Potem przyszedł czas na didżejowanie – i coraz większą popularność na rodzimej scenie tanecznej. Ponieważ ze Szczecina do Berlina jest niedaleko, Grzesiek i Wojtek postanowili spróbować swoich sił w stolicy nowej elektroniki. I udało się – ich autorskimi produkcjami najpierw zainteresował się Trenton, a potem kolejne renomowane wytwórnie – Trapez, Crosstown Rebels i Dirtybird. I to właśnie pododdział tej ostatniej – Mothership – prowadzony przez Claude`a Von Stroke`a, opublikował dokonania nowego projektu szczecińskich producentów – Catz`N Dogz. Sukces remiksu nagrania ich mentora – „Who`s Afraid Of Detroit?” (ponad sto euro za egzemplarz winylowego singla w sieci!) sprawił, że dziś Grzegorz i Wojtek debiutują w jej barwach swym pierwszym albumem – „Stars Of ZOO”.
Już wpisanie hiphopowych bitów w estetykę click w otwierającym płytę „Intro” wskazuje, że będziemy mieli do czynienia z niekonwencjonalnymi brzmieniami. I rzeczywiście. Pojawiający się tuż po nim „Sunset In The East (The Nature Boys` Edit)”, łączy w minimalowej formule zupełnie odmienne elementy – narkotyczny wokal i jazzowe dęciaki. W pulsującym funkowym groovem „Omanko” orientalną melodię przecinają dramatycznie brzmiące partie filmowych smyczków. A wszystko to zostaje oplecione brzęczącymi loopami i zanurzone w gęstwinie perkusyjnych efektów. Równie gorący „SF” wpisuje z kolei w house`owe struktury rytmiczne sample wrzeszczących dzieciaków, zestawione z mroczną chicagowską wokalizą. Nawet typowe w wyrazie techno – „2” – oparte na twardym bicie i sonicznych akordach, zostaje podrasowane na plemienną modłę – ukrytą w tle nagrania partią congów.
Te afrykańskie motywy rozrastają się szybko do pełniejszej formuły – aż cztery nagrania z zestawu to hipnotyczny tribal utrzymany w minimalowych ryzach. Otwierający ten segment „Kill The Frog” uzupełniony zostaje przyjemnie buczącym motywem klawiszowym, „My ZOO Is Your ZOO” – szorstkimi akordami o surowym brzmieniu, a „Yes, They Still Play Casio” oldskulową melodyjką wygrywaną na tytułowym instrumencie. O tribal zahacza też drugi miks „Sunset In The East (Vinyl Version)”, w którym wspomniane wcześniej dęciaki zostają podszyte pęczniejącym basem i plemiennymi rytmami. W stronę chicagowskim brzmień ciągnie polski duet w „Confused”. Decyduje o tym charakterystyczna nawijka Monty`ego Luke`a, którą niesie jednak tech-house`owy podkład w kolońskim stylu. „Kaniani” to natomiast detroitowe deep techno spod znaku Moodymana. Ale i tak typowy dla tej stylistyki pulsujący bit oraz ciepłe partie syntezatorów, zostają z czasem zalane mroczną falą chmurnych klawiszy, przeszytych wibrującym loopem.
„Stars Of ZOO” stawia polskich producentów na równi z najlepszymi twórcami klubowej elektroniki z Zachodu. To bogaty w ciekawe brzmienia, pełen świeżej energii i emanujący pozytywnymi emocjami album.
Sprawdź
2008

jak dla mnie najlepsi na Audioriver 2009
„Lepiej i my cieszmy sie z dobrej muzyki niz dissujmy sie nawzajem czy jednego artyste kosztem drugiego. Peace! „otóż to przyjacielu:)
Sienkiewicz wydal trzy albumy – „Recognition”, „Techne” i „Displaced”. Wszystkie trzy sa bardzo dobre, ale sluchajac ich dzisiaj czuc, ze sie nieco zestarzaly. Czubala i CND maja zdecydowanie swiezsze i odwazniejsze pomysly brzmieniowe (szczegolnie ten pierwszy). I dla mnie ich plyty – choc to „zakrawa na groteske” – sa lepsze od plyt Sienkiewicza.
A tak w ogole, to wszyscy panowie sie dobrze znaja, pewnie kibicuja sobie nawzajem i byc moze smieja sie z naszych przepychanek.
Lepiej i my cieszmy sie z dobrej muzyki niz dissujmy sie nawzajem czy jednego artyste kosztem drugiego. Peace!
No fakt nie słuchałem obydwu albumów w całości,bo nie da się słuchac czegoś na siłe,a mnie owe albumy wynudziły. No i właściwie Sienkiewicz wydał dwa albumy „Displaced” i „Techne”.i chyba nie chcesz mi tutaj powiedzieć że tegoroczne wydawnictwa Katsendogsów,i Marcina Chewballi są bardziej pomysłowe,odkrywcze i progressywne,niż prawie że klasyki Sienkiewicza,bo zakrawałoby to na groteskę.
fajnie że wydają i to jest najważniejsze , nasze jest promowane. co do zawartości ….o gustach się nie dyskutuje więc sie wstrzymam….choć cholera powiem – jestem fanem recognition, co nie zmienia faktu że to dobrze iż ludzie na swiecie bawia sie przy muzyce serwowanej przez polaków, dla mnie super.
Albumom Czubali i Catz N`Dogz bardzo daleko do jakiegokolwiek „bezplciowego minimal hałsu”. Założe się, że nie słuchałeś obu tych płyt w całości. Szczegolnie Czubala prezentuje mistrzoska forme. Tam sie po prostu nie ma do czego przyczepic. W przeciwienstwie do poprzednich albumow Sienkiewicza. I żaden remiks mnie nie przekona ze jest inaczej.
Remix „dirty needles” w wykonaniu Sienkiewicza bije na głowe i strąca te dwa albumy ze skarpy.Chyba że ktoś zadowala się bezpłciowym minimal hałsem,w którym nie dąży się do eksperymentowania z formą,szukania wyrazu itd. tylko wałkuje kawałki zgodnie z utartym schematem.Owszem,nie skupiając się na muzyce,chłopakom należy się wielki szacun za rozpropagowanie polskiej muzyki dance za granicami:)
Dla mnie tegoroczne plyty Czubali i Catz N` Dogz to szczytowe osiągnięcia polskiego techno i house`u. To co wydal Sienkiewicz do tej pory zdecydowanie im ustepuje. Jakos nie wydaje mi sie zeby cos lepszego powstalo u nas w tych gatunkach.
Retrospektywnie patrząc na ich dyskografie stwierdzam jedynie że mamy w naszej leciwej Polszy,kilku artystów dużo bardziej utalentowanych w gatunku muzyki jaki nam C&D serwują.
etam..
nasza duma narodowa!