Wpisz i kliknij enter

One Self – Children of Possibility


DJ Vadim stosunkowo rzadko wydaje płyty, ale gdy to już następuje zawsze są to pozycje warte uwagi. Rosjanin przeszedł długą drogę od produkowania smutnych abstract hiphopów, kiedy to z grupy reprezentującej tą stylistykę wyszczególniano go dzięki zwróceniu uwagi, że to ten co sampluje skrzypiące drzwi.
Vadim wyciągnął doświadczenia z tamtego okresu, można powiedzieć, że to była jego szkoła, jakie dać bębny, jakie ornamenty, jak stopniować napięcie. Jednak jako producent poszedł dalej i tak dobijamy do projektu One Self, który tworzą obok Vadima, raperzy/wokaliści Yarah Bravo i Blu Rum 13. Wszyscy znali się już z wcześniejszych produkcji, tak więc nie było mowy o możliwości nieznalezienia wspólnego języka. Owa długa droga Vadima jest jednak szlakiem dość klarownym, tak więc, gdy ktoś uważnie wsłuchał się w jego ostatnią propozycję – „The art of the listening” nie będzie zadziwiony tym, co znajdzie na „Children of Possibility”. Na przykład ostatni kawałek bardzo przypomina „She who is tested” z wspominanej produkcji. Choć album One Self jest zdecydowanie luźniejszy, operuje na mniejszym spektrum emocji i są to emocje pozytywne. Jako pierwszy singiel poszedł „Be your own”, co nie dziwne, gdyż ma chwytliwy refren, niedawno jako drugi został wypuszczony „Blue Bird”, to propozycja z gatunku uspokojonych letniaków. Jeśli miałbym typować kolejnego singla, to może „Paranoid”? Utwór, który jakby śmieje się w twarz tym wszystkim klubowym gangsterom, którzy trzaskają seryjnie chamsko zbitowane parkietowe petardy. W One Self nikt się nie spina, Vadim jak zwykle daje aranż przebogaty, a nie przeładowany, Blu Rum 13 z rezerwą acz dobitnie, nic nie jest podane na tacy, bujająca siła napędowa wypływa gdzieś z głębi, z gry wszystkich elementów. Ten utwór jest reprezentatywnym przykładem, ale na albumie znajdziemy też rzeczy stricte muzyczne [no bo, który hiphopowy kawałek trwa 6,5 minuty?] jak „Sunshine”. Kompozycja cudownie rozwibrowana, powoli skradająca się [i jak genalnie przełamana a zarazem podsumowana na koniec!]. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to mało interakcji między wokalistami, w większości utworów występują osobno.
Ogólnie, choć to nie jest rewolucja, to poziom jest naprawdę wysoki. Na lato jak najbardziej, choć już teraz wiem, że ta płyta będzie ogrzewać mój pokój i rozgrzewać mnie również w zbyt długie zimowe wieczory.
2005







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy