Wpisz i kliknij enter

Mr. Scruff – Ninja Tuna


Mr. Scruff inaczej nagrywać widocznie nie potrafi lub nie chce; jego muzyka iskrzy się na „Ninja Tuna” dowcipem i kuriozalnymi połączeniami gatunków dokładnie w takim samym stopniu i w takich samych proporcjach, w jakich mieliśmy z tym do czynienia poprzednio. Ciągłe wpadanie na nowe pomysły może być nużące i ten longplay jest na to wyśmienitym dowodem.
Z okładki uśmiecha się gamoniowato grubą i trochę niedbałą kreską pociągnięty tytułowy Tuńczyk Ninja. Charakterystyczna, łobuzerska maniera rysunków Carthyego (który sam zajmuje się oprawą graficzną swoich płyt, live-actów i setów) doskonale oddaje zawartość albumu. „Ninja Tuna” to zbiór niezobowiązujących kolaży, kolekcja tracków brzmiących jak gdyby nagrano je od niechcenia i zupełnie dla zgrywy, ale za to w profesjonalnym studiu. Wystarczy wyobrazić sobie demówkę zmontowaną przez trochę za dużo palącego sprzątacza, który w godzinach pracy zamiast ścierać kurze z instrumentów bawi się konsoletą i samplerami jakiegoś tam, powiedzmy, Amona Tobina. Taka demówka brzmiałaby dokładnie jak „Ninja Tuna”.
Otwierający album „Test The Sound” to krótkie, surowe, podkręcone wsamplowanymi rymami wspomnienie starych dziejów Ninja Tune. Brzmi jak pierwsze kawałki Herbalisera i jest oczywiście porozumiewawczym gestem w kierunku słuchacza. Singlowy „Music Takes Me Up” ze świetnym, knajpowym wokalem Alice Russel, brzmi już zupełnie inaczej – jak bardzo współczesny standard jazzowy, „Fever” epoki samplerów, gdzie główną rolę gra kilka powtarzanych uparcie akordów i lekko swingujący beat (nb. lektura obowiązkowa – niedorzeczny teledysk z jamującymi owocami). „Donkey Ride” to z kolei zupełna zgrywa z lekko latynoskim przechyłem; track nadawałby się świetnie jako podkład do pogodnej reklamy dla dzieci lub do programu o ogrodnictwie.
Music Takes Me Up

„Hairy Bumpercress” i „Whiplash” to znów ukłony w stronę starszych, czysto samplerowych dziejów Ninja Tune, „Nice Up the Function” z kolei, z gościnnym udziałem Roots Manuva, spokojnie mógłby znaleźć się na albumie…tego ostatniego. Tu Scruff bawi się raczej w mimikrę i produkuje po prostu niezły (bo raczej nie wybitny) kawałek dancehallowego beatu i bujającego basu. Kiedy jednak, jak w tym akurat przypadku, Carthy kieruje się w stronę bardzo wyraźnych i utartych konwencji, poziom wyraźnie spada. To Manuva ratuje ten track, bez niego rzecz raczej nie miałaby charakteru.
Dlaczego coś tu nie gra? Wystarczy mały eksperyment: posłuchajcie tracków ze wszystkich albumów Scruffa w losowej kolejności
Z mocniejszych momentów warto jeszcze wymienić „Get On Down”, „Hold On” i „This Way” – trzy ścieżki dryfujące wyraźnie w stronę jazz funku i disco, które bez problemu można by umieścić na składankach z undergroundowymi przebojami zza oceanu z lat 70 i 80. Scruff świetnie się ponoć orientuje w tych klimatach (polecam jego wspólny miks z Jazzanovą – „Southport Weekender Volume 7”) i tę erudycję widać w powyższych utworach jak na dłoni. „Give Up To Get” z kolei stanowi dziwaczne połączenie elementów z „filmowych” kawałków Herbalisera z jednej, oraz przypominających nieco Viberta zabaw z kwaśnym basem z drugiej strony. „Stockport Carnival” zaś to zakończenie dosyć przewrotne; jeśli ktoś jeszcze pamięta Ozomatli, trochę zapomniany projekt ekipy De La Soul, może liczyć na dosyć intensywne deja vu. Latynoskie dęciaki, mnóstwo perkusyjnych dziwadeł i flet, a wszystko to ciągnięte przez trochę ospały beat. Może i taki opis nie brzmi zachęcająco, ale w wykonaniu Scruffa i w kontekście całego albumu rzecz naprawdę się sprawdza i nie osuwa w latynoską cepelię.
Nice Up The Function

Urozmaiceń jest na tej płycie, jak widać, sporo. Dlaczego więc coś tu nie gra? Wystarczy mały eksperyment: posłuchajcie tracków ze wszystkich albumów Scruffa w losowej kolejności. Poza detalami produkcyjnymi niewiele tu się ze ścieżki na ścieżkę będzie zmieniać. Wszystkie utwory będą brzmiały jak wybrane z jednego, wyjątkowo długiego wydawnictwa, a przecież „Keep It Unreal” od „Ninja Tuna” dzieli niemal dekada, i to dekada nie byle jaka. Ostatnie dziesięć lat obrodziło nowymi inspiracjami; samo Ninja Tune sytuuje się przecież w czołówce innowacyjnych tłoczni, Scruff jednak na nowe gatunki i zjawiska pozostaje widocznie głuchy. Werdykt jest więc następujący: tak, ta płyta w istocie daje radę; tak, Scruff na tle całego Ninja Tune jest wciąż muzykiem bardzo osobnym, konsekwentnym i wyjątkowo charakterystycznym – należy to docenić. Problem polega na tym tylko, że konsekwencja zamieniona w metodę zaczyna wyglądać zbyt sztampowo. „Ninja Tuna” to album urozmaicony, ale nie urozmaica na pewno ani dyskografii Carthyego, ani jego tłoczni.
Tylko dla fanów.
2008







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
lacinort.celE
lacinort.celE
15 lat temu

Mi się płytka podoba … fajna, schludna, idealna na słoneczne przedpołudnie.

blind_librarian
blind_librarian
15 lat temu

Tekst ok, licealny trochę ale do przeczytania, ocena płyty natomiast kompletnie przestrzelona w kosmos. Scruff nigdy nie robił niczego innego, z czego nie wiem, jakim cudem powstał zarzut. Gość zawsze wybitnie sklejał i cała radość w odbiorze tej muzy polega na wyłapywaniu skąd te sklejki są i jak je połączył, oraz próbach domyślania się dlaczego. To nie jest muzyka, która kiedykolwiek może przejść jakąś formalną ewolucję – no chyba, że zatrudni chórek półnagich lasek i 40 murzynów z dęciakami – bo jakby pomysł podstawowy zawsze zostanie ten sam. I ten wyjściowy pomysł, na Ninja Tuna jest zrealizowany w paru wejściach po prostu rewelacyjnie.

patrykt
patrykt
15 lat temu

nie czytasz ze zrozumieniem: „spojnosc recenzji opiera sie na czepliwym lancuchu szukania dziur”.

Rado
Rado
15 lat temu

co to znaczy słaby debiut, bo facetowi nie podoba się płyta, która podoba się wam? 🙂 tekst napisany dobrze – a piszę to mimo tego, że mi album też się podoba.

patrykt
patrykt
15 lat temu

podpisuję się pod hmm

hmm
hmm
15 lat temu

Calkowicie chybione podejscie do tematu , spojnosc recenzji opiera sie na czepliwym lancuchu szukania dziur. Slaby debiut na lamach serwisu , plyta zdecydowanie warta uwagi , wyprodukowana pozadnie, jesli nie spodoba sie gatunek jaki prezentuje swoja forma to i tak sprawia wrazenie zrobionej na poziomie.

Polecamy