Wpisz i kliknij enter

New Order – Waiting For The Sirens Call


Przypominam sobie mój pierwszy kontakt z grupą New Order. Było to gdzieś w połowie lat dziewięćdziesiątych – przebój „Blue Monday”, który rzucił świat na kolana, a mnie nie potrafił do siebie przekonać. Do dzisiejszego dnia podchodzę sceptycznie do tego nagrania i uważam, że wielkość New Order nie polega na tym, że nagrali singiel, który sprzedaje się najlepiej w historii muzyki, ale na tym, że przetrwali próbę czasu. Po nagraniu rewelacyjnych „Power, Corruption & Lies”, „Technique” i „Get Ready” ciężko było uwierzyć, że sprostają zadaniu i nagrają kolejną świetną płytę.
A jednak. Oczekiwanie i…niespodzianka, bo nowa płyta zaskakuje pozytywnie. Słuchając nowej propozycji New Order niektórzy mogliby dojść do wniosku, że zespół jest nieco wtórny i kopiuje własne patenty z lat osiemdziesiątych. Faktycznie – otwierający nową płytę utwór „Whos Joe?” brzmi jak kopia piosenki „Crystal” z płyty „Get Ready”, „Krafty” jak „Run” z płyty „Technique”. Mimo wszystko nie mogę się do tej płyty w żaden sposób przyczepić, bo jest po prostu… rewelacyjna. Co z tego, że bas Petera Hooka brzmi tak samo charakterystycznie jak na każdej płycie, że piosenki oscylują w klimacie popowym – przecież jednocześnie to po prostu znakomity, wysublimowany pop – najlepszy na świecie.
Piosenki jak „Krafty” czy „Told You So” z miejsca stają się przebojami na miarę najjaśniejszych punktów w historii New Order, nie tracą nic ze swojej wartości na rzecz wtórności, ponieważ jeśli New Order cokolwiek i kogokolwiek kopiuje, to tylko siebie – i to z najlepszych lat. Chłopaki wypracowali swój styl dawno temu i teraz zbierają plony w postaci swoich idealnie dopracowanych kompozycji. Na uwagę zasługuje utwór „Jetstream”, który pokazuje, z jaką swobodą potrafią grać faceci, którzy z muzyką mają do czynienia ponad trzydzieści lat. To nie dinozaury szarpiące struny gitarowe i głosowe od wielu lat w ten sam beznadziejny sposób, ale zespół, który wypracował już dawno swoje oryginalne brzmienie, jednocześnie nie skamieniał w swojej konwencji.
Reasumując: album „Waiting For The Siren’s Call” jest bardzo udany. Ciężko znaleźć gorsze momenty tego materiału, nawet wspomniana „wtórność” okazuje się siłą nowego krążka. Polecam wszystkim, którzy poszukują dobrej, melodyjnej muzyki, do tańca, ale też i do zadumy. Album proponuję jednak przede wszystkim tym, którzy poszukują w muzyce utworów do słuchania, jednocześnie utworów, które nie są skażone radiową papką, a prezentują POP na najwyższym poziomie.
2005







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
1 Komentarz
Inline Feedbacks
View all comments
Maya
11 lat temu

sara pisze:ja teeeż obliczałam z litreką L zamiast z cyferką 1 :/ beznadziejna ta matura w tym roku z kazdego przedmiotu cos pojebanego dają na polskim błędy w poleceniach, na macie niewyraźne cyfry..pare osob slyszalam,ze nawet nie zauwazylo ostatniego zadania bo byl dwustronny brudnopis..powinni pod ostatnim zadaniem pisac koniec albo cos w tym stylu, bo jak np ktos jeest zestresowany to moze nie zauwazyc

Polecamy