Richard Pinhas wciąż pracuje na najwyższych obrotach. W ostatnich dniach ukazały się dwa wydawnictwa z udziałem francuskiego muzyka.
Richard Pinhas & Oren Ambarchi – „Tikkun” (27.05.2014 | Cuneiform)
Nie od dziś wiadomo, że Richard Pinhas posiada status legendarnego muzyka na francuskiej scenie awangardowego rocka. Taki stan utrzymuje już od przeszło czterdziestu lat, kiedy to w latach 70. założył formację Heldon, która nadała wyjątkowy ton ówczesnym eksperymentom. Zespół Heldon stawia się na jednej półce obok niemieckich formacji w stylu Tangerine Dream. Pinhas miał też w swojej karierze epizody związane z nurtem new age. Choć jego postać najbardziej kojarzona jest z kosmicznym rockiem, osadzonym na gęstej aranżacji, syntezatorowych tłach i pulsującym rytmie. Do tej pory udało mu się wydać kilkadziesiąt pozycji, to jednak wciąż pozostaje mało docenionym artystą.
Album „Tikkun” to zestaw trzech nagrań koncertowych, które Pinhas przygotował w towarzystwie Orena Ambarchiego – australijskiego improwizatora, od lat związanego z grupą Sunn O))) i współpracującego z wieloma innymi artystami na całym świecie. Na płycie „Tikkun” pojawili się nie tylko ci dwaj muzycy. Skład tego projektu zmieniał się w zależności od miejsca występu. W nagraniu „Washington, D.C. – T4V1” mamy dynamiczną, żywiołową oraz gitarowo-syntezatorową elektronikę Pinhasa, w niczym nieustępujące partie gitary Ambarchiego i niezwykłą sekcję rytmiczną Joe Talii. Zaś w trakcie setów „Tokyo – T4V2” i „San Francisco – T2V2” dołączyli do nich tacy muzycy jak Masami Akita (aka Merzbow), Duncan Pinhas i Eric Borelva.
W efekcie artyści grają z jeszcze większą intensywnością. Nie jest to epatowanie słuchacza bezmyślną estetyką z okolic gitarowego grania, gdzie sprzężenia i szorstkie brzmienia przesterów przemawiają na jednym poziomie. To jest muzyka improwizowana, noise i kosmiczny rock, ale nie z tej ziemi i do tego w najlepszym wydaniu. Twórcy w bardzo ciekawy sposób wykorzystali różne efekty, loopy i sekwencery. Warto dodać, że Pinhas od lat jest zafascynowany twórczością Roberta Frippa, co też da się usłyszeć na longplayu „Tikkun”. W zestawie obok CD jest też płyta DVD, na której można obejrzeć koncert duetu zarejestrowany w ubiegłym roku w Paryżu. A już w lipcu Richard Pinhas pojawi się w Polsce i będzie jedną z gwiazd na Ambient Festival w Gorlicach.
Richard Pinhas & Yoshida Tatsuya – „Welcome In The Void” (27.05.2014 | Cuneiform)
Album „Welcome In The Void” to druga część trylogii, którą Pinhas zapoczątkował w ubiegłym roku wydając płytę „Desolation Row” (Cuneiform). Tym razem gitarowe improwizacje Francuza zostały w bardzo ciekawy sposób zestawione z niekonwencjonalną grą Yoshidy Tatsuy’ego – jedna z najważniejszych postaci japońskiej sceny muzyki eksperymentalnej. Tatsuya założył Ruins, Korekyojinn i Koenji Hyakkei, jest członkiem Zeni Gevy, a grał również z Acid Mothers Gong, Samla Mamas Manna oraz w zespole Pain Killer z Johnem Zornem, który określił go mianem „niekwestionowanego mistrza perkusji japońskiego undergroundu”.
Pinhas kontynuuje swoje poszukiwania na poziomie dźwięku, brzmienia i konwencji, a także wciąż snuje rozważania, jak na filozofa przystało, na temat kondycji współczesnego świata. Nurtują go problemy związane z światowym kryzysem gospodarczym, ekspansją neoliberalizmu czy rosnącym niepokojem społecznym. Jak sam Pinhas przyznał, iż stara się poruszyć w swoje twórczości takie zagadnienia jak dewolucja ludzkości, cywilizacji i kapitalizmu. Na „Welcome In The Void” mamy jeden ponad godzinny utwór („Part Two – Core Trax”), który został zarejestrowany w Paryżu i Tokio w 2013 roku. – Lubię współpracować z perkusistami. Nigdy nie korzystałem z automatów perkusyjnych. Nawet kiedy rozpoczynałem swoją karierę z grupą Heldon w latach 70. nie używałem tego typu urządzeń. Myślę, że Heldon był jednym z pierwszych zespołów, gdzie żywa sekcja rytmiczna mieszała się z brzmieniem syntezatorów – pisał Pinhas.
Artystom udało się wejść w niecodzienny dialog, przełamać ograniczenia i wpuścić trochę świeżego powietrza do muzyki improwizowanej, przy użyciu jedynie gitary, perkusji i elektroniki. Wydawałoby się, że będzie to kolejna kompozycja opierająca się na dobrze już znanych patentach, ale nic podobnego. „Welcome In The Void” to bezkompromisowy krok w stronę niezwykle intensywnych przeżyć.
Oficjalna strona Richarda Pinhasa »
Profil na Facebooku »
Strona Cuneiform Records »
Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »