(Nie)potrzebny sequel?
Trwająca ponad dwie dekady kariera Sasu Ripattiego była niemal od samego początku rozpięta między typowo eksperymentalną muzyką a klubowymi hitami. Te drugie zapewnił mu projekt Luomo, który na początku XXI wieku nie miał sobie równych w serwowaniu wysmakowanego tech-house’u o glitchowej konsystencji. Z czasem okazało się, że fińskiego producenta bardziej pociąga jednak abstrakcyjna muzyka. Firmował ją różnymi pseudonimami: Sistol, Uusitalo, a przede wszystkim Vladislav Delay.
To właśnie pod tym ostatnim szyldem Ripatti ukrywał najbardziej osobiste nagrania. I to one przyniosły mu najlepsze recenzje. To oczywiście klasyczne już dziś płyty „Multila” dla Chain Reaction i „Entain” dla Mille Plateux, ale również te późniejsze, choćby dla Raster Noton – „Vantaa” i „Kuoplo”. Muzyka z albumów Delaya była od początku mocno osadzona w estetyce glitch, ale też śmiało flirtowała z ambientem i dubem. Nic dziwnego, że jej twórca nagrał w końcu wspólną płytę z słynną sekcją rytmiczną z Jamajki – Sly & Robbie.
Końcówka ostatniej dekady była najtrudniejszym czasem dla Ripattiego. Artystę dopadła blokada twórcza, czuł się wypalony – i nawet wysprzedał prawie całe wyposażenie swego domowego studia. W końcu przyszła inspiracja: zafascynowany dziką naturą z koła podbiegunowego, fiński producent wrócił w 2020 roku jako Vladislav Delay z brutalnym i hałaśliwym krążkiem „Rakka”, Nie zebrał on dobrych recenzji, ale fanom się spodobał. Nic więc dziwnego, że Ripatti serwuje teraz jego kontynuację.
„Rakka II” w sumie niewiele się różni od swego poprzednika. Ponownie w centrum płyty znajdujemy surowe i szorstkie kompozycje wpisane w noise’ową estetykę („Raato” czy „Rapine”). Całe szczęście w kilku utworach ta dźwiękowa nawałnica nieco cichnie. Raz pojawiają się tu rwane struktury rytmiczne („Raa” i „Raaha”), a kiedy indziej – statyczna i wycofana elektronika o ambientowym tonie („Raakn” i „Rakas”). Dzięki temu zawartość „dwójki” sprawia wrażenie bardziej zróżnicowanej.
Ripatti deklarował przed opublikowaniem albumu, że o ile pierwsza część „Rakki” miała oddawać dziki charakter natury, tak ta druga będzie opisywała jej spokojną stronę. Niestety: niespecjalnie ma to przełożenie na zawartość dźwiękową krążka. Poza umieszczonym w jego centrum ambientowym „Rakas”, reszta jest spleciona z tych samych dźwięków co poprzednie wydawnictwo. Dlatego nie wnosi ono specjalnie nic nowego do postrzegania tego materiału. Ci, którym nie podobała się „Rakka”, nie zachwycą się „Rakka II”. I na odwrót.
Cosmo Rhythmatic 2020
strasznie się Delay pogubił. przykro
Wiem, że zupełnie nie o recenzowanej płycie Delay’a.
Vomito Negro, wczesny materiał po obróbce się ukazał. Na pewno Pan zna i ceni muzykę Gina Devo. Co Pan sądzi?:)
Niestety – ostatnia płyta Vomito Negro jaką słuchałem, pochodziła z przełomu lat 80. i 90. Tej nowej nie znam. Niemniej rozumiem, że jeśli nadarzy się okazja, warto sięgnąć. Tak też uczynię. Pozdrawiam!