pod nazwą isan kryje się dwóch pochodzących z wysp muzyków – robin saville i antony ryan. już od połowy lat 90 panowie raczą nas dźwiękami plasującymi się gdzieś między popem a post-technowską elektroniką. dlaczego pop? wystarczy posłuchać linii melodycznych: właściwie większość kawałków isan to dziecięce elektroniczne piosenki, takie melodyjki, które bez trudu potrafią „wpaść w ucho”. wszystko zaś ujęte jest w iście analogowych brzmieniach, i już mogę wyobrazić sobie te nieskomplikowane dziecięce syntezatory z nalepionymi na odpowiednich klawiszach znaczkami: „tu uderzać, po kolei, raz, dwa, trzy, cztery” – ot i mamy melodie isan. dlaczego post-techno? masa jest tutaj wszelkich klikających przeszkadzajek – pstryków, brzęczeń i innych mikro-dźwięków, nadających isanowej muzyce posmaku „glitch-nowoczesności”. generalnie rzecz ujmując: najnowsza płyta duetu może być jednocześnie najlepszą definicją tego, co w całej muzyce wytwórni morr najistotniejsze – jest mocno elektronicznie [ciepło, choć czasem syntetycznie], mocno niezobowiązująco i…ładnie. po prostu. po znakomicie przyjętej „lucky cat” z 2001 roku i wydanym rok później zbiorze singli [„clockwork menagerie”], najnowsze dzieło [dziełko? dziełeczko?] zespołu to konsekwentna kontynuacja morrowych tradycji. nie zdarzy się tu nic, czego byśmy się nie spodziewali. i choć słowa te dla wielu mogą stać się perfekcyjną anty-reklamą jakiejkolwiek muzyki, to w przypadku isan, zaręczam, „muzyka, którą już gdzieś słyszeliśmy” naprawdę koi i potrafi sprawić odrobinę frajdy [warto zwrócić uwagę na przepiękny ostatni, tytułowy kawałek – to prawdziwa perełka, tak miło przypominająca ambientowe dokonania boards of canada] nie ukrywajmy więc: „meet next life” jest płytą „jedną z wielu”, jednocześnie słucha się jej z prawdziwą przyjemnością. ot, muzyka na parę przesłuchań. zaraz potem będzie przecież kolejne morrowe dziełko.
2004
Subscribe
Login
0 komentarzy