Wpisz i kliknij enter

Deadbeat – Walls And Dimensions

Smutek i radość, dub i house.

Ostatnie dwa lata nie były pomyślne dla Scotta Monteitha. Z różnych powodów – bo i osobistych, ponieważ zmarł jego teść, ale i z zawodowych, bo kryzys przemysłu fonograficznego dał mu się mocno we znaki. Całe szczęście artysta odnalazł pociechę w swoich występach, kiedy to tłum ekstatycznie reagujących na muzykę ludzi, wlewał w jego serce odrobinę nadziei. I być może dzięki temu udało się kanadyjskiemu producentowi przekuć te wszystkie sprzeczne emocje w osiem premierowych nagrań.

Depresyjny nastrój oddaje otwierający „Wall And Dimensions” tęskny utwór „Ain’t No More Flowers”. Ze względu na „czarny” wokal śpiewającego w nim Finka, nagranie układa się w bluesową skargę, podszytą jednak dubowym pulsem, rozpisanym na spogłosowane klawisze i mroczne zawodzenia wiolonczeli. Myliłby się jednak ten, kto spodziewałby się, że kolejne kompozycje będą kontynuowały ten nastrój. Oto bowiem w „I Get Now” uderza miarowy dub-house, który niosą perkusyjne stuki i transowe basy, a klimat melancholii nadaje jedynie wokalny refren.

„Rage Against The Light” już w tytule zawiera gest buntu – i zostaje on przełożony na hipnotyczne techno, podrasowane oczywiście na jamajską modłę falą skorodowanych klawiszy. Głównym elementem jest tu jednak zmysłowy głos Dehlii de France, przypominający charakterystyczną manierę Björk. „Tired People Get Up” zaczyna się od pacyfistycznego monologu – który potem ustępuje miejsca tanecznemu dubstepowi, osadzonemu na szeleszczących breakach i rave’owym pochodzie basu, które przenika świetlisty pasaż syntezatorów.

O ile we wcześniejszych nagraniach nuta nieuchwytnego smutku tliła się gdzieś na dalekim planie, tak od „Stekker Forever!” zaczyna się taneczna zabawa na całego. Nagranie uderza bowiem klaskanym bitem o house’owym rodowodzie, ciekawie kontrastując z partią wiolonczeli Maaretna Vosa. „Keep On Pushing” kontynuuje ten radosny nastrój, uwodząc splotem dubowych korozji i organicznych klawiszy, wpisanych w formułę ciepłego house’u. Jakby tego było mało „Got To Carry” skręca w stronę nowojorskiego garage’u, ekscytując seksowną wokalizą Elif Bicer zatopionną w gorącym podkładzie rytmicznym.

I wtedy klubowa ekstaza kończy się niespodziewanie. Na finał rozbrzmiewa bowiem „Lights For Lele” – strzelisty ambient skrzący się feerią dronowych iskier, splecionych w epicki strumień majestatycznego dźwięku o monumentalnej urodzie.

Takiego wcielenia Scotta Monteitha jeszcze nie słyszeliśmy. Osiem utworów z „Walls And Dimensions” rozpiętych jest bowiem między skrajnymi kontrastami – smutkiem bluesa a euforią house’u, transowością techno a potęgą ambientu. Brzmi to jednak świetnie – i w jakiś przekorny sposób idealnie odzwierciedla antynomie ludzkiego życia. Bo czyż właśnie nie jest ono wypełnione równie różnorodnymi przeżyciami i emocjami?

BLKRTZ 2015

www.blkrtz.bandcamp.com







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Wojtuś
Wojtuś
8 lat temu

Niedlugo zacznie sie plebiscyt, gdzie bedzie mozna zaglosowac na album roku. Czekam na Wasze nominacje!

jędrek
jędrek
8 lat temu

fajnie że napisałeś o kryzysie … choć mimo wszystko przeczą temu recenzje, które piszesz 🙂 …. całkiem sporo płyt fajnych wyszło w tym roku !!! pozdrawiam.

Krystian Zakrzewski
Krystian Zakrzewski
8 lat temu

Jakby nie było, pozycja obowiązkowa 😉

Polecamy

3 pytania – Nela

Nowy, debiutancki singiel sprowokował nas do podpytania co słychać u byłej wokalistki duetu IWasHomeAnyway?