
Muzyka maszyn prosto z Białorusi.
Eff Dst jest tworzącym w Mińsku producentem, który doskonale potrafi włożyć w swój mechaniczny blender gatunki ze styku industrialu, ambientu, idm i innych pochodnych muzyki zakłóceń. Dzięki specjalizującej się w wydawaniu takich kąsków tłoczni Hymen Records, od kwietnia możemy cieszyć się doskonałym albumem reprezentującym najlepszą stronę nowych brzmień.
Począwszy od rozpoczynającego płytę „Amb” po ostatni „Solar Opposite”, zostaję uwikłany w subtelną grę na granicy jawy i snu. Wysublimowane tekstury przestrzennego ambientu łączą się z łoskotem fabrycznego industrialu, a imputowane co jakiś czas eksperymentalne próby z IDM, nadają całości po prostu piorunującego wrażenia. Fakt, można się tutaj doszukać akcentów znanych z dokonań duetu Vex’d, wydającego wcześniej w tej samej tłoczni Hecq’a ale nie można zarzucić Białorusinowi znakomitej roboty w tworzeniu obrazowej muzyki.
Weźmy na ten przykład tytułowy „Blackout”, gdzie obok przemysłowych i fabrycznych łoskotów, producent częstuje surowymi dźwiękami gitary i metalicznym basem (mam skojarzenia z Broken Note). W „Woods of Mystery” zabrano mnie w głębię oceanu na pokładzie nieznanej mi konstrukcji. Pomrukujący subbas lawiruje po dolnych rejestrach utworu, a łańcuchowe hi-haty skaczą pomiędzy kabinami załogi. Zawieszone na filtrze delay syntezatorki oraz przyjemny bit nadają temu numerowi wszystkie przymioty dobrego IDMu, z którym można zejść jeszcze głębiej.
„Digital Sun” jest jednym z najlepszych utworów na płycie. Hipnotyczny i rozpięty na całej ścieżce syntezator wprowadza nostalgiczny pad o brzmieniu zbliżonym do kosmiche musik. Zacinające hi-haty mieszają się z przesterowanymi werblami i kastanietami. Wzmocniona stopa dobija z całą siłą mój okręt podwodny do samego dna, by ostatecznie osadzić go na jakby przygotowanym miejscu.
W „Disarray” słyszę rezonansowe pogłosy oraz zgniataną pod wpływem ciśnienia stal. Nagle spod dna zaczyna wychodzić potężna platforma, która w tempie zbliżonym do 140 bpm chwyta statek i przymocowuje do kolosalnego rusztowania. Przy akompaniamencie kwaśnych syntezatorów oraz niebiańskich chórów, odpalono przymocowane wcześniej silniki. Zaczynam unosić się ku górze i ostatecznie przebijam taflę lodowatej wody. Jestem już ponad ziemską atmosferą.
W „Organic Frequency” wpadam w złomowisko utworzone z umieszczonych tu całe dekady temu satelity i inny kosmiczny złom. Zakłócenia, kilka usterek, sprzężeń i lecę dalej. „Pereptual” jest zapisem przelotu obok zasysającej wszystko czarnej dziury, gdzie czas i przestrzeń zaczynają być jednym strumieniem – fascynującą osobliwością.
Całość kończy subtelna ambientowa etiuda „Solar Opposite”. Znalazłszy się naprzeciw Słońca dotykam absolutu stojącego u podstaw istnienia naszego wszechświata. Z oddali dociera do mnie tajemniczy i szepczący głos „To tylko ułamek całości”. Wspaniały trip. Genialny album.
Hymen Records | 14.04.2017
