Wpisz i kliknij enter

Barn Owl w Polsce

Na trzy koncerty zawita nad Wisłę w przyszłym tygodniu amerykański duet specjalizujący się w gitarowych dronach.

Barn Owl tworzą Evan Caminiti i Jon Porras. Poznali się na Uniwersytecie San Francisco, a połączyła ich miłość do heavy metalu. Wkrótce okazało się, że ich muzyczne podobieństwa to również zamiłowanie do dźwięków medytacyjnych i psychodelicznych. Jako Barn Owl nagrywają od 2007 roku. To tytani pracy, którzy w przeciągu tych kilku lat oprócz 5 płyt, jako zespól, nagrali kilka albumów solowych, a także uczestniczyli w licznych projektach.

Muzyka eksperymentalna to nie tylko najprostszy, ale i najlepszy sposób, aby opisać eklektyczny i nieustannie zmieniające się brzmienie Barn Owl. Składają się bowiem na nie elementy gitarowych dronów, soundtrackowej elektroniki, pustynnego bluesa i rozmarzonej psychodelii. Nazywani są pilnymi uczniami Earth i Sunn O)), co jest nieco uproszczonym i krzywdzącym określeniem. Sami bardziej przyznają się do fascynacji Johnem Coltranem.

Brzmienie zespołu i instrumentarium, rozwijały się na każdym kolejnym albumie i nie ma w tym nic zaskakującego, gdy weźmiemy pod uwagę różnorodność ich inspiracji. „Początkowo, gdy Barn Owl zaczynało byliśmy pod wielkim wpływem amerykańskich minimalistów, ludzi takich jak Terry Riley, La Monte Young i Steve Reich. Połączyła nas ta muzyka. Byliśmy również zafascynowani stylizacjami Johna Fahey, Robbie Basho, Leo Kottke i kilku innych gitarzystów solowych. Wydaje mi się wiec, że połączyliśmy te dwa światy: minimalistycznej muzyki klasycznej i prymitywnej gitary akustycznej” – wspomina Jon w jednym z wywiadów.

Na piątym albumie Barn Owl , Caminiti i Porras, po próbach współpracy z innymi muzykami, wracają do formatu duetu, aby ponownie dźwiękowo odkryć siebie. Choć obaj wciąż wymieniają gitarę, jako swój podstawowy instrument, coraz więcej eksperymentują z klawiszami, automatem perkusyjnym oraz syntezatorami. Pomimo tych zmian w poszukiwaniach, to nadal ten sam Barn Owl, tworzący rozległe przestrzenie medytacyjnego zachwytu drony. Dzięki zmianom w brzmieniu duet unika jednak pułapki nudy, w jaką często popadają zespoły grające muzykę dronową lub ambientową.

Ich koncerty to jedna wielka niewiadoma. W wywiadzie dla magazynu PopUp mówili: „Na koncertach lubimy grać godzinę bez przerw po to, by wywołać wrażenie zawieszenia w chwili. To również sposób na potrzymanie koncentracji słuchaczy. Mamy też większe pole do eksperymentów w muzyce, gdy nie przestajemy grać, a przy okazji utrzymujemy słuchaczy w skupieniu. To dla nas bardzo ważne, by na koncercie wejść w rodzaj transu, trwać w nim jak w zamkniętym kole. Koncert w stylu rockowego zespołu, który rzuca żartami pomiędzy kawałkami, nas nie interesuje, wolimy przenieść umysły słuchaczy gdzieś daleko”.

Goście z San Francisco swoją trasę rozpoczą 30 września w warszawskim Powiększeniu, 1 października zagrają w krakowskim klubie Re, a na koniec – 2 października – w bytomskim Beceku.







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Meridian Brothers – wywiad

Udało nam się porozmawiać z Eblisem Álvarezem, liderem kolumbijskiego zespołu Meridian Brothers, o ich niedawno wydanej płycie „¿Dónde Estás María?”.