
Niewinny początek, a dalej już tylko otchłań… Wejdziecie w nią?
Dokładnie rok temu zrobiło się głośno o projekcie Rimbaud, w skład którego wchodzą: Mikołaj Trzaska (Miłość, Łoskot, The Users, Shofar, Ircha), Tomasz Budzyński (Siekiera, Armia, 2Tm2,3, Budzy, Trupia Czaszka) i Michał Jacaszek. W lipcu 2014 roku artyści zaprezentowali się przedpremierowo w Centrum Sztuki Współczesnej Łaźnia, później zaczęli intensywnie dopracowywać materiał, a dopiero teraz album ujrzał światło dzienne.
Inicjatorem przedsięwzięcia Rimbaud jest Tomasz Budzyński, o czym dowiedziałem się ze świeżej rozmowy z nim przeprowadzonej przez Marka Horodniczego (do odsłuchania w całości – tutaj). Siłą sprawczą, która popchnęła Budzyńskiego do powołania tej formacji była twórczość słynnego francuskiego poety Arthura Rimbauda żyjącego w XIX wieku.
Pierwsze takty, dźwięki na płycie to jacaszkowa delikatna elektronika, po czym „Armata” sieje piękne muzyczne spustoszenie – free jazzowe i agresywne sola Trzaski, podbite mroczną oraz dynamiczną elektroniką Jacaszka (zdecydowanie mocniej brzmiącą niż w okresie „Lo-Fi Stories”) i demoniczny głos Budzyńskiego. W nagraniu „Potop” zalewa nas przyjemny i transowy beat o industrialnej proweniencji, połamane partie dęciaków (m.in. klarnet) i „skowyt szakala” Budzyńskiego. Niemal filmowy klimat w „Matinee d’ivresse” świetnie łączy się ze śpiewem Budzyńskiego w języku francuskim, swobodnie przechodzącego od krzyków, jęków aż po falset. Kolejne uderzenie elektroniczno-industrialno-dubową pięścią mamy w „Fetes de la faim”, zaś pozornej ciszy dostarcza nam kontemplacyjny fragment „Enfance”, by następnie znów rzucić się w nieznane i ekscytujące czeluści („Phrases”, „Jesteście fałszywymi murzynami”). Tą fascynującą podroż przedłuża a zarazem kończy utwór „Ja to ktoś inny”, gdzie mglista elektronika Jacaszka (trochę jak z „Trenów”) w zestawieniu z zaczepną i głęboką grą Trzaski (na granicy akustycznych dronów) nabiera dzikości, a ta z kolei prowokuje Budzyńskiego do eksperymentowania z głosem.
Wizjonerska, buntownicza i przełamująca ówczesne konwenanse twórczość Arthura Rimbauda stała się punktem wyjścia dla polskich artystów do przygotowania dawki muzyki, która obezwładnia wszystkie zmysły, a jednocześnie sprawia, że przez te czterdzieści minut nasze emocje są zapędzone do jakiegoś ogromnego kotła, gdzie szaleńczy wir muzyki tria nieustannie je miesza.
05.06.2015 | Gusstaff Records (CD/winyl – pojawi się w sierpniu)
Strona Gusstaff Records »
Profil na Facebooku »
„Fêtes de la faim” – „Uczta Głodu”
Anno, Anno, poślę
Mój głód na twoim ośle.
W czym zasmakować mi jeszcze,
Jeśli nie w ziemi i głazach!
Dziń! dziń! dziń! Jedzcie powietrze,
Węgle, kawały żelaza.
Głody me, paście się, głody,
Na dźwięków łące!
Ciągnijcie z łodyg
Wesołe soki trujące.
Jedzcie tłuczone kamyki,
Głazy kościelnych stropów,
Moreny, dzieci potopów,
Bochny w kotlinie dzikiej.
Głody me, rymy piosenki czarnej,
Lazur, co dźwięczy;
– To mój żołądek mnie dręczy,
A to męczarnie.
Z ziemi wylazły listeczki:
Na owoc przejrzały liczę.
Pozrywam na skraju steczki
Fiołki i stopy wilcze.
Anno, Anno, poślę
Mój głód na twoim ośle.
*Tłumaczył: Adam Ważyk, „Antologia poezji francuskiej, tom 4”, Jerzy Lisowski, Czytelnik 2006.
