej przenosimy się na niebiańskie łąki, odmalowane za pomocą minimalistycznych pasaży statycznych smyczków.
„Rites” to muzyczny hymn na cześć uniwersalnego charakteru muzyki – zapisany w monumentalnych dźwiękach o wręcz transcendentnym charakterze. Aż dziw bierze, że płyta trwa tylko 35 minut. Poszczególne nagrania można by rozciągnąć wręcz w nieskończoność. Bo przecież dźwięk nie ma końca. Tak jak ludzkie życie.
Subtext 2013

Jebanasam – no zajebiście się zwie 🙂