Wpisz i kliknij enter

Mam w sobie coś ze starego człowieka – rozmowa z Aleksandrą Słyż

Studia, muzyka klasyczna, potężne drony i wybitny debiut.

Należałoby wskrzesić Flannery O`Connor, żeby przyszła i za pomocą swojego trzeźwego osądu pomogła dobrać słowa służące do opisu płyty „Human Glory” Aleksandry Słyż. Artystki, która w jakiejś alternatywnej rzeczywistości, takiej, gdzie urzędnicy państwowi odpowiedzialni za kulturę wspierają twórców w wybiciu się poza granicami Polski, byłaby okrzyknięta światową sensacją. Albo dziennikarze wiedząc, że mają do czynienia z czymś niezwykle rzadkim, nieśliby informacje o jej płycie pod strzechy narodu spragnionego ożywczego prądu kulturalnego. Jednak nie o tym będzie w rozmowie z Aleksandrą Słyż, a na bycie światową sensacją przyjdzie jeszcze czas. Tego jestem pewien.

Jarek Szczęsny: Autor okładki – Maks Posio – do twojej debiutanckiej płyty „Human Glory” musiał sporo wiedzieć o zawartości muzycznej, gdyż oddaje ona gmatwaninę, w którą wpuszczasz słuchacza.

Aleksandra Słyż: Uwielbiam estetykę Maksa, jest świetnym artystą, a do tego generalnie dobrze rozumiemy się w tym, co robimy. Maks ma wyjątkowy sposób pracy z dźwiękiem, często zadawał mi różne pytania, które wymagały ode mnie bardzo nieszablonowego sposobu myślenia o mojej muzyce. Myślę, że wyniknęło z tego wiele bardzo kreatywnej treści.

Strasznie cieszę z efektów naszej pracy – zarówno z samej okładki, video do „BG III”, jak i z całej oprawy wizualnej, którą można było zobaczyć na koncertach między innymi w trakcie Up To Date Festival, czy Open Source Art Festival.

Elektroakustyczne eksperymenty, jak czytam, mają związek z ludzkim ciałem. Konkretnie z tańcem. Przybliż nam trochę twoją metodę twórczą.

Od wielu lat w swojej pracy używam sensorów ruchu. Przy ich pomocy mam możliwość odczytywania danych wynikających z ruchu kończyn, np. ruchu rotacyjnego ręki, jej położenia w trójwymiarowej przestrzeni, prędkości poruszenia, czy nawet pracy samych mięśni. Te dane trafiają później do komputera, które przetwarzam, najczęściej używając do tego programu Max/MSP, albo połączenia Abletone + Max for Live.

Ruch, będący częścią czy to improwizowanego performance’u, czy dokładnie zaplanowanej choreografii, w bardzo naturalny i spontaniczny sposób umożliwia mi ingerencję w wiele parametrów dźwięku (a czasami i obrazu, w zależności od koncepcji) na raz. To świetne narzędzie do pracy na scenie.

Odnoszę wrażenie, że kobiety zaczęły nadawać zdecydowany ton w muzyce eksperymentalnej czy awangardowej. Można wymieniać: Laurel Halo, Kaitlyn Aurelia Smith, Moor Mother, Sarah Davachi, Antonina i Bogumiła Nowacka czy Hildur Guðnadóttir.

To prawda, zarówno sama scena muzyki eksperymentalnej, jak i cały rynek muzyczny z roku na rok zdaje się być coraz bardziej wyrównany pod względem płci, chociaż daleko tu do idealnego balansu. Według mnie powinniśmy oczywiście dążyć do sytuacji, w której generalnie płeć, czy to biologiczna, czy społeczno-kulturowa, kompletnie nie ma wpływu na to, w jaki sposób odbierana jest dana praca artystyczna, ale wydaje mi się, że taka rzeczywistość jest jeszcze naprawdę daleko.

Szczerze mówiąc, nigdy nie byłam zwolenniczką faworyzowania czy uprzywilejowywania kobiet w konkursach, open callach, czy innych tego typu wydarzeniach. Chciałabym, aby moja muzyka była wyróżniona dlatego, że jest dobra, a nie dlatego, że jestem kobietą.

Studiowałaś na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Tam poznałaś tajniki reżyserii dźwięku. W jaki sposób przeskoczyłaś na etap kompozycji?

Reżyseria dźwięku dała mi bardzo dużą wiedzę i doświadczenie z zakresu technicznego rozumienia dźwięku czy nauki obsługi sprzętu. Jednak pod koniec pierwszego roku zorientowałam się, że bardzo brakuje mi bliższego kontaktu ze sztuką, z samym procesem tworzenia. Jeszcze w liceum zdarzyło mi się pisać jakieś proste utwory na instrumenty akustyczne (chodziłam do popołudniowej szkoły muzycznej, gdzie od czasu do czasu organizowane były szkolne konkursy kompozytorskie, w których brałam udział), ale robiłam to wyłącznie dla zabawy, ponieważ sprawiało mi to dużo frajdy. Nigdy jednak nie myślałam o tym na poważnie.

Na początku wakacji w roku 2015 przypadkiem trafiłam na informację o drugim naborze na kompozycję na poznańskiej Akademii Muzycznej. Stwierdziłam: „czemu nie?” i w bardzo spontaniczny sposób podeszłam do egzaminów, które udało mi się zdać.

Tak doszłam do tego punktu, w którym jestem teraz. Trochę mniej w nim spontaniczności, a na pewno o wiele więcej pasji oraz – po prostu – pracy.

Pierwsze z czym należy się zmierzyć, słuchając „Human Glory”, to wyraźny dualizm. Trudno o większe różnice między utworami „MG” a „BG”. Skąd akurat taka koncepcja?

Koncepcja albumu powstała na gruncie moich przemyśleń dotyczących egzystencji człowieka. Natura ludzka od zawsze kojarzyła mi się ze swego rodzaju dualizmem, tym bardziej w kontekście czysto antropologicznym.

Wyobraź sobie, że możesz stworzyć siebie na nowo. Do wyboru masz dwie skrajne, wyidealizowane postaci – z jednej strony widzimy człowieka renesansu, prekursora, erudytę, sprzymierzeńca postępu. Z drugiej strony – fundamentalistę, człowieka pokornego, wierzącego w ogólny ład wszechświata i uznającego wyższość niezrozumianej materii nad sobą. I teraz co, potrafisz postawić siebie po wyłącznie jednej stronie?

Wydaje mi się, że każdy ma w sobie coś z obydwu charakterów, i że to właśnie jest w nas niezwykle fascynujące, to połączenie z przyszłością i przeszłością, z postępem i tradycją. To wszystko kryje się za hasłem “Human Glory”.

W trakcie słuchania musiałem kilkukrotnie przypominać sobie, że jesteś debiutantką. Powodem mojego zdziwienia było twoje opanowanie: kompozycyjne, producenckie oraz wykonawcze. Z reguły debiutanci nie mogą powstrzymać ulatujących z nich pomysłów, idą na żywioł. Tymczasem ty zachowałaś stonowanie.

Być może jest to spowodowane tym doświadczeniem, które udało mi się zdobyć do tej pory. Tworzę i wykonuję swoją muzykę już od jakiegoś czasu. Jednak dopiero ostatnio poczułam, że jestem gotowa wydać swój pierwszy album.

Lubię rzeczy przemyślane i dopracowane. I ten materiał taki mi się wydawał. Dodatkowo, dostałam propozycję wydania albumu przez Pointless Geometry – label, który zawsze uważałam za świetną selekcję i chciałam odnajdywać się w gronie wydanych pod nim twórców.

Zadebiutowałaś dystansując konkurencję. Nagrałaś album, o którym wielu może tylko pomarzyć. Skąd u ciebie taka dojrzałość artystyczna na tym etapie?

Ha, ha, nie mam pojęcia. Ale od zawsze czułam, że mam w sobie coś ze starego człowieka. Może to on podpowiada mi jak się zachować, żeby wszyscy myśleli, że jestem artystycznie dojrzała, kiedy tak naprawdę wiem, że jeszcze tyle rzeczy przede mną.

Trudno pohamować zachwyt nad tym jak panujesz nad dronami. Utwór „MG I” ma potężną siłę rażenia. Więc zachowam się jak uczniak i zapytam: jak go stworzyłaś?

Na powstanie „MG I” bardzo mocno wpłynęły moje doświadczenia związane ze skandynawską sceną dronową. Faktycznie, intensywne, gęste brzmienie i niesamowite, powolne budowanie napięcia to potężna siła rażąca, z której dobrze zdaję sobie sprawę. Jest to jedno z moich ważniejszych i ulubionych narzędzi, których obecnie używam.

Z kolei w utworze „MG II” słychać wyraźnie wpływ muzyki klasycznej. Skąd czerpałaś inspiracje?

Wychowałam się na muzyce klasycznej. Myślę, że na zawsze pozostanie ona niezwykle ważną częścią mojej twórczości, chociaż już po ukończeniu kompozycji (tej “klasycznej”) na AM w Poznaniu czuję, że odkrywam ją na nowo.

Łączenie brzmień instrumentów akustycznych i elektroniki jest niezwykle silnym i pięknym środkiem wyrazowym. Bardzo dużo czerpię z tego połączenia i nawet jeśli pracuję z samą elektroniką, to staram się uzyskiwać równie bogate brzmienie.

Dopiero po czasie zorientowałem się, że jest przewrotność w tytule twojej płyty. „Ludzka chwała”, a muzyka jakoś mniej. A może się mylę?

Bardzo ciekawe pytanie, chociaż absolutnie się nie zgodzę! Bliższe mi będzie tłumaczenie “człowiekowi chwała”. A więc – podążając tym tokiem – muzyka, która stara się przedstawić całe spektrum nas.

Jest w nas w końcu tyle zachowań i emocji, które ciężko zrozumieć nam samym. A w sumie całe życie staramy się dojść do tego, o co tak naprawdę nam chodzi, czego chcemy, co myślimy, z czym się utożsamiamy. Jak inaczej czterdzieści minut muzyki może to przedstawić, jeżeli nie poprzez potężny i niezrozumiały (przynajmniej pozornie) chaos?

Dzisiejszy słuchacz, ochoczo przyspawany do serwisów streamingowych, raczej ma małe szanse trafienia na twoją muzykę, która wymaga skupienia. Jak postrzegasz swoją rolę lub pozycję w tych realiach?

Szczerze mówiąc bardzo martwi mnie sytuacja związana z najpopularniejszymi serwisami streamingowymi. Wydawałoby się, że zwłaszcza w trakcie pandemii artyści mogliby liczyć przynajmniej na minimalne wsparcie dużych korporacji, jednak niestety, oczywistość jest bardziej brutalna, a sytuacja wydaje się być coraz gorsza. Dlatego też wydając album „Human Glory” nie czułam potrzeby wchodzenia w układy z firmami, które tak de facto na mnie żerują, nawet jeśli mam przez to trafić do mniejszej grupy odbiorców. Nie była to łatwa decyzja i być może kiedyś to się zmieni, chociaż na chwilę obecną wydaje mi się, że nie wyszłam na tym najgorzej.

Obserwujesz sytuację w Polsce? Jakie jest twoje zdanie w sprawie tego co obserwujemy na ulicy czy, szerzej, naszym życiu społecznym?

Jestem naprawdę zmęczona obecną sytuacją w Polsce. Jak to możliwe, że w XXI wieku musimy walczyć o podstawowe prawa kobiet? Nie rozumiem, dlaczego nadal część społeczeństwa boi się zrozumieć, że ludzie chcą po prostu żyć po swojemu, dokonywać własnych wyborów i że to jest wyłącznie ich sprawa.

Jest tak wiele rzeczy, z którymi kategorycznie się nie zgadzam, tym bardziej, że poznałam również inną rzeczywistość – od paru lat jestem związana ze Szwecją – i wiem, że można żyć kompletnie inaczej. Nasze społeczeństwa są jak ogień i woda, mają naprawdę wiele różnic, choć oczywiście żadne z nich nie jest idealne . Bardzo dużo nauczyłam się od swoich bliskich żyjących w Sztokholmie, przede wszystkim o szacunku do drugiego człowieka i o przestrzeni, którą trzeba w sobie zbudować dla tych rzeczy, których nie rozumiemy, albo z którymi się nie zgadzamy. Ta przestrzeń pozwala nam nie kategoryzować, nie generalizować, nie uciekać się do stereotypów, które naprawdę często mijają się z prawdą.

Wybrałaś sobie ciekawy rok na zaistnienie. Powiedz jak sobie radzisz w tym trudnym czasie? Czy jako artystka dajesz radę znaleźć sobie zajęcia, które zapewniają byt ekonomiczny?

To prawda, nie przypuszczałam, że mój debiut przypadnie na rok, w którym świat ogarnie pandemiczny chaos. Chociaż, szczerze mówiąc i tak chyba nie było najgorzej – udało mi się zagrać parę indywidualnych koncertów, zrobić parę streamingów, wystąpić na dwóch festiwalach oraz wziąć udział w galeryjnych wystawach zbiorowych. W innych państwach artyści byli całkowicie zablokowani przez lockdown, także czuję, że miałam bardzo dużo szczęścia.

Prócz własnych działań artystycznych, właśnie podpisałam kontrakt ze szwedzką firmą DICE, zajmującą się produkcją gier, której kryzys pandemiczny raczej nie dosięga. Dlatego też w kwestiach ekonomicznych czuje się dość stabilnie.

Rzuć na koniec trochę światła na twoje przyszłe plany.

Póki co skupiam się na pracy i studiach. Chociaż mam już plany na przyszły album, który mam nadzieję wydać w przyszłym roku.  Niestety nie mogę zdradzić więcej szczegółów, ale obiecuję informować o wszystkim w internecie, jak tylko przyjdzie na to czas!

Strona artystki
Bandcamp







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy