Wpisz i kliknij enter

Jacob Kirkegaard – 4 Rooms


To jest delikatna sprawa, kiedy artyści tworzą muzykę, dla której wskazują konkretną inspirację. Przypomnijcie sobie te wszystkie wypowiedzi w stylu „do nagrania tego albumu zainspirowały nas dzieła/pisarstwo/osoba Iksa” (gdzie zmienną jest nazwisko) albo „nagrywając tą płytę staraliśmy się oddać klimat Ygrek” (tu można podstawić konkretną lokację albo góry, morze lub coś innego). To zapewne rzecz gustu, ale chyba w większości przypadków czytając zapowiedzi świecą się nam oczy, a gdy już słuchamy płyty to przecieramy je ze zdumienia. Przykład jaki mi przychodzi na myśl to „Music for Egon Schiele” Rachel’s – nie mogę pojąć, co wspólnego mają wygładzone, delikatne kameralne kompozycje z niepokojącym, demonicznym malarstwem?
Poruszam tą kwestię, gdyż krążek „4 rooms” Jacoba Kierkegaarda jest inspirowany i poświęcony konkretnemu miejscu, w dodatku silnie naznaczonemu – Czarnobylowi. Z tymże, że u duńskiego twórcy inspiracja (pytanie ‘dlaczego?’) oraz zawartość (‘co?’) ściśle łączy się ze sposobem stworzenia – ‘jak?’. Trudno rozstrzygnąć, co było najpierw, tak spójny jest pomysł i jego wykonanie na albumie zrealizowanym przez Touch. Kierkegaard pojechał do napromieniowanej strefy wokół Czarnobyla i tam zrealizował swój album. Wybrał cztery pomieszczenia (podane w tytułach kompozycji), każde nagrywał a potem odtwarzał to nagranie w tym pomieszczeniu. Za każdym razem powtórzył tą czynność 10 razy.
Efekt trudno opisać – długie (12-13 minut) kompozycje, smutne, wzniosłe, w których dochodzi do minimalnych zmian (dźwięki jakby płynęły, falowały), oparte na porażających dronach.
To jednak nie charakteryzuje w ogóle jakości dźwiękowych – to je naprawdę trudno przekazać. Pierwsze słowo, jakie znalazłem to: monumenty. Utwory (cały czas szukam bardziej odpowiedniego określenia) są w istocie monumentalne, wydają się nieprzystępne, brak w nich punktów zaczepienia, trudno też z płytą obcować ‘intymnie’ – słuchanie na słuchawkach pozbawia większości wrażeń. Ale jeśliby je porównywać do pomników, to raczej do berlińskiego Pomnika Holokaustu, a nie do tradycyjnych wielkich rzeźb postaci lub obelisków. Tak jak w tym gąszczu brył można się zgubić i wchodzić w niego mając wrażenie, że jest się coraz bardziej zagubionym, a zaraz okazuje się, że jest się już na drugim końcu, tak jest też z tą płytą. Kierkegaard przedstawia nam cztery wyjałowione, zapomniane przestrzenie i subtelnie rozwijając swoje utwory wprowadza nas w nie coraz głębiej, tym samym dźwięki wtapiają się w umysł i długo nie pozwalają o sobie zapomnieć.
Po takich płytach można znów uzyskać wiarę w to, że muzyka może być sztuką, że dźwięki potrafią powiedzieć coś ważnego. „4 rooms” zawierają w sobie wiele sekretów (a może słyszymy promieniowanie?), dla każdego inny, do odkrycia na własną rękę. Coś niezwykłego.
2006







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
cokolwiek
cokolwiek
17 lat temu

..rownie ciekawy experyment jak i miejsce , no i opis.. choc sluchalem ten album juz kilka razy nadal odkrywam tajemnicze dzwieki, warte przesluchania

Polecamy

Eksperymentalne oblicze RPA – część #40

Nowy rok i nowa część cyklu. Całkiem niedawno wyszły dwa albumy szwajcarskiego producenta Dejota, który nagrał je podczas pobytu w RPA. Poznajcie jego wyjątkową elektronikę!