Wpisz i kliknij enter

Wytwórnia Ici dailleurs – wszystko o serii Oumupo

Bardzo dobrze się dzieje, że francuska wytwórnia Ici dailleurs zaczyna być widoczna. To nie tylko zasługa pewnych ruchów, które mają na celu bycie dostrzeżonym, ale też bogatego i różnorodnego katalogu. Dotychczas kojarzona chyba głównie dzięki wydawaniu płyt Yanna Tiersena okazuje się mieć interesującą ofertę.         Bardzo dobrze się dzieje, że francuska wytwórnia Ici dailleurs zaczyna być widoczna. To nie tylko zasługa pewnych ruchów, które mają na celu bycie dostrzeżonym, ale też bogatego i różnorodnego katalogu. Dotychczas kojarzona chyba głównie dzięki wydawaniu płyt Yanna Tiersena okazuje się mieć interesującą ofertę. Seria miksów jest oczywiście ruchem, który ma na celu zwrócenie na siebie uwagi, ale w dzisiejszych czasach chyba każda rzecz potrzebuje pewnej charakterystycznej formy [każdy produkt opakowania – ujmując dosadniej] i należy się z tym pogodzić. Jak również trzeba się cieszyć, gdy forma zawiera treść wartą uwagi.

Idea OuMuPo [Warsztatu Muzyki Potencjalnej] czerpie z pomysłu francuskich pisarzy, którzy stworzyli OuLiPo [Warsztat Literatury Potencjalnej], a przed serią miksów powstał też OuBaPo, który skupiał twórców komiksów. Żeby nie zagłębiać się bardzo w historię literatury i sztuk innych – chodzi o to, że artyści ci, przystępując do tworzenia kolejnego dzieła narzucają sobie z góry jakąś regułę. Dla pisarzy z OuLiPo restrykcją było na przykład napisanie książki bez litery e. Można to odczytywać jako wyraz wiary artysty w swoją moc [pychy?], ale też przejaw mądrośći, że prawdziwy rozwój następuje tylko w zderzeniu i zmaganiu się z przeszkodami. W przedsięwzięciu OuMuPo równie ważna jest muzyka, jak i strona graficzna, za którą odpowiadają rysownicy z OuBaPo.























Każdemu 42-minutowemu miksowi towarzyszy 16-stronnicowy komiks. Poza określoną objętością inną naczelną zasadą jest forma loopu [zarówno muzyka jak i grafika muszą mieć ten sam koniec i początek, tak by po złączeniu powstała pętla]. Wszystkie zasady są do znalezienia na stronie http://www.icidailleurs.com/oumupo_en.htm. Warto zwrócić uwagę, jak sfera intelektualna łączy się z partykularną, jedna z zasad Ici dailleurs mówi, że w miksie nie może być więcej niż dwa utwory z tej samej płyty. To warunkuje również pełniejszą prezentację katalogu.

        Oprócz tego, dla każdego albumu są reguły szczegółowe. Tak na przykład Third Eye Foundation [Matt Elliot zapowiedział, że tą płytą ostatecznie zamyka projekt o tej nazwie] zdecydował, że to wytwórnia wybierze dla niego utwory do zmiksowania. Drugi remikser – Rob Swift [z X-cutioniers] postanowił nie tworzyć miksu przed północą, a tracklistę wybierała jego mama. Ostatni jak narazie Rubin Steiner [pseudo uznanego remiksera i dja tworzącego postmodernistyczne miksy, Francuza Frédéricka Landiera] zdecydował się nie pozostawić ani jednej z użytych kompozycji w oryginalnym stanie. A rysujący do trzeciej części Luz postanowił, że nauczy go rysować. Jak widać z płyty na płytę zaangażowanie jest coraz większe.

        A jakie tego efekty? Dla mnie faworytem pozostaje Third Eye, który jak zawsze jest smunty, choć może nieco mniej wściekły. Jego miks nie jest przekombinowany, rozwija się logicznie, ma kilka cięższych momentów, które są równoważone francuskimi brzmienia lżejszego kalibru. Jak zawsze u Elliota ta melancholia, ten spleen, tu nabiera kolorytu zadymionej kawiarni. Zawiódł mnie trochę członek bądź, co bądź formacji nie tylko turntablistycznej, ale też didżejskiej. A nie domaga właśnie w momentach przejść między utworami, poza tym jego selekcja nie zaskakuje w żadnym miejscu, jakieś hiphopy, jakieś triphopy, raz coś szybszego. Zaledwie średniak, a mając takie możliwości należy się bardziej przyłożyć. Natomiast Steiner posiłkując się w dużej mierze katalogiem 0101, czyli elektronicznego pododziału Ici, stworzył przyjemny, zwarty miks. Nie żeby od razu parkietowy, ale nóżka czasem się poruszy i groove unosi się w powietrzu. Może tylko czasem za dużo tricków, jakby to nazwać – bo to nie skrecze, ale takie elektroniczne zacinanie się, co powoduje niepotrzebny natłok. Ale zostaje mu tu odpuszczone, zwłaszcza po końcowych igraszkach z kompozycją Tiersena.

        Jak narazie więc forma nie okazuje się ciążącym bagażem intelektualnym, tylko wyzwaniem, któremu panowie odpowiedzialni za treść raczej podołali. Poza tym, że nazwa wytwórni będzie w obiegu, wiele osób pewnie postanowi zagłębić się w niebłyszczące skarby z przeszłości Ici. A osiągnięcie tego celu to z pewnością rzecz pozytywna. Narazie pozostaje odnaleźć swoje nowe ulubione zespoły we francuskiej stajni [a w wielu z pewnością drzemie potencjał] i wyczekiwać kolejnych części [m.in. Japończycy DJ Krush i DJ Hide, jak również Readymade i Mr Neveux] miksów OuMuPo.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy