Dokąd dotarł Lucy podczas podróży w głąb siebie?
Środowisko włoskich producentów mrocznego techno, które zaistniało szerzej na początku obecnej dekady, od początku przejawiało zainteresowania ezoterycznymi duchowościami. Objawiało się to w rożny sposób: w tytułach nagrań, w ilustracjach na okładkach płyt, a przede wszystkim w plemiennej warstwie rytmicznej ich nagrań. Nie pierwszy to raz w historii elektroniki – wszak z takich właśnie fascynacji wyrósł (nie)sławny psychodeliczny trance.
Ślady fascynacji buddyzmem, hinduizmem czy szamanizmem słychać i widać było również w twórczości szefa Stroboscopic Artefacts – co ostatecznie sprawiło, że występował on nie tylko w klubach Berghain czy Fabric, ale również prowadził w Berlinie spotkania z cyklu Sound Bath Meditation Sessions, podczas których improwizował na tybetańskich gongach i dzwonach. I jego najnowszy album wypływa właśnie z tych doświadczeń.
Trwająca niespełna godzinę całość składa się utworów, które można podzielić na dwie grupy. Pierwsza to szamańskie preparacje, łączące plemienne rytmy i zawodzenia z przestrzenną elektroniką („Baba Yaga’s Hut” czy „Dissonance Emanicpation”). Drugą stanowią ambientowe kompozycje, w których słychać szczątkowe echa etno („A Millenia Old Anniversary”), new age („A Selfless Act”) lub krautowej kosmische musik („Samsara”).
Niestety – większość nagrań nie przekonuje. Być może plemienne rytuały z użyciem bębnów i innych egzotycznych instrumentów pozwalają Lucy’emu dotrzeć do głębin swojej podświadomości, dla zewnętrznego słuchacza są jednak najzwyczajniej w świecie nudne. Nie lepiej sytuacja wygląda z elektronicznymi nagraniami – w większości są zbyt wątłe i nijakie, by zaskoczyć czymś niezwykłym. Właściwie tylko jeden utwór robi tu dobre wrażenie – wspomniana „Samsara”.
W historii elektroniki nie raz odwoływali się do plemiennego prymitywu. Fascynacja egzotyczną muzyką czy duchowością objawiała się w ciekawie w twórczości krautowych grup Amon Dull czy Popol Vuh, potem intrygująco ożywiała industrial na płytach Zoviet France< Muslimagauze czy Skidoo 23. Mało tego –nawet Psychic TV potrafili stworzyć zaskakująco bogatą wersję pogańskiej muzyki plemiennej na serii „Themes”.
Nie wiedzieć czemu Lucy pogubił się w swych prawdziwych lub wyimaginowanych podróżach na jungowski Wschód. Trudno zaprzeczyć autentyczności jego pasji do odkrywania tamtejszej mistyki i muzyki. Nie udało mu się jednak tego przełożyć na ciekawe i oryginalne kompozycje. Włoski producent jawi się tu niczym Aguirre z filmu Wernera Herzoga – uwiedziony egzotycznym mitem konkwistador, który ginie w obcym świecie, do którego nie przynależy.
Stroboscopic Artefacts 2016
faktycznie samsara się tu wybija , jednak nie zgodzę się że to słaby album , może taki rozedrgany , poszukujący [ bo może artysta czegoś poszukuje i przeniósł na dźwięki ale nie do końca znalazł ] – ale czy tak slaby ? myślę że nie , co więcej – zakładam że może to ciekawiej właśnie wybrzmieć na żywo – kiedy pościna część materiału, dołoży improwizacji
ok gdyby wystapil pod innym aliasem. i niekoniecznie w SA.
zaiste, izmy zaprowadziły na manowce
trudno sie nie zgodzic. przeintelektualizowana. pytanie czy bedzie chcial wystapic z tym materialem na Atonalu.