5 stycznia miała swoją premierę nowa płyta warszawskiego zespołu Plazmatikon.
Grupa wydała dotychczas trzy albumy instrumentalne „Dźwięksystem” (2006), „Dżemsesje” (2007), „Klezmatikon” (2009) oraz płytę „Muzak” (2012) z wokalnym udziałem Bartka Schmidta (aktualnie Baasch). Każda otrzymała doskonałe recenzje (Newsweek, Laif, Machina) i spotkała się z dobrym przyjęciem publiczności. Zespół ma za sobą ponad 100 koncertów, w tym na Free Form Festivalu, Open’erze i OFF Festivalu.
Tegoroczny album „Moon” to ścieżka dźwiękowa opowiadająca historię zdobycia księżyca. Warstwa muzyczna płyty zestawiona jest z archiwalnymi nagraniami z epoki. Słyszymy polityków (prezydenci Kennedy, Nixon), relacje kosmonautów z przestrzeni kosmicznej, a nawet czytaną w kosmosie Biblię. Płyta to także obraz dekady lat 60. – pełnej politycznych napięć i zdominowanej przez wyścig mocarstw. „Moon” to jednak przede wszystkim dowód siły marzeń ludzi i nieustępliwości w ich realizacji. Historię spina eklektyczna, zanurzona w duchu elektronicznego eksperymentu muzyka zespołu – piszą członkowie Plazmatikon.
Póki co materiał jest dostępny tylko w wersji elektronicznej na stronie Bandcamp, choć muzycy zapowiadają, że mają w planach opublikowanie tych nagrań na winylu.
Jak dla mnie kompozycje z płyty „Moon” to ciekawe zestawienie elektroniki z brzmieniem żywych instrumentów. Co ważne, kosmiczne przestrzenie nie są postrzegane przez artystów w stereotypowym ujęciu. Niekiedy polscy muzycy zbliżają się do God Is an Astronaut, z tym, że twórczość Plazmatikona bardziej mi się podoba niż ostatnie dokonania Irlandczyków. Dodam, że w składzie grupy mamy Pawła Moszyńskiego odpowiedzialnego za projekt Sampler Bogart, o którym pisałem tu i tu.
Poprzednie płyty podobały mi się bardziej, niemniej i tak słucham z przyjemnością