Wpisz i kliknij enter

Zamilska – Uncovered

Płyta lepsza niż serial.

Oczekiwania wobec nowej Zamilskiej można przyrównać do oczekiwań odnośnie finałowego sezonu „Gry o Tron”. Zachowując proporcję, rzecz jasna. Niemniej w obu przypadkach mamy do czynienia ze zjawiskiem wychodzącym poza naturalne środowisko. Z jednej strony serial o smokach i magii, który stanowi kanwę do rozważań ideologiczno-politycznych, a z drugiej artystka mocno zakorzeniona w muzyce elektronicznej, o której piszą media na co dzień omijają ten nurt szerokim łukiem. „GoT” dobiegła końca pozostawiając po sobie niedosyt, rozczarowanie i po części kwestionowanie sensu opowiedzianej historii. Z kolei Natalia Zamilska postawiła kolejny, pewny krok w swojej karierze i odwrotnie niż scenarzyści „GoT”, wie dokąd zmierza.

Gdyby „Uncovered” miał być porównany z finałowym sezonem to w kategorii internetowych memów byłby smokiem, a serial Królewską Przystanią (ci, którzy oglądali, wiedzą o co chodzi). Wobec tego zajmijmy się już tylko płytą. Ewidentnie Zamilska zyskuje na popularności w Polsce i poza nią. Na szczęście nie wpływa to niekorzystnie na jej muzykę. Nie ma mowy o dopasowywaniu jej do masowego odbiorcy. Wręcz przeciwnie. Mam wrażenie, że „Uncovered” jest jeszcze bardziej posępny niż rozpędzony „Undone”. Wszelkie wątpliwości powinien rozwiać już początkowy „Message”. Demolujący rytm, głęboki bas, ozdobniki o dalekowschodnim posmaku i paranoiczny klimat. Zamilska po raz kolejny uderza swego beatu mocą, strasząc nie tylko nocą.

Na płycie twórczyni skupia się na swoich demonach. Bez taniej egzaltacji oraz ze zwolnionym tempem wyraża się poprzez muzykę. W tej materii istotny jest utwór „Hospital”. Nowością są głosy, które zostały wykorzystane celowo jako element utworów, a nie jako efekt. Należą one do Karoliny Rec oraz Justyny Wasilewskiej. Najbardziej cieszy, że Zamilska nie zapomniała o plemiennych wstawkach. Nawet w krótkim „Still” spisują się one doskonale. Szczególnie, że zaraz następuje singlowy „Hollow”. Ułożenie utworów też ma znaczenie i o tym artystka wie doskonale. Uważam, że słuchanie „Uncovered” na wyrywki mija się z celem. Jedyne do czego mógłbym się przyczepić to sam środek płyty, który wypada średnio.

Natomiast od „Blind” do końca jest wyśmienicie. „Back” jest nieoczekiwanie stonowany, wprowadza element lekkiego wyluzowania. A wszystko po to, aby wprowadzić nas w utwór „Front”, który przynosi ze sobą transowość i suche uderzenia rytmiczne. Zamknięcie wymyka się łatwej kategoryzacji. Już nie techno, ale ciągle elektronika. Niby eksperymentalna, ale konkretnie zwarta. Dojrzałość plus twórcza wizja dają znakomite efekty. Osobiście jeszcze wyróżnię mojego faworyta – „Dolls”. Jakże doskonała miniaturka, która stymuluje wyobraźnię. Nie ma na co narzekać, to świetna płyta. Niedawno przyznała, że jest perfekcjonistką i stara się przeskakiwać samą siebie. Nie jest to łatwe zadanie, ale póki co Zamilskiej się udaje. Oby tylko nie przeskoczyła rekina.

Untuned Records | 2019
Bandcamp
FB







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Piotr
Piotr
4 lat temu

Brzmi jak King Cannibal.
Fajna płyta!??

Diuna
Diuna
5 lat temu

Pretensjonalne jak wypozowany na groźnie brzmiący metal z Norwegii. Doskonałe jak ostatnie plyty Tobina których nie da się słuchać takie są poważne. Jeszcze ciemniejszy kaptur na głowę proponuję…a bliskowschodnie wstawki?…Bill Laswell chyba wyczerpał temat.

Polecamy