Wpisz i kliknij enter

Elan Mehler Quartet – Scheme For Thought


Katalog założonej przez Gillesa Petersona wytwórni Brownswood powiększa się o coraz ciekawsze propozycje. Obok Bena Westbeecha, który w tym roku zaprezentował doskonały album, Japończyków z Soil and PIMP Sessions, warto przyjrzeć się zbliżonym do klasycznego jazzu nagraniom proponowanym przez brytyjski label. W zeszłym roku wydana została znakomita płyta The Heritage Orchestra, natomiast w tym roku ukazał się materiał kwartetu Elana Mehlera. Sama historia znajomości Petersona i Mehlera jest dość ciekawa. Panowie poznali się w ekskluzywnym kurorcie położonym w sercu szwajcarskich Alp, w którym Gilles spędzał krótki urlop. Elan Mehler został zaproszony tam, aby akompaniować gościom podczas wypoczynku.
Nadużyciem byłoby stwierdzenie, że muzyka Elan Mehler Quartet należy do kategorii ortodoksyjnego jazzu – choćby dlatego, że w składzie zespołu nie ma miejsca dla instrumentów perkusyjnych. Zamiast tego mamy dwa instrumenty klawiszowe – na pianinie gra Elan, a na elektrycznej wersji tego instrumentu David Moore. Co najmniej równorzędną rolę odgrywa saksofon tenorowy, obsługiwany przez Andrew Zimmermana. Całość dopełnia bas Toda Hedricka. Wszystkie kompozycje – za wyjątkiem “Elvis Presley Blues” – napisane zostały przez Elana. Lider kwartetu przyznaje się do czerpania inspiracji z wielu źródeł, nie tylko jazzowej spuścizny Billa Evansa, Dizzy Gillespie, czy Dukea Ellingtona, ale również Led Zeppelin.
Utwory zawarte na płycie “Scheme For Thought” są wyjątkowo klimatyczne, spokojnie rozpływają się w kojącej, kameralnej, wręcz intymnej atmosferze. Idealną scenerią dla odbioru tej płyty byłaby jakaś zaciszna chatka pośród gór, wypełniona ciepłem bijącym z kominka – „Scheme For Thought” jest bowiem doskonałym tłem dla kontemplacji podczas długich, zimowych wieczorów. Całość trwa nieco powyżej 60 minut i należy podkreślić, iż jest to materiał bardzo spójny – nawet wtedy, gdy mimo ogólnie panującej łagodności zdarzają się momenty, kiedy muzyka kwartetu przyjmuje bardziej improwizacyjne kształty – jak w “Auntie-Biotics”, lub w rozpoczynającym się charakterystycznym dźwiękiem kontrabasu “The Pale 45s”. Całość jest więc z pewnością bardzo nastrojowa, choć nieusypiająca.
Z pewnością manager alpejskiego hotelu doskonale wiedział, komu powierzyć oprawę muzyczną w tak eleganckim miejscu. Na pewno muzyce Mehlera nie można odmówić wysmakowania, ale szczęśliwie udało mu się uniknąć nadęcia, które popsułoby odbiór płyty.
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy

W obronie samego siebie – rozmowa z MONOH

Szwajcarski muzyk Roger Odermatt (aka MONOH) łączy na swojej debiutanckiej EP-ce brzmienie indyjskiego sitaru z elektroniką. Pytamy go o kulisy powstawania tego materiału, a także jak