Multikulturowy groove.
Pięć lat przed wydaniem omawianych płyt, Joseph Deenmamode znany pod pseudonimem Mo Kolours, wyruszył w podróż do Japonii w celu odnalezienia swojego muzycznego „ja” na nowo. W tym również czasie w wyniku długich sesji improwizacyjnych kształtował się powoli dwuczęściowy projekt „Original Flow”. Z pomocą zaprzyjaźnionych twórców starannie wybierał sample na najnowsze dzieło, oraz nadesłane przez artystów z całego świata próbki z ich własnych sesji nagraniowych. Efektem mieszania nowocześniejszych zabaw stylistycznych z tradycją stały się hybrydy jazzu, soulu, osadzonych w kulturze Rastafari-Nyahbinghi chant, czy hip-hopu.
Muzyka Mo Kolours jest oryginalnym zapraszaniem wielu kultur na jedno podłoże. Artystę fascynują wszelkie dostępne do tworzenia środki, od elektroniki począwszy, na dźwiękach wydawanych za pomocą ludzkiego ciała kończąc. Niecodzienne łączenie brzmień prowokuje do całkiem ciekawych porównań:
“Najlepszy album Curtisa Mayfielda, jakiego nigdy nie nagrał z A Tribe Called Quest i Lee Perrym” – The Guardian
“Jak Marvin Gaye wyprodukowany przez J Dillę”. – Mojo
Trudno kłócić się jakoby powyższe sformułowania miałyby być nietrafne. W treści dużo bowiem wartości charakterystycznych w muzyce reggae/dub, wiele wykręconych basowych linii, hip-hopowego pulsu, czy wokali bogatych w ducha gospel/soul. Te wszystkie elementy kroczą za założeniem „łączenia bitów muzyki na całym świecie”. Taką ideę Mo Kolours przyjął i taka też sprawia, że coraz częściej pojawiają się wśród krytyków śmiałe porównania chociażby do Madliba.
W mieszaninie sampli, instrumentów i kultur, jaką Mo Kolours stworzył, wszystko ma swoje miejsce. Wokale mają duże pole przestrzenne,w mixie szczególnie dopracowane jest brzmienie bębnów, a towarzyszące kompozycjom sample nadają groove’u. Wśród moich faworytów napewno znalazłoby się „Nah Personal” ze świetną sekcją rytmiczną, wysokim i delikatnym wokalem, oraz subtelną partią gitarową. Równie silnym na trackliście utworem jest mantrowe „We Mo Lat W’all in”, oparte na bębnach i ludzkim głosie.
Silnie abstrakcyjnym obrazem, jest kompozycja „Love Vibration” wzbogacona w tle o rewelacyjnie dobrane próbki dęciaków. Cóż, gdyby tak rozpisywać się o wyjątkowości każdej z kompozycji na dwuczęściowym projekcie, pewnie nie starczyłoby miejsca. Być może nad albumem zdecydowanie łatwiej pochylać się właśnie w całości, wtedy bowiem najlepiej odczuwalna jest myśl łączenia różnych światów w spójną całość.
„Original Flow” – z pozoru nieszczególnie kreatywny tytuł, obrazujący jednak dokładnie to, co na płycie znajdziemy. Radość z grania, zabawa z brzmieniem, czerpanie z tradycji. Kreatywność Mo Kolours utrzymuje się na bardzo wysokim poziomie, co niezwykle cieszy i przynosi ciekawość związaną z następnymi krokami instrumentalisty i producenta.
We Release Jazz 2023/24
Profil na BandCamp »