Wpisz i kliknij enter

télépopmusik – Angel Milk


Trzy długie lata kazali nam czekać panowie Fabrice Dumont, Stephan Haeri i Christophe Hetier na drugi krążek swego projektu Télépopmusik. Po mocnym debiucie w postaci przebojowego krążka „Genetic World” [pochodząca z niego kompozycja „Breath” do dziś uchodzi za jeden z największych avant-popowych hitów] trio proponuje album, na którym ponownie słyszymy m.in. charakterystyczny głos Angeli McCluskey, ponownie mamy do czynienia z delikatną i stylową elektroniką, ponownie jest modnie i jak najbardziej poprawnie. Pozostaje zastanowić się, czy to wystarcza.
„Angel Milk” z pewnością moglibyśmy nazwać sequelem „Genetic World”. Jak to jednak często z sequelami bywa: choć pod względem technicznym ocierają się nierzadko o perfekcję – ogólne wrażenie jest jednak dość mizerne. Brakuje świeżości, koncepcji, scenariusz rozłazi się, to tu to tam siada atmosfera, wreszcie końcówka również okazuje się rozczarowaniem. Podobnie jest, niestety, w przypadku niektórych fragmentów nowej płyty Télépopmusik. Ten album momentami po prostu powiela patenty znane z „Genetic World” – wspomnieć choćby singlowy „Into Everything”, który niepokojąco mocno przypomina słynny „Breath”. Tak samo jest również z innymi elementami, tak charakterystycznymi na pierwszym krążku Francuzów: wymieszane z elektroniką orkiestracje czy przewijające się partie hip-hopowe [choć w przypadku „Angel Milk” mamy do czynienia z hip hopem wygładzonym, takim hip-hopowym downtempo] – czasami po prostu nudzą. Brakuje świeżości, zaskakujących melodii, materiał w kilku momentach przypomina po prostu perfekcyjnie zagrany, zrealizowany, profesjonalny produkt, za którym jednak nie kryje się zbyt wiele emocji. Być może nie takie są funkcje tej muzyki, być może – miast wywoływać emocje – Télépopmusik ma za zadanie dobrze sprawdzać się jako tło w modnych klubach, jako przyjemny akcent podczas rozmowy, prowadzonej gdzieś w chill-out roomach, na ciepłych i pluszowych sofach. Sęk w tym, że plusz, jaki znajdziemy na „Angel Milk” jest już dość mocno przetarty, wyleniały. Na szczęście bywa tu trochę ciekawiej – choćby w krótkim „Swamp”, gdzie pojawia się ciekawa, lekko zadziorna trąbka, czy w „Ambushed”, który również jest tylko pewnego rodzaju przerywnikiem.. Prócz tego – zbiór mniej lub bardziej udanych kompozycji, zrealizowanych według tłuczonego już od kilku lat przez wszystkich avant-popowców schematu.
Więc chyba jednak nie wystarcza, zbyt często nudzi. Muzyka Télépopmusik powoli staje się nieznośnie przewidywalna. Prawdziwy dramat nastąpi, jeśli na kolejnych płytach tria nic się nie zmieni. Francuska pop-elektronika zjada własny ogon?
2005







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
Maciek Fil
Maciek Fil
18 lat temu

Już gdzieś czytałem bardzo podobną recenzję tej płyty. Nie za bardzo podoba mi się podejście przez pryzmat Genetic World. Uważam, że jednolitość albumu i wykorzystywanie sprawdzonych sposobów muzycznych jest jej zaletą, nie wadą. Co prawda o gustach się nie dyskutuje, ale nie rozumiem co w płycie jest nudnego (prócz utworu 15 minutes) i w jaki sposób autor dostrzegł podobieństwo pomiędzy „Breath” a „Into Everything”..? Mi się to nie udało pomimo ewidentnego skarzenia mojego umysłu podejściem analitycznym właściwym dla studentów muzykologii. Pozdsumowując komentarz chciałem podkreślić, że wcale nie uważam, że Angel Milk to płyta wyjątkowo rewelacyjna, ale chyba jednak przesadzamy z krytyką w jej kierunku. Warto jej posłuchać chociażby dla takich kawalków jak Loves Almighty, Brighton Beach, Close czy Dont Look Back, które są bardzo dojrzałymi kompozycjami urządzonymi z niezłym smakiem.

Polecamy