Wpisz i kliknij enter

Kurws – Alarm

Na artystycznym wkurwie!

Wrocławskie trio, rozrastające się z płyty na płytę (w jednej z kompozycji pojawił się głos Ewy Głowackiej), kazało nam czekać aż trzy lata na swój trzeci album zatytułowany po prostu „Alarm”. Tak się jakoś składa, że stałym współpracownikiem Kurwsów został szwedzki saksofonista Oskar Carls – grał także na ich poprzednim krążku „Wszystko co stałe rozpływa się w powietrzu”, który już kilka tygodni po premierze stał się wydawnictwem tygodnia w prestiżowej, nowojorskiej rozgłośni radiowej WFMU. Piszę też o tym w kontekście światowych poczynań Trupy Trup: właśnie wydali nowy materiał, pt. „Jolly New Song”, i zbierają szereg pozytywnych recenzji w zagranicznych oraz krajowych serwisach muzycznych. Mówienie, że polska muzyka nie ma siły przebicia, jest już przeterminowanym stereotypem. Przy wrocławianach wspomnę też o ich tegorocznej trasie koncertowej po całej Rosji, od Sankt Petersburga, przez Syberię aż do Władywostoku, co poświadcza, że muzyka Kurwsów rozbija nie tylko stylistyczne ograniczenia.


Jak brzmi „Alarm” rozpisany na sześć fragmentów? Brzmi dziko, szaleńczo, nerwowo, dysfunkcyjnie, asynchronicznie i przyjemnie szorstko. Choć to tylko część skojarzeń, jakie przychodzą po pierwszych kilku przesłuchaniach. Ich nagrania mają w sobie silny korzeń krautrockowy, a Can to dobry kierunek do właściwego rozkodowania genotypu rozanarchizowanej twórczości Kurws. Brudna, wydawałoby się zdemoralizowana brzmieniowo, hałaśliwa, grana często w wulgarnym tempie muzyka Kurws dla jednych może być nieprzystępna, zaś dla innych – może dawać poczucie swoistej ekstazy, błądzenia, odnajdywania właściwego ładu i porządku w nawarstwiających się dysonansach. Oczywiście zaliczam się do tej drugiej grupy.

Żyletkowe pochody basu Jakuba Majchrzaka, cierpkie frazy gitary Huberta Kostkiewicza i wijąca się od transowego rytmu perkusja Dawida Andrzeja Bargendy, rozpoławiają przestrzeń na całym longplayu. „Nagonka” urządzona przez Kursów, przy akompaniamencie free jazzowego saksofonu Carlsa, zapędza nas do intymnego, a zarazem mrocznego garażu ze ścianami wymazanymi dźwiękowym brudem, na których widnieje napis „Mieć ciastko i zjeść ciastko” (kapitalny numer!). Po czym wymachują przed naszymi uszami post-punkową pięścią i nacierają zmysły szorstką awangardą („Eliminacje”). Rytmiczny majstersztyk! Domyślam się, że ponad dziesięciominutowy „Triumf niewoli”, to taki artystyczny przytyk lub ironiczne mrugnięcie w stronę „Triumfu woli” Leni Riefenstahl. Początkowe tremolo werblowe rozpoczyna ten szalony marsz ku wolności, stylistycznej rozpusty i rozdygotanego transu z okrzykami w tle. Dajcie się porwać! Po czymś takim pozostają nam tylko „Tańce na wulkanie”.

Bez wkurwu! Bo to jeden z najmilszych „Alarmów” tego świata!

29.09.2017 | Gusstaff Records CD | Red Wig / Et Mon Cul C’est Du Tofu? / Jacob Records LP

 

Oficjalna strona zespołu »
Profil na Facebooku »
Strona Gusstaff Records »
Profil na Facebooku »







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy