Wpisz i kliknij enter

Markus Popp – Oval w Poznaniu

Dla mnie był to nie tyle koncert, co raczej odpowiedź – przynajmniej w jakimś stopniu – na pytanie, co Oval obecnie robi, gdzie (artystycznie) jest, co go zajmuje, czy (i jak) poszedł do przodu. Generalnie – jak ma się jeden z najważniejszych (dla mnie, ale chyba nie tylko) twórców muzyki lat. 90 i przełomu wieków, który studyjnie milczy od kilku lat (a wszyscy trwamy w nadziei, że nad „czymś” pracuje). Dla mnie był to nie tyle koncert, co raczej odpowiedź – przynajmniej w jakimś stopniu – na pytanie, co Oval obecnie robi, gdzie (artystycznie) jest, co go zajmuje, czy (i jak) poszedł do przodu. Generalnie – jak ma się jeden z najważniejszych (dla mnie, ale chyba nie tylko) twórców muzyki lat. 90 i przełomu wieków, który studyjnie milczy od kilku lat (a wszyscy trwamy w nadziei, że nad „czymś” pracuje).

Zaczęło się od znaku firmowego Markusa Poppa: kąpieli w strumieniu pokruszonych cyfrowych dźwięków. Jestem prawie pewien, że znałem ten utwór z płyty, dalej pojawił się jeszcze jeden, oczywiście nie były one tylko odegrane, zostały oplecione wieloma dodatkami.



Jeśli chodzi o rzeczy w jakiś sposób nowe, wcześniej nieobecne (a może tylko niedostrzeżone), to trzeba koniecznie wspomnieć o samplach gitary akustycznej, chwilami przypominających pozytywkę. W pewnym momencie zacząłem zastanawiać się, czy Oval przypadkiem nie robi sobie żartów z Fennesza, puszczając oko do słuchaczy. Ten akustyczny moment funkcjonował bardzo ciekawie może głównie dlatego, że nastąpił zaraz po największym natężeniu dźwięku – dość mocnych świdrach, które można by nawet nazwać „noisem”. Z innych smaczków: wyraźne perkusyjne, blaszane sample oraz basowe, mroczne, posuwiste przestrzenie eksplorowane w ostatniej odsłonie.

Ovalowych dźwięków najlepiej słucha mi się z zamkniętymi oczami, ale na koncercie często je otwierałem, aby popatrzeć, na ruchy Poppa obsługującego dwa laptopy. Niemiec był wyraźnie wczuty w tą muzykę, przebywał w niej, uśmiechał się, ruszał głową. Bardzo przyjemnie było obserwować, jak z wyraźną satysfakcją odpalał nowy motyw – wciskał klawisz, a wyraz jego twarzy mówił coś w stylu „teraz posłuchajcie, to będzie niezłe!” albo „teraz wam zagram coś mocnego”. To, żywiołowe niemal zachowanie w dziwny sposób splatało się komputerową naturą jego twórczości i ukazywało jej drugie, skryte, oblicze.















Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
4 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
pt
pt
16 lat temu
pt
pt
16 lat temu

rozmawiałem, ale Popp powiedział oględnie, że tak, nad czymś pracuje (a propos: nie zgubiłeś nie w tym fragmencie bo jest to wystarczająco nowatorskie w stosunku do muzyki, którą już wydał. ?), nie wchodził w szczegóły. może wynikało to z tego, że nie była to rozmowa prywatna, ale bardziej oficjalna – trzy kamery, mikrofon itp. aha, a propos materiału nad którym pracuje, to mówił, że szykuje pierwszą tylko wizualną/graficzną rzecz.

Artur Nowak
Artur Nowak
16 lat temu

Drogi Piotrze, nie wiem, czy rozmawiałeś z Markusem po tym koncercie; ja miałem tą sposobność po jego niedawnym występie w Kolonii (jest strona na EMD). I zadałem mu pytanie od którego Ty zaczynasz: co Oval obecnie robi . Odpowiedź była szczera: nie to, co usłyszeliśmy na koncercie, bo tam Markus używał setupu sprzed około 5 lat. Sam mi to powiedział. Przyznał, że pracuje nad czymś nowym, ale w tej chwili nie uważa za stosowne tego publikować, bo jest to wystarczająco nowatorskie w stosunku do muzyki, którą już wydał. Na koncertach posługuje się starymi patchami , w Kolonii prócz laptopa używał syntezatora Waldorfa, tego samego co przed laty. Jest to instrumentarium i muzyka późnego Ovala i Microstorii, ale niestety nie to, czym zajmuje się teraz. Teraz więcej czasu poświęca swojemu norweskiemu kotu, który lubi siedzieć przy otwartych oknach. Kot siedzi, Marcus marznie. A jak jest mu za zimno, to wychodzi i rozmawia ze swoimi leciwymi sąsiadkami…

pt
pt
16 lat temu

zdjęcia: Marcin Sieradzki

Polecamy