Wpisz i kliknij enter

Laura Veirs – Saltbreakers


Wraz z nadejściem wiosny na sklepowych półkach pojawiły tchnące świeżością, przepełnione optymizmem płyty. W ten pozytywny trend wpisuje się najnowszy album pochodzącej z Seattle, uroczej okularnicy Laury Veirs.
Inspiracje wokalistki koncentrują się wokół muzyki klasycznej, punk-rockowej, folkowej i country – wszystkie te wpływy znajdują swoje bogate następstwo i ciągłość na wszystkich wydanych przez artystkę krążkach.
„Saltbreakers” – tak zatytułowany jest najnowszy rozdział z artystycznym życiu wokalistki. To nowa płyta, która wyróżnia się na tle wcześniejszych jej kompozycji zwiększonym stężeniem intymności; jest niemal pamiętnikiem nastrojów i wrażeń, spisanym z łagodnością przypominającą Donne Regine bądź Cat Power. Salbreakers jest również nową nazwa zespołu artystki, znanego dotąd jako Tortured Souls. „Salbreakers” w końcu to także ósmy utwór na płycie, którego słowa powstały wskutek inspiracji powieścią „Possession” A.S. Byatt. Wyczuwalna jest rodzinna atmosfera, jaka panuje między członkami grupy, co dodatkowo ubarwia album i czyni go niezapomnianym, niebanalnym. Prawie dziecięca wrażliwość tekstów Veirs i ich niepohamowana emocjonalność przeplatają się z niezgodą na odstającą od marzeń rzeczywistość.
Eteryczność albumu urzeka od pierwszych akordów – „Pink Light” miękko zachęca do wysłuchania całej płyty, uzależnia od niej zmysły na całe 45 minut. To słodki cukierek o wyszukanym smaku, nie powodujący bólu zębów. „Ocean night song” jest melodyjną sagą, w której Veirs daje popis swojej lirycznej wyobraźni:”The petals of night are unfolding / a mermaids map floats by on the rolling green / Japanese fishing float carries my soul out to the whales / and out to the deep”.
Nagle znajdujemy się w śródziemnomorskim klimacie, na pustej plaży rozlewającej się wokół czystego oceanu…Przysypane piaskiem radio szepcze „Dont lose yourself, dont let yourself be lost”…Otrzepujemy się ze złotego piasku i lądujemy na hamaku przy dźwiękach „Drink deep”. Przedłużamy jednak tę chwilę na energetyczne glissanda w „Wandering kind” i barokową balladowość w „Nightingale”.
Ciekawa historia wiąże się z utworem „To the country” – kawałek nagrany został w chatce Johnnyego Casha i June Carter, w towarzystwie ośmioosobowego chóru baptystów. Delikatny, zwiewny gospel Cedar Hill Choir i dziewczęca barwa głosu Veirs w połączeniu z subtelną gitarą Billa Frisella złożyły się na niepowtarzalną pieśń, na wskroś przesiąkniętą duchową obecnością Casha i Carter.
Śpiew Laury Veirs wzrusza swoją naiwnością, cudownym roztargnieniem, rozbraja zaklętym w nim spokojem i pragnieniem wolności (szczególnie wyraźnym w rozmarzonym „Cast a Hook in Me” czy rzewnym „Black Butterfly”). Nieco drapieżnie i agresywnie dzieje się w gitarowym „Phantom Mountain”, przypominającym dokonania Yo La Tengo czy Le Tigre. Zamykające album „Wrecking” przywodzi na myśl fantazyjną twórczość Sufjana Stevensa. Album wprost bombarduje melodyjnym pięknem, poetycką plątaniną folku i indie-popu…Inspirujące!
2007







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
zaq
zaq
17 lat temu

metafory zbyt zawiłe jak dla ciebie co?

dqweqeqe
dqweqeqe
17 lat temu

typowe sranie w banie….

paide
paide
17 lat temu

okey, to zaczynam egzorcyzmować ;D

autorka
autorka
17 lat temu

jeśli się takową zachwycę, pewnie:)

paide
paide
17 lat temu

Dominiko czy mogę liczyć na jakieś Twoje próby opisu muzyki stricte elektronicznej? Jestem bardzo tego ciekaw ;]

auorka
auorka
17 lat temu

poniosła mnie wyobraźnia. pozdrawiam:)

paide
paide
17 lat temu

Dominiko, kolejna pobudzająca smak historia [i kolejna nieznajoma mi płyta]. Choć muszę przyznać, że w tej recenzji pojawiło się trochę niedbałości, stylistycznych potknięć, mielizn pośpiechu. Ratunkiem staje się malownicza próba oddania nastroju i bardzo przyjemna gra obrazami. Dzięki temu całość łagodnieje i przywraca tekst na odpowiedni poziom opisu. Oby tak dalej!

Polecamy