Wpisz i kliknij enter

Sacri Cuori – Delone

Włoscy kowboje zabierają nas w podróż po amerykańskich preriach i nie tylko.

Zespół Sacri Cuori tworzy trzech muzyków: Antonio Gramentieri (gitary), Francesco Giampaoli (bas), Diego Sapignoli (perkusja). Panowie są już na scenie piętnaście lat i na koncie mają cztery albumy studyjne. Polska oficyna Gusstaff Records przyczyniła się do wydania ich pierwszego longplaya „Douglas & Dawn” (2009). W ubiegłym roku ścieżka dźwiękowa autorstwa Sacri Cuori do filmu „Mój kuzyn Zoran” otrzymała nagrodę na Est Film Festival. Muzycy żartobliwie mówią o sobie, iż są nieślubnymi dziećmi Federico Felliniego. Faktycznie, coś w tym jest patrząc na rozpiętość stylistyczną i wielobarwność ich kompozycji. Z płyty na płytę artyści poszerzają swoje horyzonty oraz zapuszczają się w coraz to ciekawsze rejony.

Na krążku „Delone” Włosi postanowili między innymi powłóczyć się po Stanach Zjednoczonych – do współpracy zaprosili samą śmietankę amerykańskich muzyków: Evana Lurie’ego (instrumenty klawiszowe), Marca Ribota (gitara), Howe’ego Gelba (śpiew) z Giant Sand i Steve’a Shelleya (perkusja) z Sonic Youth. Oprócz nich mamy też piękne kobiety i zarazem sprawne wokalistki: włoską diwę Carlę Lippis (poznali ją w Australii) i Francuzkę Emmanuelle Sigal. Są też meksykańscy muzycy z niedawno opisywanej przez mnie grupy Sonido Gallo Negro, z kolei w jednym z nagrań Adam Gładyszek wokalnie reprezentuje Polskę. Niegdyś członkowie Sacri Cuori nagrywali/występowali m.in. z Johnem Convertino (Calexico) czy Hugo Race’em (Bad Seeds, Dirtmusic).

Można by powiedzieć, że klimat longplaya „Delone” jest w jakimś sensie wyrazem fascynacji członków Sacri Cuori twórczością wyżej wymienionych gości. Ponieważ z jednej strony nawiązują do amerykańskiego folku, americany, avant-country, bluesa z okolic Ry Coodera, a z drugiej – sięgają do własnej tradycji głęboko zakorzenionej w muzyce filmowej, czyli odwołują się do Ennio Morricone i Nino Roty. Nie brakuje też wycieczek w stronę Bałkanów. Znakomicie przywołują też klimat nagrań Serge’a Gainsbourga, choćby z okresu „Histoire de Melody Nelson” (np. w numerach „Snake Charmer”, „Serge”), zaś innym razem („El Comisario”) brzmią niczym Chuck Magnione z płyty „Children of Sanchez”. Znalazło się też miejsce na przepiękną westernową kompozycję „Delone”, która mógłby spokojnie zagościć zarówno w jednej ze scen obrazu „Django” (1966) w reżyserii Sergio Corbucciego, jak i luźnej interpretacji tego dzieła w wykonaniu Quentina Tarantino. W utworze „Billy Strange” artyści wspominają postać zmarłego trzy lata temu słynnego amerykańskiego songwritera, lecz mi zapachniało ostatnim wydawnictwem Devendry Banharta. W niezwykle ciekawym fragmencie „Madalena” dla odmiany można poczuć pulsujący rytm cumbii.

To, co z pewnością wyróżnia album „Delone” na tle podobnych produkcji będących na skrzyżowaniu wielu kultur, to to, że Włosi cofnęli się do lat 60./70. i przygotowali coś na kształt wyimaginowanego soundtracku. Słychać, że swoje pomysły zrealizowali na luzie (pracowali nad materiałem przez ponad dwa lata), co uchroniło ich przed artystyczną zadyszką. Nad twórczością Sacri Cuori unosi się lekkie, ale falujące i gorące powietrze doskonale znane z pustynnych pustkowi Teksasu, które dodatkowo podgrzewa włoski temperament.

22.05.2015 | Glitterbeat

 

Strona Sacri Cuori »
Profil na Facebooku »
Strona Glitterbeat »
Profil na Facebooku »
Profil na BandCamp »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy