Paweł Gzyl poprosił mnie o stworzenie piątki ulubionych albumów roku 2008 i jednego rozczarowania – tak, aby wszystko opublikować w krakowskim Dzienniku Polskim. Moją ulubioną piątkę ubiegłego roku oraz jednego wyrzutka publikuję również na nowejmuzyce – poniżej. Q-Tip: The Renaissance
Po ten krążek sięgałem z pozycji hip-hopowego turysty, który w tych muzycznych rejonach bywa niezwykle rzadko. Tymczasem z nowym materiałem Johna Fareeda z przyjemnością obcuję do dziś. Dlaczego? Otóż „The Renaissance” to chyba najlepiej zrealizowany album rozrywkowy w tym roku. Dwanaście producenckich perełek, swobodnie rozciągających ramy skostniałego hip-hopu. Kto nie wierzy – niech spojrzy na listę zaproszonych do studia gości. To właśnie dzięki Q-Tipowi Norah Jones sprawia wrażenie, jakby hip-hopem zajmowała się od dziecka. Zaskakujące, acz prawdziwe: „The Renaissance” to płyta roku!
Emiliana Torrini: Me And Armini
Fenomenalny głos z Islandii. Kobieta, która z powodzeniem zastąpiła samą Bjork na ścieżce dźwiękowej do „Władcy Pierścieni” Petera Jacksona. I tak jak ostatnia płyta Bjork raziła wtórnością, tak najnowszy krążek Emiliany Toriini zniewala swym pięknem. Po wydanej dwa lata temu, wyciszonej „Fishermans Woman” przyszła kolej na muzykę nieco bardziej zadziorną, momentami ocierającą się o psychodelię. Emiliana już nie tylko głaszcze, potrafi również drapnąć. I nic nie szkodzi, że w tej dekadzie wydała tylko dwa albumy. Zawsze warto czekać.
Johann Johannsson: Forlandia
Kolejny wykonawca z Islandii. Tym razem – głównie kompozytor, wizjoner, nieustanny eksperymentator. Tegoroczny krążek Johanna Johannsssona to druga część trylogii poświęconej rozwojowi technologii i jej najsłynniejszym amerykańskim markom. Po eksperymentalnym albumie dedykowanym pierwszym komputerom IBM przyszedł czas na materiał inspirowany…historią marki Ford. Brzmi trywialnie? Tylko do czasu: „Forlandia” okazuje się bowiem zestawem przepięknych kompozycji, wykonanych z udziałem 50-osobowej orkiestry. W tworzeniu romantycznych niemal intymnych nastrojów Johannssson nie ma sobie równych. Ten album jest tego kolejnym dowodem.
Flying Lotus: Los Angeles
Dla wielu to właśnie ten krążek najbardziej zasługuje na miano elektronicznej płyty roku. Debiutujący w barwach słynnej oficyny Warp Flying Lotus (Steven Ellison) stworzył bowiem unikalną stylistyczną mieszankę. Niezwykle trudno tym dźwiękom przypiąć jedną etykietę – mamy tu bowiem do czynienia z przepierką sampli bardzo różnego pochodzenia. Zmieszane, zaczynają puszczać swe kolory, w efekcie czego otrzymujemy niemal przypadkową, zaskakująco jednak spójną całość. Dla jednych będzie to bujający, instrumentalny hip-hop, inni dostrzegą w „Los Angeles” po prostu mistrzowstko poprowadzony eksperyment. Wszyscy jednak zgodzą się co do jednego: ten krążek to tegoroczna pozycja obowiązkowa.
Tricky: Knowle West Boy
Po nieudanym „Vulnerable” i następnych pięciu latach ciszy najbardziej niesforny reprezentant trip-hopu wraca na scenę. Wraca z sukcesem – „Knowle West Boy” okazuje się bowiem jedną z najlepszych płyt w karierze Trickiego. Niezwykle prywatna w warstwie tekstowej (Knowle West to dzielnica Bristolu, w której Tricky się wychował), muzycznie szokuje pomysłami. Znajdziemy tu zarówno typowe dla artysty, „upalone” downtempo, jak i melancholijną, zaskakująco dojrzałą akustykę czy – uwaga – blues. Nie wiem, jak będzie brzmiała kolejna płyta Trickiego. Jestem natomiast przekonany, że to „Knowle West Boy” wracać będę jeszcze bardzo długo.
Squarepusher: Just a Souvenir
Mallemma, jedna z czytelniczek nowejmuzyki, określiła ten album mianem „barowego easy-listening” oraz „muzyki do supermarketu”. Następnie stwierdziła, że płytę natychmiast wyrzuciła do kosza. Słuchając „Just a Souvenir” nieustannie zastanawiam się „co artysta chciał nam powiedzieć”. Artysta, którego wcześniejsze albumy to dziś klasyka nie tylko labelu Warp, ale też całej eksperymentującej elektroniki. Tymczasem najnowsze dzieło Toma Jenkinsona bardziej przypomina przypadkowe odrzuty z sesji nagraniowej, niż jej efekt finalny. Po znakoitym „Hello Everything” Squarepusher notuje więc spory kryzys. Brak pomysłów, wtórność, mizeria. Jedno z największych roczarowań tego roku, plasujące się tuż obok nowych krążków Autechre, Portishead czy Thievery Corporation.
Chciałbym 😉
Panie Krzyśku,
z wprowadzenia wynika, że stworzył pan te albumy.
Kurde, koniec mi tu!
najs, najs!
Ja już nie chcę o tym słuchać!
Wkopali wpisem Bruneta i Jacaszek nie będzie się z nim kolegował, o ja , śmieszne no.
Piszcie na admin@nowamuzyka.pl w sprawie tego kodu. Będę wdzięczny za info.
Trzeba coś z tym zrobić, kurczę… 😉 To nie ja, to nie ja. To nie ja byłam Ewą.
Ktos sie tu bawi??? Slabe to.
Tak Tricky Knowle West Boy, to kicha, Treny też.
Ten news może mieć najwięcej postów w historii nowejmuzyki.
Co za jaja. Jaki kod, co się tu stało? Tam niżej o Jacaszku, to jakaś fałszywka z tym BrunetteModels. Nie da się tego usunąć? Michał, co złego, to nie ja. 😉 Oprócz tego, co się pisze, zawsze warto patrzeć, kto pisze. Tylko, że ja także nie byłam Ewą…
A tego postu nie pisał smith. Oj, musicie zabezpieczyć ten portal.
No jaja jak berety. Zaraz Jacaszek będzie BrunetteModels pluł na konsoletę, ha.
co do plyty trickiego, to polowe kawalkow musialem wywalic aby byla zjadliwa, ten cower kylie:) kompletna porazka
osiem podsumowań to jest kilkadziesiąt super płyt do obczajenia. nie widzę żadnych minusów 🙂 tylko się cieszyć.
ja uważam,że bardzo dobrze,że jest kilka. trudno muzykę uśrednić do 10 czy 20. a poza nowa muzyka na wszystkich podsumowaniachw innych serwisach przewijaja sie te same plyty
Trochę dużo tych redakcyjnych podsumowań, może w przyszłym roku pokusilibyście się o jakieś wspólne? Z tych ośmiu diametralnie różnych wynika jedno – ukazuje się tak dużo różnorodnych wydawnictw że trudno wskazać choćby trzy płyty które zauważyłby każdy. No chyba że taka forma podsumowania ma służyć promocji mniej znanych płyt i wywołaniu dyskusji :). Myślę jednak że podsumowanie forumowiczów będzie bardziej obiektywne.
oj, a już myślałam, że tam pojawi się atak, moje podejście było skrajnie naganne 😉