Nie ma się nad czym zastanawiać, należy wycelować i strzelać!
Współpraca pomiędzy Jimem Putnamem (Radar Brothers) a Mickaëlem Mottetem (Angil and the Hiddentracks) rozpoczęła się w 2008 roku przy okazji ich wspólnych koncertów we Francji. Jednak artyści kazali czekać aż sześć lat na ich pierwszy album. Trudno było przewidzieć, w którą stronę podążą muzycy, lecz jak się okazało amerykańsko – francuski duet zaskoczył mnie pozytywnie pod wieloma względami. Nie spodziewałem się, że Putnam i Mottet przygotują tak przemyślany i dojrzały materiał, nieustępujący swoim poziomem największym produkcjom tego roku (np. krążek Damona Albarna), a niejednokrotnie je przewyższając.
Najlepszym tego potwierdzeniem jest kompozycja „Let Be”, gdzie mamy doskonałą próbkę możliwości wokalnych Mickaëla Motteta, a jego oryginalna barwa głosu na długo zapada w pamięć. W utworze „Concert of Everything” w bardzo ciekawy sposób muzycy wpletli orkiestrowe sample pochodzące z nagrań zespołu Ensemble Musica, przywołujące skojarzenia z twórczością Roberta Wyatta. Podobnie wygląda sytuacja w kompozycji „Down in the Ranks”, lecz tym razem większy nacisk postawiono na minimalizm formy.
W kilku fragmentach („Ethnology Is A White Man Thing”, „Better Weather”, „That’s Life”) duet otarł się nawet o klimat alt-country’owych pieśni spod znaku Neila Younga. Zrobili to w tak świeży sposób, że nie ma tu mowy o naftalinie czy wapiennych pomysłach, rozpadających się po kilku następnych przesłuchaniach. Z kolei w „That Other Song” zapachniało psychodelią wywodzącą się z nagrań R. Stevie Moore’a, zaś dynamiczny kawałek „Slow Pony’s Last Stand” w naturalnych sposób ożywił nastrój krążka. Ukoronowaniem całości jest świetna kompozycja „A List”.
Nie wiem jak potoczą się losy tego duetu, ale z pewnością ci dwaj kowboje nie wskoczą na okładki popularnych pism muzycznych, ani ich nazwiska nie będą mienić się w blasku fleszy. Pokazali, że są w stanie wciągnąć słuchacza w swój muzyczny świat za pomocą prostych piosenek, ale jakże szczerych i pięknych. Twórczość Jima Putnama i Mickaëla Motteta jest czymś szczególnym porównując ją z niedawno wydanym longplayem Conora Obersta – „Oscillations”, który wydaje się być artystycznym żartem oraz marnym nawiązaniem do alternatywnego folku.
Jestem przekonany, że krążek „Jim Putnam & Mickaël Mottet” idealnie wpisałby się w ideę i klimat już nieistniejącej audycji „Strzały Znikąd” realizowanej w radiowej Trójce przez Piotra Mikę. Album duetu to doskonały przykład muzyki „znikąd”. Nigdy nie wiadomo, gdzie czai się wystrzałowa porcja znakomitych kompozycji.
13.05.2014 | We Are Unique