Wpisz i kliknij enter

Karpaty Magiczne w Poznaniu – relacja

Działalność i twórczość Karpat Magicznych to dla mnie ważny punkt na polskiej mapie muzycznej. Otwarcie przyznam, że ważny nie oznacza od razu uwielbiany, często i z zapałem słuchany. Anna Nacher i Marek Styczyński istnieją w mojej świadomości, doceniam ich twórczość, z pewnymi ale. Warto również podkreślić ich działalność propagatorską – przybliżają zagadnienia z dziedzin biomuzyki, etnomuzykologii, ekologii, czego dobrym przykładem jest ich wspólna książka „Ucho jaka”.    Działalność i twórczość Karpat Magicznych to dla mnie ważny punkt na polskiej mapie muzycznej. Otwarcie przyznam, że ważny nie oznacza od razu uwielbiany, często i z zapałem słuchany. Anna Nacher i Marek Styczyński istnieją w mojej świadomości, doceniam ich twórczość, z pewnymi ale. Warto również podkreślić ich działalność propagatorską – przybliżają zagadnienia z dziedzin biomuzyki, etnomuzykologii, ekologii, czego dobrym przykładem jest ich wspólna książka „Ucho jaka”.

   Zespół rokrocznie występuje w Poznaniu, systematycznie w coraz mniejszym składzie. Tym razem – w minimalnym, dwuosobowym Anna Nacher śpiewała, grała gitarach, Marek Styczyński grał na fletach, fletniach, didgeridoo, różnego rodzaju dzwonkach, instrumentach perkusyjnych. Pierwsze zaskoczenie, jeszcze przed koncertem, to zgromadzone tłumy.























Oczywiście tłumy, jak na koncert Karpat, w zeszłym roku było może około 30-40 osób, tym razem, szacunkowo, trochę poniżej setki. Ten tłok w jakiś sposób przeniósł koncert w inny wymiar.

   Zaczęło się od kameralnych ballad na gitarę akustyczną [choć wzmacnianą] i flety. Tak przeleciały może z 3-4 kompozycje, które kolejno nabierały na sile, miały coraz wyraźniejszą strukturę, były coraz cięższe. Choć ciągle pozostawały piosenkami, zwłaszcza, że Nacher poza wokalizami, śpiewała po angielsku i po polsku. I to jest dla mnie główne ale – owe teksty i sposób ich odśpiewania. Czasem wychodziło to jak przyogniskowa piosenka turystyczna, w dodatku z kosmologicznymi pretensjami. Tym gorzej, co potwierdziła końcówka koncertu, że faktycznie, banały po polsku brzmią jeszcze bardziej banalnie niż po angielsku. Cóż – może to nie moja poetyka.

   Ciekawiej zrobiło się w drugiej części koncertu, w którą weszliśmy dzięki delikatnie rozedrganym pasażom gitarowych dźwięków, z obfitym delayem. Wytworzyła się ambientowa atmosfera, lekko iskrząca, niezbyt łatwa w odbiorze. Co dla mnie dziwne, to chociaż poczułem, jak muzycy otwierają przede mną intrygujące przestrzenie, to trudno mi było w nie wejść. Przepływały obok mnie, nie mogły wciągnąć.

   Po pewnym czasie pojawiły się gitarowe zgrzyty i chroboty, natomiast Styczyński dobrał się do instrumentu- czarnej skrzynki, która była czymś w rodzaju generatora hałasu.























Przestrzeń bardzo się zagęściła, dla mnie stała się o wiele bardziej zajmująca. W tej partii Karpaty brzmiały, jak Faust [do którego poniekąd odwoływały się przez takie wykorzystanie hałasu], tylko że w klimacie bardzo depresyjnym, pozbawionym motoryki. Brzmieniowo zbliżyli się do Calli, The Moglass, za chwilę natomiast przyszło mi do głowy skojarzenie z AMM. To dlatego, że Nacher korzystała z tranzystorowego radia by złapać strzępy z fonosfery.

   Karpaty Magiczne funkcjonują w pojemnej formule, którą sami ukuli – ethnoise. To hasło daje do myślenia, choć momentami może być raczej etykietką, niż credo twórczym. Muzycy równie chętnie odwołują się do muzyki tradycyjne, głównie przez wykorzystywane instrumentarium. Jednocześnie to twórcy świadomi osiągnięć awangardy, którzy potrafią wpleść je w swoje działania.























Choć Nacher nie jest Diamandą Galas, a momentami zbyt bardzo chciałaby być. Jednak najważniejszą kwestią jest dla mnie, jak noise i ethno [brane bardziej jako hasła wywoławcze, niż dosłownie] funkcjonują razem ze sobą. Ten koncert w tym względzie pozostawił niedosyt, pewne rozwiązania były wprowadzane bardziej na zasadzie siłowej niż przyczynowo-skutkowej. W dodatku zbyt wiele było zwykłych piosenek, na elektryczną gitarę i głos, a piosenki, to nie najmocniejsza strona Karpat.

   Mimo tych minusów, koncert w całości był udany, muzycy zdołali przełamać formułę kameralnego występu, która przy tak licznej publiczności nie sprawdziłaby się i zapanowali nad tłumem. Jak zwykle w ich przypadku słuchacze usłyszeli bardzo osobistą wypowiedź, której wielość elementów inspiracji jednak mogła nieco przytłaczać, tak szumnie zwany, wyraz artystyczny.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
3 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Rob_Fleaming
Rob_Fleaming
18 lat temu

Magic Carpathians Project czy Karpaty Magiczne…
są rzeczywiscie magiczni. Pamietam dokładnie, że pierwszym utworem tej grupy, który mnie zachwycił był Mountains over clouds Jak dla mnie Bieszczady późnym latem zapisane w nutach…
pozniej trafilam na trudny album Denega, jeszcze pozniej dowiedzialam sie o ich akcji promujaca ekologie.

Prawdziwi artysci. Wagabundzi.

Szanuje i podziwiam.

pan Tkacz
pan Tkacz
18 lat temu

mea culpa.ucze sie troche tego rzemiosla i nie zamierzam nigdy przestac sie uczyc.bledow staram sie popelniac, jak najmniej.ksiezykiem nie zamierzam zostac, tak jak Nacher nie zamierza pewnie zostac Galas.
a to ze odnosze tworczosc Karpat do innych…no coz, po pierwsze nie porownuje, tylko wlasnie odnosze,np. przywolujac AMM mialem na mysli wlasnie ich wykorzystanie radioobiornikow.to dla mnie zrozumiale, ze jedni artysci sluchaja drugich i przejmuja od nich pomysly, idee, sposoby grania.nic w tym zlego i jesli pisze o czyms takim, to nie jest to pejoratywne w zamierzeniu.
a jesli szukam jakiegos konkretnego punktu zaczepienia, to poszukiwania zaczynam od wlasnej wrazliwosci.
no i nie przekonuje mnie zbytnio argument, ze sa znani za granica.
bo z argumentem, ze sa wielcy trudno mi dyskutowac.
niemniej dziekuje za uwagi.

serpio
serpio
18 lat temu

Karpaty to jeden z niewielu NAPRAWDE znanych na zachodzie polskich projektow. są po prostu wielcy. zwykle recenzent nie mogąc znależć punktu zaczepienia, skłąnia się do dość karkołomnych porównań twórczości Karpat to innych, znanych mu wykonawców. to błąd. pan Tkacz powinien się jeszcze długo uczyć recenzenckiego rzemiosła. Księżykiem nie jest, tak samo jak Nacher nie jest Galas 🙂

Polecamy