Dla wielu ta płyta będzie zapewne jednym z albumów roku, tym bardziej cieszy, że już na początku roku otrzymujemy prawdziwą dźwiękową perełkę. LCD Soundsystem to James Murphy, człowiek z DFA Records, wytwórni skupiającej kapele grające modnego obecnie disco-punk rocka – to tylko jedna z wielu podobnych akrobatycznych definicji tego, co prezentują takie zespoły jak choćby The Rapture, ChkChkChk czy Black Dice. Murphy zbierał muzyczne doświadczenie grając w kilku kapelach na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat, dziś wreszcie atakuje autorskim materiałem, nagranym wspólnie z Timem Goldsworthym.
Dlaczego jeden z albumów roku? To proste, LCD Soudsystem ma siłę „Echoes” The Rapture, i to właściwie powinno wystarczyć. Mimo, że Murphy trochę bardziej kombinuje z brzmieniem, komplikuje aranż, co chwilę stara się zaskakiwać – album od początku do końca tryska tą samą energią, jaka buchała z przełomowej płty Raptures [wydanej, notabene, przez DFA]. Jest więc bardzo swobodnie, miejscami beztrosko, w większości tanecznie, pulsująco, świeżo. Płyta doskonale przemyślana i zaprojektowana – perfekcyjna, choć sprawiająca wrażenie roztrzepanej i niechlujnej. Elektroniczna, choć sprawiająca wrażenie surowej i szorstkiej. Wreszcie niezwykle przebojowa, choć naszpikowana brzmieniowymi udziewnieniami i eksperymentem. Tutaj nie ma słabych kawałków, każdy ma w sobie coś, dzięki czemu już po kilku przesłuchaniach znamy dokładnie repertuar tego materiału, wciąż jednak chcemy do niego wracać i bujać się w rytmie tych zwariowanych kawałków, a ekspresja głosu wokalisty wciąż zaskakuje – ten człowiek się wydurnia, zaraz potem wpada w melancholię, później ironizuje, wpada w tysiące różnych manier, jednocześnie podśpiewywując sobie w chórkach. LCD Soudsystem garściami czerpie więc z dorobku eksperymentu i funky, pojawiają się tutaj odniesienia do psychodelii lat 70, ówczesnego art-rocka [znakomity, kończący całość „Great Release” przypomina wczesne rockowe dokonania Briana Eno], dyskoteki lat 80 bądź współczesnego, „niechlujnego” podejścia do nowej elektroniki – wszystko obowiązkowo zmieszane, zmiksowane w całość stanowiącą jakość naprawdę świeżą.
Zgodnie z tytułem ostatniego kawałka, dostaliśmy do rąk „Great Release”. Bezwzględna rekomendacja, tego albumu słucha się wciąż z niesłabnącą przyjemnością.
2005

Moj pierwszy kontakt z LCD Soundsystem i…. plytka godna polecenia, wybuchowa mieszanka elektroniki i rocka. A co najwazniejsze w wiekszosci pozytywnie wibrujace kawalki ! 😀
a dla mnie to z kolei lipa totalna; o ile takie !!! czy colder to płytki naprawdę dobre. o tyle lcd soundsystem oferuje podobne wrażenie w gorszym wydaniu; a swojš drogš – to, że black dice nagrywa dla tej samej wytwórni nic nie znaczy, bo muzyka którš gra ten zespół mocno odbiega od tego, co robi reszta DFA
ehh..ja mam te plytke takze i to sa nawet dwie plytki:)disc 1 konczy great release”, ale plytka druga zawiera kolejne 7 kawalkow. po nie tez warto siegnac!
dokladnie, chiciaz bym chcial to lepiej juz nie da sie opisac tego krazka… cala dziewiatka warta grzechu i uznania 🙂
nic dodac, nic ujac – pierwsze wielkie uderzenie w tym roku 😀