Wpisz i kliknij enter

Yorke + Rapture = Arcade Fire

Ten tytuł wielu zniesmaczy, bo jest kolokwialny. Prawda jest zaś taka, że ja to czuje, kiedy słucham płyty „Funeral” zespołu Arcade Fire. Grupa wywodzi się z Kanady, tam też jesienią ubiegłego roku owa płyta ukazała się na rynku. Na przełomie lutego i marca dotarła do Wielkiej Brytanii i z mety spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem krytyki i publiczności.     Ten tytuł wielu zniesmaczy, bo jest kolokwialny. Prawda jest zaś taka, że ja to czuje, kiedy słucham płyty „Funeral” zespołu Arcade Fire. Grupa wywodzi się z Kanady, tam też jesienią ubiegłego roku owa płyta ukazała się na rynku. Na przełomie lutego i marca dotarła do Wielkiej Brytanii i z mety spotkała się z entuzjastycznym przyjęciem krytyki i publiczności. Utwór „Wake up” wpisał się jak sądzę w pamięć wielu, bo otwierał koncerty U2 w trakcie ich trasy. Co poniektórzy wizjonerzy zaczęli kreślić scenariusze nowej sceny muzycznej z Montrealu i wpływu konfliktu kulturowego między francuskojęzyczną większością i anglojęzyczną mniejszością na działania młodych artystów, w tym też muzyków omawianej grupy. Porzucimy oczywiście te futurologiczno-socjologiczne dywagacje i skupimy się na płycie, która chociażby z powodu tego szumu sprawia wrażenie intrygującej.

    Płytę dostałem od obcokrajowca. Przez fakt, iż kolega był konserwatystą muzycznym oraz przez własną niekompetencję językowa, myślałem początkowo, że to płyta z lat 80-tych. Marnej jakości głośniki nie wyprowadzały mnie z błędu, dopiero urok muzyki skłonił mnie do poszukania informacji i okazało się, że płyta jest zupełnie świeża. Dziś trudno poznać co powstało kiedyś, co wczoraj a co powstanie jutro. The Strokes ponoć brzmi jak Velvet Underground, a wczoraj usłyszawszy remix Bloc Party pomyślałem o „A Forest” The Cure (Agnieszka Szydłowska która to puściła pomyślała o Siekierze:)).























To wrażenie uznać mogę za całkowicie uzasadnione, bo muzyka grupy powstała w oderwaniu od trendu, który wyznaczył standard gitarowego grania ostatnich kilkunastu miesięcy. Muzycy wybrali inną drogę niż !!! czy The Rapture, nie ignorując ich dokonań, ba nawet korzystając z ich metod kojarząc ze sobą po prostu inne źródła. Tak więc na „Funeral” nie znajdziemy „disco punka”, a raczej odwołanie do tradycji nowej fali i albumów koncepcyjnych.

    Bo Funeral to podróż, melancholijna ale zarazem traumatyczna, pełna krzyku, wspomnień, tych wyraźnych i tych juz nieco zamglonych. Rodziła się w bólu (kolejno odchodzili członkowie rodzin muzyków) ale i w szczęściu, lider formacji Win Butler poślubił wokalistkę Regine Chassagne. Ten kontrast nastrojów przekłada się na brzmienie, gdyż muzycy na płycie dokonują mariażu dźwięków nie do pogodzenia – punka i potężnych epickich brzmień muzyki koncepcyjnej o pięknej melodii, wyrastającej z ducha Orkiestry Samotnych Serc Sierżanta Pieprza czy dokonań Pink Floyd. Metoda łączenia wody z ogniem bliska jest nowojorskim grupom, tyle że zamiast prozaca w postaci hedonistycznego disco mamy terapie słów, obrazów, która pobudza do myślenia.























Zamiast chcieć podrygiwać nogą, mamy ochotę skakać, krzyczeć i zatracić się bez reszty w zgrabnie kreślonych przez muzyków nastrojach. Chcemy słuchać słów, raz śpiewanych, innym razem krzyczanych, słów radości i smutku, nieustannie wzmacnianych potężnym ale i zarazem prymitywnym brzmieniem gitar. Epicki charakter płycie nadaje ponadto akordeon, smyczki i zgrabnie obsługiwane syntezatory.

    Na płycie słychać wpływ nowego gitarowego grania, mamy cofniętą stopę perkusji, czy niezwykle popularną ostatnio uwypukloną melodycznie linie basu – wynalazek Martina „Zero” Hanneta, do której tak silnie odwołują się muzycy The Rapture. Z drugiej strony jest coś nowego, jest pewien podskórny brud i rozpacz spod znaku The Pixies czy Sonic Youth, silne odwołanie do muzyki amerykańskiej, tej dramatyzującej, wylansowanej w latach 80-tych przez studenckie rozgłośnie radiowe.

    Wrócę do tytułu. Radiohead też wzruszało, też zmuszało do myślenia. Podskórna emocja Arcade Fire przypomina tę choćby z „Creep”, czy „Just”. Muzycy Acade Fire są jednak młodsi i ich brzmienie jest świeższe. O ile punktem odniesienia dla Radiohead była Nirvana i Oasis, o tyle dla młodych Kanadyjczyków punktem tym staję się DFA wraz ze sceną nowojorską i Franz Ferdinand. Nie chcą oni jednak robić fajnej muzyki do tańca (FranzF.) ani zatracać się w dekadencji nowojrskich klubów (DFA). Oni chcą pójść swoją drogą nie lekceważąc tego co dokoła nich. Podobną drogę 15 lat temu wybrało Radiohead. I Chyba mieli racje.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
2 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
cinas
cinas
18 lat temu

Owszem, radiohead debiutowalo plyta rok wczesniej niz oasis. Jednak piszac o punkcie odniesienia mialem na mysli klimat muzyczny panujacy w tamtym okresie na wyspach i w muzyce gitarowej. to negacja tego trendu doprowadzila do pieknych dŸwięków z kolejnych po „Pablo Honey” plyt. Oasis potraktowałem jako symbol brit – popu. Prawdopodobnie rozsšdniej było napisać o Suede lub Blur ( ci póŸniej podšżyli podobnš do radiohead drogš ) ale Oasis wydało mi się brzmieniem, przeciw któremu Yorke i spółka wystšpili. Za słusznš uwagę dziękuję i pozdrawiam.

nice
nice
18 lat temu

a dlaczego nie w recenzjach??

jakoœ sobie nie przypominam, żeby oasis był kiedykolwiek punktem odniesienia dla radiohead nawet w poczštkach kariery, tym bardziej zresztš, że radiohead jest starsze o 4 lata od oasis. chociaż kiedyœ podobno grali „wonderwall” na koncertach.

Polecamy