Wpisz i kliknij enter

Kills, The – Midnight Boom


Cztery lata temu debiutancki materiał The Kills pt. „Keep On Your Mean Side” znokautował mnie w dwunastu rundach – w tylu piosenkach duetowi Jamie „Hotel” Hince-Alison „VV” Mosshart udało się zawrzeć multum energii za pomocą nad wyraz oszczędnych środków. Jedna przesterowana, bezlitośnie rzężąca gitara, dwa wyraziste głosy i kraftwerkowy rytm automatu perkusyjnego złożyły się na brudną, garażową eksplozję, przesiąkniętą parnym klimatem, również, a może przede wszystkim, erotycznym. Muzyka porywała szorstkością i wykopem, zaś wieloznaczny dialog Hotela i VV nieodparcie uwodził.
The Kills – „Tape Song”

On – fizycznie i wokalnie przypominający młodego Lou Reeda Londyńczyk w skórzanej kurtce i ciemnych okularach, ona – temperamenta Amerykanka z nieodłącznym papierosem, drapieżna piękność o głosie balansującym pomiędzy PJ Harvey a Patti Smith. Charyzmatyczna, nonszalancka dwójka wychowana na Velvet Underground (oniryczno-narkotyczna aura), Suicide (strukturalny minimalizm), The Pixies (ściana gitar), Iggym Popie (wściekłość), Primusie (funkowy feeling) i Joy Division (transowa pulsacja), a jednak dysponująca natychmiast rozpoznawalnym stylem. Ktoś nazwał to „neo post-punkiem”, ale tak naprawdę nie dało się tego wrzucić do jednej szufladki, a już na pewno nie do tej po brzegi wypełnionej rozmaitymi indie-kapelami. Mimo to, drugi krążek, „No Wow” z 2005 r., trochę rozczarował – choć solidny, nie za bardzo różnił się od pierwszego, na dodatek brakowało mu jego świeżości. Oczywiście wokół The Kills nadal było sporo szumu i słuchanie duetu równało się byciu „cool”, acz osobiście skłaniałem się ku innemu znaczeniu tej kalki językowej: chłód tożsamy z obojętnością. Wydana trzy miesiące temu trzecia płyta na powrót rozpala moje uczucia wobec dokonań Hotela i VV i potwierdza, że jako jedni z niewielu pozytywnie zaliczają test hypeu.
The Kills – „Cheap And Cheerful”

„Midnight Boom” stanowi świadectwo dużego postępu. Nie wyrzekając się swoich korzeni, duet poszerzył paletę mrocznych barw i nadał całości nowoczesnego charakteru. Jest to tym bardziej niesamowite, że w ostatecznym miksie The Kills zrezygnowali z nowinek w postaci melotronu i klawiszy, odzierając materiał do surowych podstaw. Kultywowane wcześniej hasło „Less is more” jest nadal aktualne; to nie są jakoś specjalnie skomplikowane, przekombinowane utwory, lecz zróżnicowane brzmieniowo, ekspresyjne killery. Wyzywające i zarazem przebojowe, podszyte zarówno nową falą w duchu wczesnego New Order, jak i nowoczesną, modną giarotroniką ala LCD Soundsystem (Hotel korzystał ze słynnego samplera AKAI MPC60). Duszny „U. R. A. Fever”, roztańczony „Cheap And Cheerful”, hipnotyczny „Tape Song”, szatański „Sour Cherry” – wszystko trzyma równie wysoki poziom. Właściwie każdy kawałek jest potencjalnym singlem, a każda melodia tak chwytliwa, że wbija się w mózg z siłą młota pneumatycznego.
The Kills – „Sour Cherry”

Dwa intensywne kwadranse z muzyką The Kills to prawdziwy dynamit, który w pełni zaspokaja moje zapotrzebowanie na taneczno-gitarowy hałas. Frank Black powiedział kiedyś, że po wysłuchaniu dobrego rockowego albumu człowiek czuje się tak „kurewsko brudny”, że musi wziąć prysznic. Po wysłuchaniu „Midnight Boom” należałoby się raczej wyszorować pastą BHP i pumeksem.
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
fr
fr
15 lat temu

baah, nijak sie ma ta plyta do poprzedniczek. cheap and cheerful to w ogole jakis zart. irytuje mnie coraz bardziej, ze wszyscy nagle chca byc tacy-bardzo-elektro.

Polecamy