Marcin Cichy, jeden z najbardziej znanych twórców polskiej elektroniki (choć być może nie wypada to jednak przypomnę – połowa kultowego duetu Skalpel), tym razem jako Meeting By Chance, 8 września 2017 r. opublikował swoją nową EP-kę zatytułowaną „Lines”. Artysta, dla którego aktualnego aliasu inspiracją była seria zdjęć zat. „Chance Meeting” autorstwa Duane Michalsa, ukazująca reakcje dwóch mężczyzn mijających się wzajemnie w alejce między kamienicami, debiutuje swoja nową EPką w wytwórni Apollo Records.
„Lines” to naturalnie elektronika ale sentymentalna, stonowana w środkach i bardzo powoli dotykająca kolejnych warstw wrażliwości słuchacza. Nie ma w niej żadnej gwałtowności. Tak lepiej, dźwiękowa delikatność, przechodząca w wielu miejscach w eteryczność, w której budowaniu Marcin Cichy wciąż nie ma sobie równych, jest wystarczająco przejmująca. Te subtelne kombinacje wspiera oczywiście spokojne pianino. Gdybym miała znaleźć obraz, który byłby metaforą „Lines” prawdopodobnie byłyby to pobudzające wyobraźnię kadry krajobrazów osamotnionych jezior przy wschodzącym lub zachodzącym słońcu. Dość oczywiste skojarzenie, ale to dlatego, że ta płyta skłania do pewnej refleksji. Nie jest tłem. Przeciwnie, poszczególne dźwięki spokojnie, ale jednak równo podążają z myślami słuchacza.
Na EP-ce znajdziemy pięć utworów. Kolejno: poruszająco zsamplowany – i moim zdaniem najpiękniejszy z tej płyty – „Wait For Me”, ambientowe „Lines” i „Snail”, orzeźwiający „Almost Here” oraz ostatni „Prism”, w którego dźwiękach można odnaleźć pewne nawiązania do elektroniczno-jazzowej stylistyki Skalpela.
Wydaje mi się, że „Lines” nie wymaga większego komentarza. Wedle utartego „mniej znaczy więcej”. Dobrze z tą płytą zostać sam na sam, uspokoić się jej nostalgicznymi dźwiękami, harmonijnie na siebie nachodzącymi. To idealny kompan, by sobie pewne rzeczy przemyśleć. Szczególnie kiedy ucieczka od tych myśli nie wchodzi już w grę. To wreszcie muzyka, która jest naprawdę blisko. Być może ma to związek z faktem, że początek projektu Marcina Cichego jako Meeting By Chance przypadł na okres jego rekonwalescencji po wypadku sportowym, kiedy przez rok przechodził rehabilitację. Czas pewnej niemocy na pewno zbliża do tego, co jest w takiej sytuacji dostępne. W tym znaczeniu muzyka „Lines” zbliża do samego siebie, bo jedyne miejsce w którym jesteśmy zawsze to własne wnętrze. Polecam sprawdzić czy mam rację.
2017 | Apollo