Wpisz i kliknij enter

archive – noise


doczekaliśmy się nowego albumu archive. płyta ta w naszym kraju właściwie w ogóle nie była zapowiadana – fakt ten może dziwić tym bardziej, iż sam zespół, za sprawą wydanej w 2002 roku „you all look the same to me”, został u nas zauważony i doceniony. tymczasem krążek „noise”, którego polska premiera zaplanowana została na 26 kwietnia, pojawia się zupełnie niespodziewanie. ja sam byłem pełen obaw odnośnie tego materiału – wydawało mi się, iż w kwestii stylowej muzyki pop-rock-trip-hopowej panowie z archive właśnie dwa lata temu nagrali swe najwybitniejsze dzieło. bo krążek „you all look the same to me”, zachowując odpowiednie proporcje, dziełem można nazwać bez wątpienia.
i niestety, nie napiszę teraz: „myliłem się”. nie napiszę, ponieważ nowa muzyka archive nie dorównuje ładunkiem energetyczności i emocjonalności swej znakomitej poprzedniczce. bo właśnie w tej niebagatelnej porywczości, przebojowości i emocjonalności leżał sukces „you all look…”. dzięki temu albumowi zespół wreszcie się wybił – wcześniej nagrywając dwie całkiem niezłe, nie zauważone jednak zupełnie płyty. i tak jak wydanie „you all..” był dla archive punktem zwrotnym w karierze, tak premiera „noise” może tą karierę nieco zastopować. otrzymujemy bowiem album, którego kompozycji nie jesteśmy w stanie zapamiętać: po kilkukrotnym przesłuchaniu nie potrafiłem powiedzieć, czy na tej płycie jest jakikolwiek naprawdę porywający kawałek. nie ma żadnych muzycznych miłości od pierwszego zasłyszenia, nie ma żadnych piosenek, które – tak jak np. „finding it so hard” z poprzedniego krążka – potrafią na kilkanaście minut zawładnąć słuchaczem. na „noise” są za to kompozycje poprawne, jednak nie wybitne. co gorsza, zespół dał upust swym ciągotkom do tworzenia rozmydlonych, przesłodzonych ballad z cukierkową partią smyczków i nienagannymi, ciepłymi brzmieniami klawiszy. wszystko więc zlewa się w jedną pluszową całość, z której ciężko jest wyodrębnić jakiś bardziej udany moment. może otwierający album, tytułowy utwór? może kolejny po nim, typowo „archivowski” „fuck u”? wszystko to są kompozycje dobre, my jednak wciąż mamy ten jedyny w swoim rodzaju punkt odniesienia, który zwie się „again”. mamy też inny, o tytule „fool” czy wspomniany „finding it so hard”. mamy „numb” – wszystko to są kompozycje z poprzedniej płyty zespołu, przy których piosenki z „noise” sprawiają wrażenie kompletnych przeciętniaków, jakichś mało konkretnych, popowych kawałków, których pełno wszędzie. czasem tylko pojawi się jakieś trip-hopowe brzmienie, jakiś lekko połamany bit, który jednak kompetnie nie potrafi zainteresować. podobnie jest z warstwą tekstową, ale do smutnych chłopięcych słów zespół archive zdążył nas już przyzwyczaić.
mam wielki sentyment do tego zespołu. pierwsza płyta, „londinium”, była jednym z moich prywatnych odkryć lat 1996/97, trzeci krążek [„you all..”] uważam za jeden z najlepszych roku 2002 w swojej kategorii. tym razem jednak przyszło małe rozczarowanie, i nie może być inaczej, gdy słucha się kolejnych, mdłych, wyśpiewywanych przez craiga walker rzewnym głosem ballad. „noise” w kilku słowach? – „nudy na pudy”.

2004







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy