Wpisz i kliknij enter

Kopenhaskie wzloty i upadki dubu

Duńczyk Mikkel Metal podzielił się ze swoimi nowymi konstrukcjami na „Peaks And Troughs”. I po raz wtóry udowodnił, że nie został skażony powielaniem rzeczy i tworzeniem imitacji brzmień pochodzących z Berlina. Autor prowadzi bloga joilet.blox.pl/
Profesjonalista w każdym calu. Filozof – programista dzięki któremu duńska wytwórnia Echocord może szczycić się tym, iż stała się jednym z najważniejszych siedlisk – ośrodków nowoczesnego, eksperymentalnego dubu w Europie. A receptą sukcesu Mikkela Meldgaarda jest prosta zasada. Aby coś wnieść nowego do nowoczesnego dubu nie potrzeba skupiać się tylko i wyłącznie na techniczno-technologicznych właściwościach. Należy zaufać swoim upodobaniom, które nie znają pojęcia „gatunkowość”. I taką poszukiwawczą formułę przemycił on na album Peaks And Troughs.


Wzgórza i dołki, doliny dla Echocorda. Delikatnie i łagodnie pokryte przez dźwiękową podściółkę czerpiące witalną siłę oraz przepastne zasoby z wielu źródeł. Nawet z tych, o których sam Metal może już nie pamiętać lub też nie kojarzyć. Falujące shoegazeowe gitary w kloszardowym idmie „Newson Five” znalazły się tam zapewne podświadomie. Bo jak wiadomo Mikkel nie lubi przyznawać się do wpływów swoich wcześniejszych, rockowych doświadczeń na dubowe dokonania. Idzie on za ciosem w electro biczu „Vision Of Life”, gdzie wyraziste riffy zmieniają perspektywę dotychczasowego pojmowania dubu z bipolarności (ambient – techno) obalając te zasady przy jednoczesnym rozszerzaniu aspektu poznawczego do granic nieskończoności.
Do tego dochodzi sprawa zaangażowania Tikimana na „Peaks And Troughs”. Bo jak wiadomo ten artysta z Karaibów już z nie jednego dubowego pieca jadł chleb (Basic Channel, Beat Pharmacy). Z pomocą Paula St. Hilaire, Mikkel nawiązuje (choć odczuwam, że bez większego przekonania) do songwritingu z Victimizer – swojego drugiego albumu w historii, za to pierwszego (i jak narazie jedynego) dla niemieckiej wytwórni Kompakt.
okładka albumu
Niektórym może to nie podobać się, ale Mikkel nie ma zamiaru wpisywać się na siłę i sztucznie dostosowywać się do ram pod tytułem „brzmieć jak Deepchord”. Dzięki temu nawet minimalistyczne wstawki do niektórych jego nagrań (np. we „Frico”) nie wywołują we mnie „kolońskiej” alergii. Meldgaard po raz kolejny oświeca. Pokazuje, że elektroniczny dub nie musi kojarzyć się jedynie z rozdelayowanymi (nie ma niestety odpowiedniego polskiego słowa na „delay” w tym znaczeniu) w mgle akordami, które towarzyszą sennemu i ospałemu rytmowi techno. Zresztą sygnalizował on na samym początku swojej twórczości, na albumie „Close Selections”.
Swoją oryginalność Mikkel buduje właśnie na estetycznym rozwoju. Który jest wyrazem jego otwartości na wpływ różnych brzmień, na ewolucję współczesnego dubu. Stąd też bliżej mu do bardziej śmiałych eksperymentów Deadbeata i Vitalisa Popoffa aniżeli do zamkniętego w swoich czterech ścianach dub techno pokroju Murmur czy Quanteca. Metal stawia sprawę jasno – synonimem współczesnego dubu nie jest wyłącznie tech dub. To tylko jedno z gałęzi tego postkaraibskiego drzewa. Ten kopenhaski producent wnikliwie bada jego co rusz inne, nowe dźwiękowe słoje. I ta tym polega oryginalność twórczości Mikkel Metala.







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
6 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
smith
smith
15 lat temu

będzie lepiej

stefan
stefan
15 lat temu

czytałem 2 razy i nic nie zrozumiałem. zły dzień? spróbuję jutro…

mallemma
mallemma
15 lat temu

poza tym on nigdy nie był strikte dub-techno, zawsze był taki lounge, ja najprędzej kojarzyłabym z pole.

mallemma
mallemma
15 lat temu

” nie ma zamiaru wpisywać się na siłę i sztucznie dostosowywać się do ram pod tytułem „brzmieć jak Deepchord””, „dub nie musi kojarzyć się jedynie z rozdelayowanymi”, „Zresztą sygnalizował on na samym początku swojej twórczości, na albumie „Close Selections”.” coś mi tu nie pasuje, radziłabym dłużej pogrzebać po odnogach deepchorda zanim napisze się coś takiego, albo chociaż wrócić do deepchord 1-6.

mallemma
mallemma
15 lat temu

zaraz wiedziałam, że tak będzie, peaks and throughs nie zapowiadał nic dobrego, baaa, victimizer i brone & wait też, generalnie zaliczam do płyt nie do przejścia, niesłuchalne pozycje, haha.

paide
paide
15 lat temu

za dużo pisaniny, do tego niezbyt przekonującej, o słabej płycie.

Polecamy