musiałby nastąpić jakiś poważny przewrót w muzyce, aby amon tobin stracił swoją utartą pozycję evergreena na scenie poszukujących, idm-pochodnych brzmień. od czasu właśnie debiutanckiego „bricolage” jego recepta na udaną muzykę nie zmienia się – po prostu dużo wszystkiego. a wszystko to znaczy jazz i bossa nova w samplach, drillnbass i trip-hop w automatach perkusyjnych, a także pompatyczny, zielonkawy turntablizm, który od bodaj siedmiu lat regularnie dostarcza słuchaczom niezapomnianych przeżyć. amon tobin jest muzykiem niezwykle równym, przeto wszelkie różnice poziomowe pomiędzy jego albumami należy odmierzać w promilach; „bricolage” w 1997 wywarło na słuchaczach podobne wrażenie, co „supermodified” trzy lata później. w moim odczuciu wzajemna konfrontacja tych płyt może wykazać pewne nieznaczne zardzewienia debiutu tobina (wcześniej był cujo, ale to inna bajka), lecz to zostawiam detalistom. grunt, że od „bricolage” zaczął się amon tobin, którego skondensowany sampling trwale już zaznaczył się w historii muzy najnowszej. przy okazji polecam zawarty właśnie tu utwór „one day in my garden” i jego wywrotowe latynoskie machinacje
1997

Ale Sordid jest w treści recenzji więc dajcie z tym spokój. Co do permutation czy permutations to taka literówka nie przeszkadza temu że płyta jest doskonała 😉
no widzę redakcja nie ma czasu aby poprawić błedy… no coments. Po to sa komentarze aby móc takie rzeczy korygować. ale widzę autor recenzji się nie przejął 🙁
Rzeczywiście.. tytuł płyty bez ‘S’ na końcu.. no i brakuje Sordid.. ktoś mógłby wprowadzać takie poprawki, co?
Z tej płytki strasznie mi się spodobał także inny utwór: Nightlife.. megapozytywna dawka energii:)
Płyta rewelacyjna. Najbardziej lubię Reanimator.
hej jman, ucieles w trackliscie jeden z najlepszych numerów: Sordid (numer 4).
Ale ta plyta to się nazywa PERMUTATION a nie PERMUTATIONS… i jest najlepsza ze wszystkich produkcji Amon Tobina…
lepsza jest supermodified.