Wpisz i kliknij enter

Amp Fiddler – Afro Strut


Amp Fiddler po dwóch latach powraca z nowym, roztańczonym krążkiem, umieszczonym w neo-soulowej stylistyce, otwartej na wpływy jazzu, funku, break beatu i subtelnego house’u. Podobną mieszankę stworzył na debiutanckim albumie, oczarowując słuchaczy utworami, jak choćby „I believe in you” czy „If you cant get me off you mind”. W przypadku „Afto Strut”, Fiddler nie zrywa z kontaktu z poprzednim cd, raczej dopieszcza muzykę nakierowując swoje elastyczne palce na nieznane dotąd konfiguracje biało-czarnych klawiszy pianina. Wraz z zespołem i zaproszonymi gośćmi stworzył płytę o wiele ciekawszą niemalże pod każdym względem.
To miły dla uszu album, mogący śmiało pełnić funkcję ścieżki dźwiękowej do uwspółcześnionej (jeśli ktoś zechciałby nakręcić) adaptacji „Śniadania u Tiffany’ego”. Wiele na krążku „Afto Strut” kawiarnianego klimatu (szczególnie w jazzowym „If I don’t”), estradowego nastroju udzielającego się z m.in. „Heaven”, czy pościelowej zmysłowości przewracającej się z boku na bok przez całą solową twórczość mieszkańca 7 mili. Choć z żalem w głosie stwierdzam, że nie udało się Ampowi nagrać utworu na miarę wspomnianego „I believe in you” – pocieszam się tym, że pulsujący charakter płyty nie pozwolił na takie przejawy artyzmu, gdyż nawet spokojniejsze kompozycje pod względem tempa wyprzedzają nagrania z „Waltz Of A Ghetto Fly”.
Wspomniałem o 7 Mili, miejscu, w którym dorastał Amp, zapewne wiele osób pamięta film „8 Mila”, ukazujący inny krajobraz Detroit, zdecydowanie hiphopowy. Amp przedstawia w szerszej perspektywie muzykalność Motorniczego Miasta, siedziby rythm-bluesowej wytwórni Motown, licznych klubów z muzyką house, zwyczajnych ulic, tętniących życiem. „Afto Strut” może być muzyczną kartką z wakacji, przewodnikiem po stylach, gatunkach Detroit. Postrzegana w takich kategoriach na pewno spotka się z jeszcze większym uznaniem odbiorców, którego nie można odmówić już teraz, parę tygodni po sklepowej premierze.
Warto zastanowić się, czy nie postawić „Afto Strut” na półce obok płyt Dwele, J-Dilli, Motown’owskich klasyków, jak również eksperymentatorów z Detroit. To dobre miejsce, być może najlepsze ze wszystkich, na jakie wpadniesz, bowiem muzyka Ampa to frywolna kołysanka pełna kojących dźwięków.
2006







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
john mcenroe
john mcenroe
17 lat temu

też wydaje mi się że dwójka ma więcej do zaoferowania, przede wszystkim dlatego że Amp śpiewa tu zdecydowanie różnorodniej i z nieco większym dynamitem w głosie, a i stylistycznie jest ciekawiej, zwłaszcza w wymienonym If I Don t (świetna stylizacja na dixie w partiach fortepianu i klarnetu), który to obok Find My Way (ten analogowy, miękki, soczysty bas z Nord Leada, mhmm) podoba się najbardziej. z jedynki chyba tylko Superficial może się równać z tymi perełkami…

Polecamy