Wpisz i kliknij enter

The Complainer – The Complainer & The Complainers


Osiem lat temu koleżanka pokazała mi dziwnie wydaną taśmę zespołu o dziwnej nazwie. „Tehha tehha ert 2.0” Mołr Drammaz, bo tak nazywało się owo zjawisko, było moim pierwszym kontaktem z działalnością wytwórni Mik.musik! W międzyczasie label stał się instytucją, Mołry zmieniały skład, nazwiska, a nawet zawieszały działalność. Potem pojawiały się nowe projekty w ilości niewiarygodnej i wszystkie jawiły mi się jako istny wulkan talentu – Mik.musik! nieustannie pozostaje jasnym punktem na kreatywnej mapie świata. W maju 2007 ukazała się płyta solowego projektu założyciela wytwórni, Wojciecha Kucharczyka – „The Complainer & The Complainers”. Projekt solowy, choć z ogromną liczbą gości z całego świata. Wśród znanych mi – same zacne postaci. A sądząc po dźwiękach, jakie serwuje Complainer i Complainers warto postarać się, by jak najszybciej poznać również nieznajomych.
Szesnaście utworów tworzy perfekcyjną całość, a godna karnawału wielość odniesień stylistycznych przyprawia o zawrót głowy. Co ciekawe, jakkolwiek wiele spośród muzycznych fascynacji autora jest mi raczej obcych, to jego talent zupełnie rozwiązuje ten problem. Jest to niewątpliwie znamię wielkiej muzyki.
„I Am so alive” – afirmatywny, skrzący życiem utwór zapowiada dominujące na płycie pozytywne i miejscami krotochwilne, choć z pewnością poważne granie. Nastrój piosenki jest intrygująco lekki i surrealistyczny zarazem, a z humorem zaimplementowany eklektyzm jest jak najdalszy od głupkowatości i łatwego samozadowolenia. „I will follow” – po dość długim, pełnym zabawy rozbiegu następuje zejście, w którym na tle partii fortepianu Kucharczyk śpiewa w iście wzruszający sposób. Utwór kończy się dość nieoczekiwanie – zagadka, jeżeli naprawdę istnieje, z pewnością nieprędko znajdzie rozwiązanie. „Animulae” – z gościnnym udziałem Urkumy i Usoni. Znowu eklektycznie, na przemian niepokojąco i wesoło. Muzyczna refleksja nad postrzeganiem czasu w dzisiejszym, dziwnym świecie. Na koniec nie pozbawiona patosu partia wokalna o Jezusie w Nowym Jorku, który, gdy przyszedł, nie mógł znaleźć miejsca na odpoczynek.
„It’s not Crime” – rozerotyzowane disco, w którym Complainer balansuje na granicy kiczu co rusz puszczając do słuchacza oko. Complainer doskonale czuje się na dancefloorze – z tą różnicą, że zamiast po filistersku udawać, że na nim nie jest, pozostaje na nim sobą. W pewnym momencie słyszymy dźwięk, który przy pierwszym odsłuchu sprawia, że większość słuchaczy rozgląda się za dzwoniącym telefonem. Efekt dużo bardziej dający do myślenia, niż rapsodyczne moralitety na temat automatyzmów właściwych erze konsumpcyjnej vide SPK, czy Genesis P-Orridge.
„Bubune” – utwór z udziałem Asi Miny i 8 Rolek. Śpiewany w dziwnym, nieznanym mi narzeczu. Wokalista zdaje się nam tłumaczyć coś coraz intensywniej, aż wpada w rodzaj transu, z którego ratuje go twardy bas i kolejna porcja kawałków melodii. Muzycznie znowu miszmasz – trochę orientalnie, trochę futurystycznie. Na koniec gitarowe zakończenie na miarę…Czerwonych Gitar. „Lovesexy Orquestra PT 1 or 2” – krótki pean na temat miłości i seksu z groteskowym solo na gitarze. Complainerzy nie przyłączają się do śliskiego, silikonowego świata rozgłośni z najlepszą muzyką pod słońcem. Obecność swoistych cieni sprawia, że nie wszystko jest podane na tacy, przez co pozytywna wymowa utworu jest jeszcze dobitniejsza. „Age 17 (Age37)” – niby tanecznie, ale wokale zbyt histeryczne, by oddać się zabawie. Nie jesteśmy tu w końcu dla przyjemności. „Spring [Tech (Anti-Dog League)]” – Jako osoba zaangażowana w projekt Skowyt Duszy Psa dystansuję się od ideologicznej wymowy utworu. Muzycznie mogłaby to być ścieżka dźwiękowa do filmu, na który chętnie bym poszedł. Nieodparte wrażenie, że coś się za moment wydarzy, wzmagane przede wszystkim trwaniem, ale i subtelną modulacją z tendencją „ku górze”. Na koniec okazuje się, że to tylko trailer i trzeba poczekać na więcej.
„¡OÍGAME COMPAY!” – rewolucja z dodatkiem Psychocukru. Swoją drogą ścieżka, jaką idzie mik.musik! zawsze jawiła mi się jako jedna z najciekawszych odpowiedzi na wezwanie do walki o pojednanie ludzkości. Na początku pozostajemy na parkiecie, rytmiczne struktury stopniowo wytrącają słuchacza z karnawałowego nastroju. Latynoska partyzantka wkracza do akcji. Na tle mocnego rytmu wokalista opowiada o potrzebie rewolucji. Jeszcze chwila na parkiecie dla poprawy kondycji i jest! Pochód prowadzi marszowa gitara i rozentuzjazmowany piewca rewolucji na wokalu. Na koniec trochę szaleństwa na linii gitara – wzmacniacz, by nie zapomnieć, że na rewolucji można pozjadać zęby.
„Folio” – zdecydowanie bardziej lirycznie. Moim zdaniem najpiękniejszy utwór na płycie. Jest tu trochę dźwięków pochodzących ze skrzyżowania easylisteningowych utworów Johna Zorna z country, trochę nieodzownego na tej płycie tanecznego rozpasania – choć to akurat jeden z najmniej tanecznych utworów – trochę gitarowych szaleństw, których nie powstydziłby się Lee Ranaldo. Wszystko łączy się w delikatną całość, której każdy element jest na miarę złota. „Zmiana kostiumu (BOOOK)” – Pulsujące, lekko zamglone elektroniczne dźwięki. Kolejny mocno ilustracyjny temat na płycie Complainera.
„Ria! (Myspace Rock)” – utwór z gościnnym udziałem Felixa Kubina doskonale oddaje wszystkie fajerwerki Internetu, choć dość życzliwie obchodzi się z reklamami, skutecznie wplatając je w bardzo spójną całość.
„Lovesexy Orquestra PT 2 or 1” – Druga część promiłosnego hymnu. Rytmami zajął się CO i trzeba przyznać, że są to rytmy znakomite. Załoga mik. wie, co to miłość i nie boi się o tym mówić. „Gugla” – kolejna pocztówka z dziwnego świata zamieszkanego przez Complainera i Complainerów. Nastrój wyczekiwania wzmagany nieco dziwacznym załamywaniem się dramaturgii utworu. Niebanalne potraktowanie estetyki usterki. Obok Folio najciekawszy moim zdaniem utwór na płycie. „No rush No Hunger” – przejmująca do głębi wyliczanka rzeczy, bez których świat byłby jeszcze piękniejszy i piękne zwieńczenie pięknej podróży. I pomyśleć, że ludzie się wzruszają przy takim Rubiku.
Mam nadzieję, że jeszcze wiele razy będziemy mogli posłuchać Wojciecha Kucharczyka i jego przyjaciół. Póki co pozostajemy z The Complainer & The Complainers, niezwykłą płytą, do której z pewnością warto wielokrotnie wracać. Dzieje się tu tak wiele, że powyższy tekst uchyla zaledwie rąbka tajemnicy, w dodatku od jednej, dość przypadkowej strony.
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
JuBa
JuBa
16 lat temu

¡OÍGAME COMPAY! świetny utwór,Psychocukier dał z siebie wszystko!

pldmachine
pldmachine
16 lat temu

Ciekaw jestem ile osób jeszcze podzieli to zdanie, ale płyta wybitnie udana i przemawiająca tzn. słuchając jej ciężko jest robić jeszcze coś innego.

taka
taka
16 lat temu

Ta płyta jest z dnia na dzień lepsza.Dojrzewa za każdorazowym słuchaniem.Jest szczera, emocjonalna, muzyczna i profesjonalna aż do końca.Pokazuje wszystko!I dotyka dogłebi!Słuchasz i czujesz że teraz wiesz więcej.POLECAM!

Polecamy