Wpisz i kliknij enter

Giorgio Gigli: Wystarczy rozejrzeć się dookoła

Rozmowa z włoskim producentem Giorgio Giglim o jego płycie „The Right Place Where Not to Be”.

Debiutancki album działającego w Rzymie twórcy okazał się jednym z większych zaskoczeń roku. Zamiast transowego techno dostaliśmy na „The Right Place Where Not to Be” soundtrackowy ambient. Postanowiliśmy więc  poznać bliżej autora płyty. Czy nam się to udało?

– Mamy obecnie do czynienia z prawdziwą erupcją producenckich talentów na włoskiej scenie elektronicznej. Jak sądzisz – z czego to wynika?

– To prawda. Jest w tej chwili kilku naprawdę dobrych twórców elektroniki z Włoch. Choćby Ness, Claudio PRC, Marco PVS czy Vsk. Szczerze powiedziawszy nie mam pojęcia dlaczego akurat teraz tak się dzieje. Tak czy siak – ich twórczość tylko stymuluje moją kreatywność, ż czego bardzo się cieszę.

– Może to dlatego, że włoska elektronika ma przecież bardzo silną tradycję: od soundtracków do filmów giallo, przez kontrkulturowy industrial, po taneczne Italo-disco?

– Znam tą muzykę, ale nie miała ona większego wpływu na moje dokonania.

– A wczesne techno i house, które we Włoszech rozpowszechniali na początku lat 90. tacy artyści, jak Leo Anibaldi, Lory D czy Marco Passarani?

– To co innego: ci producenci naprawdę mnie inspirowali. Ich nagrania to część mojego własnego środowiska. Zainteresowałem się muzyką elektroniczną właśnie dzięki ich płytom i występom w klubach.

– Jesteś związany z elektroniczną sceną w Rzymie. Jaka jest jej obecna sytuacja?

– Rzymska scena funkcjonuje już od początku lat 90. Wiele rzeczy zmieniło się na niej w tym czasie. Przede wszystkim muzyka. Ale to naturalna część procesu tworzenia.

– Na początku swej działalności współpracowałeś blisko z kilkoma kolegami z Włoch – Donato Dozzym, Claudio PRC czy Dino Sabatinim. Dlaczego z czasem tego zaniechałeś?

– Na szczęście każdy z nas zdecydował się pójść swoją drogą. Powiedziałem, że na szczęście, bo dzięki temu każdy z nas miał okazję eksperymentować i poszukiwać na własną rękę.

– Dzisiaj większość włoskich producentów przeniosła się do Berlina. Dlaczego?

– Nie wydaje mi się, że jest wielu włoskich artystów odnoszących sukcesy w Berlinie. Tak naprawdę, jeśli się jest utalentowanym, można tworzyć pod każdą szerokością geograficzną. Osobiście jestem bardzo emocjonalnie związany z ojczyzną i właśnie tam chcę dalej działać.

– Przez długi czas prowadziłeś z Obtane wytwórnię Zooloft. Dlaczego w końcu ją zamknąłeś?

– Ja i Obtane po wielu latach wspólnej działalności, postanowiliśmy pójść własnymi drogami. To naturalne w muzycznym środowisku. Ale spędziliśmy razem wiele wspaniałych chwil – i śmiejąc się, i płacząc. W końcu uświadomiliśmy sobie, że zrealizowaliśmy razem wszystko to, co planowaliśmy.

– Teraz nagrywasz dla Electric DeLuxe. To idealna platforma do wydawania Twojej muzyki?

– To dom z wszelkimi wygodami! Świetnie się tam czuję. W lecie mamy klimatyzację, a w zimie – kominek. (śmiech)

Jesteś znany jako producent transowego techno. Dlaczego na swój debiutancki album zdecydowałeś się nagrać eksperymentalny ambient?

– Nie zdecydowałem się, to wyszło naturalnie. Zarówno kiedy robię techno, jak i kiedy robię ambient, moja muzyka ma soundtrackowy charakter. Tak jest i tym razem – z ta różnicą, że tym razem nie jest ona przeznaczona do tańczenia.

– Skąd u Ciebie ta pasja do muzyki filmowej?

– Od dłuższego czasu interesuję się soundtrackami. Planowałem więc tego typu płytę – i w końcu postanowiłem ją zrealizować. Po prostu przyszedł na to czas.

– „The Right Place Where Not to Be” to apokaliptyczna wizja. Co ją sprowokowało?

– To prawda: to jest apokaliptyczna wizja. Znalazłem inspirację rozglądając się dokoła. Jeśli patrzysz na świat realnie, zrozumiesz, że to bliska przyszłość.

– Twoje nagrania były zawsze długie i rozbudowane. Dlaczego „The Right Place Where Not to Be” składa się tymczasem z krótkich utworów trwających zaledwie trzy kwadranse?

– Dla mnie to jedna kompozycja trwająca w sumie 45 minut. Myślisz, że to za krotko?

– (śmiech) Nie będziesz już grał techno?

– Będę. Muzyka dla klubów to coś zupełnie innego. Nadal ją lubię, więc ciągle mam ochotę ja tworzyć.







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

Eksperymentalne oblicze RPA – część #40

Nowy rok i nowa część cyklu. Całkiem niedawno wyszły dwa albumy szwajcarskiego producenta Dejota, który nagrał je podczas pobytu w RPA. Poznajcie jego wyjątkową elektronikę!