Wpisz i kliknij enter

More – wywiad

Krzysztof Orluk, czyli po prostu More to 21-letni mieszkaniec Zabrza. Muzyk wydał właśnie swój pierwszy album, wydany przez Etalabel „End of the Music”, będący jednym z ciekawszych tegorocznych tego rodzaju wydawnictw w naszym kraju. O swoich pierwszych muzycznych krokach artysta opowiedział Wojtkowi Krasowskiemu. Krzysztof Orluk, czyli po prostu More to 21-letni mieszkaniec Zabrza. Muzyk wydał właśnie swój pierwszy album, wydany przez Etalabel „End of the Music”, będący jednym z ciekawszych tegorocznych tego rodzaju wydawnictw w naszym kraju. O swoich pierwszych muzycznych krokach artysta opowiedział Wojtkowi Krasowskiemu.
Przyznam szczerze, że podczas poznawania albumu „End of the Music” miałem wrażenie, że słucham dzieła perfekcyjnie dopracowanego. Osłupiałem, gdy dowiedziałem się ile masz lat, od jak dawna zajmujesz się muzyką?
Muzyką, a raczej malowaniem pejzaży dźwiękowych zajmuję się od dwóch lat, wcześniej była to niezobowiązująca zabawa samplingiem i eksperymenty rytmiczne na niskim poziomie (to z racji bladego pojęcia dotyczącego masteringu i doboru oraz kreacji brzmień). Fachowe pisma, fora internetowe oraz pasmo prób i błędów doprowadziło mnie do tego, co można usłyszeć na moim debiutanckim CD, z którego jestem zresztą bardzo zadowolony. Podsumowując więc – obcowanie z dźwiękiem trwa cztery lata, ale w formie ambientu dwa.
Mieszkasz w Zabrzu, mieście mocno industrialnym. Czy mogło to mieć wpływ na Twoją muzykę?
Płyta ma być ucieczką od owego zgiełku miasta, odpoczynkiem od sumy tysięcy decybeli drażniących nasze ucho podczas codziennej jego eksploatacji. W tym sensie miasto określać można jako swego rodzaju natchnienie.

Na Twoim debiutanckim albumie pełno tajemniczych tytułów kompozycji. O czym opowiada Twoja muzyka?
Tytuły kolejnych kompozycji to zakamarki mojego umysłu, nazwy najczęściej opisujące brzmienie poszczególnych utworów, bądź pochodne nazw pojedynczych dźwięków, z którymi skojarzyłem odpowiednie słowa. Mają one na celu wprowadzić słuchacza w mistyczny świat muzyki, wymagającej skupienia i refleksji, mają unaocznić piękno codziennej ścieżki dźwiękowej, serwowanej przez naturę, obok której najczęściej przechodzimy obojętni. Jest to ścieżka o tyle niecodzienna, że starałem się ograniczyć do minimum w użyciu sampli przyrody i zastąpieniu ich wykreowanymi na komputerze przebiegami fal. Oprócz śpiewu ptaków czy zwrotów werbalnych cała reszta to proces syntezy. Ponadto, jak mówi podtytuł płyty, chcę pokazać dwie strony życia: pełną organicznych brzmień, oraz tą bardziej odhumanizowaną.
Wyczuwam w Twoim brzmieniu spore fascynacje Biosphere czy VidnaObmana. Trafiłem? Opowiedz o swoich muzycznych fascynacjach.
Tak… transhipnotyczni Vidna Obmana, Steve Roach, Robert Rich czy stłumiony i ciepły Biosphere, Spika; tajemniczy Lustmord, Aquavoice, Brunette Models (Piotr Krzyżanowski), czy miękki Pete Namlook, oraz arytmiczni Autechre… To moi mistrzowie gatunku, fascynacje muzyczne, których jednakże nie kopiuję, nie naśladuję, wytyczam własny styl – styl More.
Zawsze mnie ciekawił proces poszukiwania wydawcy. Jak to wyglądało w Twoim przypadku? Jak to się stało, że swój album wydałeś w EtaLabel?
Tą wytwórnię obserwowałem od samego momentu zaistnienia w sieci. W pewnej chwili pomyślałem, że to co robię nie jest wcale takie złe, może warto by ktoś obiektywnie spojrzał na ten materiał. Nie miałem zbyt wielkich nadziei, chciałem oceny i podpowiedzi, w jakim kierunku podążać. Założyciel Etalbel.com, Grzesiek Bojanek, okazał zainteresowanie, pochlebną opinię o muzyce i zaproponował współpracę. Tak nabrałem wiary w możliwości mojej niszowej muzyki.
Wiemy już o Twoich muzycznych fascynacjach, ale czy muzyka to jedyny kierunek sztuki, jakim się zajmujesz? Co Cię jeszcze pociąga?
Prócz muzyki ciężko mi mówić o uprawianiu sztuki, bo jest to raczej zabawa – chodzi o fotografię. Pstrykam przyrodę oraz przedmioty codziennego użytku – wszystko to, co mi w umyśle się zrodzi, a następnie mielę to na komputerze. Między innymi w taki sposób powstała okładka płyty. Ponadto czasem pisuję wiersze dla mojej kobiety, ale raczej kiepskie, więc ciężko nazwać to sztuką, raczej kaleczeniem języka (śmiech)

Czy posiadasz sprzęt, dzięki któremu mógłbyś grać na żywo?
Płyta „End of the Music” powstała za pośrednictwem stacjonarnego komputera oraz standardowej klawiatury służącej do pisania. Nowsze kompozycje powstają przy użyciu klawiatury sterującej z pokładową kartą dźwiękową, na odsłuchach znanej firmy, a w planach mam dobrą kartę dźwiękową, jednak jest to ciągle komputer stacjonarny… Moim marzeniem jest zagranie live act’u, nigdy tego jednak nie robiłem.
Jesteś młodym człowiekiem i musisz mieć plany na przyszłość. Czy wiążesz je z muzyką?
Na tym poziomie muzyka jest dla mnie oddechem po ciężkim dniu pracy i szkoły, nie jest to muzyka komercyjna, więc ciężko byłoby wiązać z nią plany na przyszłość. Wiem natomiast, że eksperymentować nie przestanę – nie wiadomo więc, gdzie mnie powiedzie ścieżka dźwiękowa. Zainteresowanie niekomercyjnymi brzmieniami jest w naszym kraju nikłe, a co za tym idzie, utrzymanie się z nich jest niemożliwe. Niestety nie można słuchać ambientu podczas sprzątania… to wymaga uwagi i czułego ucha.
Staram się obserwować ewolucję ambientu. Dziś ten kierunek jest mocno powiązany z field recordingiem. Jak sądzisz, w którą stronę teraz podąży ambient?
Ambient jest tak różny, jak wielu jest oryginalnych wykonawców i jak szeroko można eksplorować i eksperymentować z brzmieniem. Tutaj każdy wykonawca wytycza swój własny rozwój i kierunek, nienarzucony przez mainsteam. Field recording dominuje na scenie muzyki otoczenia i nic go chyba nie wypchnie, sam mam własne, choć małe doświadczenie z tą dziedziną. Myślę, że nie jest ważna jakość wstępnego materiału, brudy go umilają, nadają charakteru. Mam tylko nadzieję, że ambient pozostanie wciąż niezależny, nie komercyjny, field recordingowy, a to jak będzie brzmiał, będzie zależało od słuchaczy.
Dziękuje Ci za rozmowę. Życzę pasma sukcesów i radości z tworzenia nowych dźwięków. Powodzenia!

Dziękuję, również życzę wszystkiego dobrego!







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
7 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
KRIS
KRIS
16 lat temu

hej, tak samo sie nazywam. a artykuł jest naprawdę świetny.

more
more
17 lat temu

dzięki Nymus:) pozdrawiam

Nymus
Nymus
17 lat temu

Jestem naprawdę miło zaskoczony, twą produkcją i rozmachem z jakim zaskoczyłeś nas Wszystkich.Dzieło prezentuje się ciekawie i posiada odśrodkowe ciepło(shield alpha) które miło wpada w ucho:)a zarazem daje do zastanowienia ,co kryją kolejne utwory..Pozdrawiam!!

banan
banan
17 lat temu

Zamowie ten material z wielka przyjemnoscia! Nie moge doczekac sie przesluchania go.
Trzymaj tak dalej ziomm!
Pozdrowienia z naprzeciwka! i POWODZENIA!

demon
demon
17 lat temu

pozdrowienia dla ziomka z osiedla juz nie umiem sie doczekac jak uslysze te kawalki ciekawe czy wpadaja dobrze w ucho ale mysle ze tak wiec rob to co lubisz i chcesz pozdro

demon
demon
17 lat temu

pozdrowienia dla ziomka z osiedla juz nie umiem sie doczekac jak uslysze te kawalki ciekawe czy wpadaja dobrze w ucho ale mysle ze tak wiec rob to co lubisz i chcesz pozdro

Parkol
Parkol
17 lat temu

Pozdrowienia dla kolegi z osiedla i artysty :). Pamiętaj moje opinie nie zawsze były profesjonalnie ale szczere 🙂 Powodzenia i ciesze się że robisz taki rodzaj muzyki, ponieważ ludzie bardziej doceniają ciężką pracę niż gównianą komercję 🙂 np. ja 🙂

Polecamy

3 pytania – King Midas Sound

W walentynki ukazał się nowy album projektu Kevina Martina i Rogera Robinsona, a dziś gościmy ich w naszym cyklu mini wywiadów.