Wpisz i kliknij enter

Za siódmą górą – wywiad

„Rogalów – Piosenki ku pokrzepieniu serc” to nowa płyta projektu Za Siódmą Górą. Rozmawialiśmy z jego twórcą – Wojckiem Czernem. Droga do Rogalowa
Pierwszy album Za Siódmą Górą z 1995 roku nosił tytuł „Muzyka, której świat nie widzi”. Pasuje on również do Twojej nowej płyty. Czy możesz wyjaśnić, co się za nim kryje?
Tytuł ten pozornie wydaje się paradoksalny – ale w rzeczywistości był bardzo adekwatny do chwili, w której się narodził. Na początku lat 90-tych, kiedy nagrywaliśmy najwięcej utworów, coraz istotniejszą rolę w muzyce popularnej zaczęły odgrywać wideoklipy. Również i mnie pytano, czy realizujemy teledyski do swoich utworów. Na to odpowiadałem, że gramy muzykę do słuchania, a nie do oglądania – czyli taką, której świat nie widzi. Było też bardziej ezoteryczne tłumaczenie tego hasła. Na okładce pierwszej płyty widniał szkielet anioła. To miało być przypomnieniem, że coś, czego dziś ludzie nie dostrzegają, kiedyś naprawdę mogło istnieć. Świat jest otępiały – i nie dostrzega duchowego wymiaru swego istnienia.
Debiut Twojego projektu zawierał mroczną muzykę postindustrialną. Nowa płyta przynosi zestaw folkowych piosenek o psychodelicznym klimacie. Skąd ta zmiana?
Już w początkach działalności tworzyłem równolegle dwa rodzaje muzyki: „sakralną”, czyli eksperymentalną i „świecką”, czyli piosenkową. Drugim albumem Za Siódmą Górą miały być właśnie „Piosenki, których świat nie widzi”.
Powstawały one w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Nie miałeś problemów z wyborem?
Oczywiście. Miałem ich bardzo dużo, w sumie około setki. Niektóre zapisywałem na papierze, inne nagrywałem w prostych wersjach. Część powstała jeszcze przed moją przeprowadzką do Rogalowa. Oczywiście te, które znalazły się na płycie zostały na nowo zaaranżowane i nagrane. Nie mogłem się zdecydować jak to zrobić, żeby było w sam raz, tak więc rzeczywiście album powstawał dosyć długo.

Samo nagrywanie płyty też zajęło sporo czasu – pięć lat!
Podszedłem do robienia nowych aranżacji, jak architekt. Zacząłem od stworzenia solidnych fundamentów i szkieletu całej konstrukcji.Wiem, że dzisiaj to nie do pojęcia. Kiedy byłem w liceum, kupiłem sitar i chciałem nauczyć się na nim grać. W jednym z podręczników przeczytałem, że aby „wystarczająco” opanować technikę posługiwania się tym instrumentem, trzeba ćwiczyć, bagatela,… jakieś dwadzieścia lat. Pamiętam, że wtedy było to dla mnie nie do pojęcia. Dwadzieścia lat później zacząłem to rozumieć. Ale myślę, że ten długi proces narodzin wyszedł piosenkom na dobre – nabrały dodatkowych znaczeń i kontekstów, dzięki czemu ludzie odkrywają w nich różne warstwy podczas kolejnych przesłuchań. Przez te lata nabyłem trochę doświadczenia jako aranżer i realizator. To pozwoliło mi zastosować metody stosowane w muzyce eksperymentalnej do nagrywania piosenek – kontrolowany nieład, wprowadzenie przypadkowości i dysonansów, łapanie nastroju chwili. Czasem wybierałem gorsze technicznie wersje, ale bardziej autentyczne, oddające prawdę czasu, w którym powstały. Poza tym nie miałem żadnego ciśnienia – robiłem to w zasadzie dla siebie, nie wiedziałem kiedy, ani nawet czy w ogóle kiedykolwiek ta płyta się ukaże.
Na jakiej zasadzie odbywały się nagrania w Twoim studiu?
Podszedłem do robienia nowych aranżacji, jak architekt. Zacząłem od stworzenia solidnych fundamentów i szkieletu całej konstrukcji. Przeniosłem swe doświadczenia w budowaniu domu na obszar muzyki. Kiedy miałem ogólną wizję płyty, uzupełniałem ją dodatkowymi elementami. Przykładowo – słuchając jednej z piosenek, pojawiło mi się wyobrażenie zielonej łąki. A z takim obrazem skojarzyły mi się dźwięki liry korbowej. Zadzwoniłem więc do Remka Hanaja, który kiedyś współtworzył Księżyc i poprosiłem, żeby wpadł do studia i dograł swoją partię. I tak przez pięć lat, w tzw. międzyczasie, powstawała cała płyta.
O ile gościom z zewnątrz pozostawiłeś instrumenty akustyczne, to sam zająłeś się elektroniką – oczywiście w jedyny dla siebie sposób. Jak gra się na „maszynie Hammonda przewróconej na drugą stronę”?
Mam dużo analogowych maszyn w swoim studio. Ta, o której wspominasz, to stary automat perkusyjny. Kiedyś udało mi się odkryć, że jeśli rytm tej maszyny potraktuję innym analogowym urządzeniem elektronowym z epoki, to z tego rytmu wyłoni się ściana skowytu, czyli coś w rodzaju wezbranego rytmu przewróconego na drugą, nie-rytmiczną stronę. To było bardzo spontaniczne odkrycie, stąd jego dramaturgia i intensywność, której nie mógłbym już powtórzyć. Szczęśliwie zarejestrowałem ten eksperyment, dzięki czemu „Anioł” brzmi tak, jak słychać na płycie.
Kiedyś śpiewałeś bluźnierczy utwór Psychic TV „Unclean”, dzisiaj prezentujesz piosenki o pozytywnym przesłaniu. Co się zmieniło?
Bunt wobec świata, kiedy masz dwadzieścia lat jest czymś absolutnie normalnym, a wręcz nieodzownym dla rozwoju osobowości. Nie można jednak ciągle trwać w tej kontestacji, bo wcześniej, czy później, skończy się to niedobrze. Minęło dwadzieścia lat, przekroczyłem czterdziestkę. Na wiele rzeczy patrzę zupełnie inaczej. Nauczyłem się cenić rzeczy proste. O tym właśnie jest utwór „Smok”. Każdy z nas jest takim smokiem ze zranionym bokiem, który siedzi w mrocznej bramie. Potem spotyka kogoś, kto pomaga mu wylizać się z ran. I powstajemy z martwych. To metafora naszej drogi życiowej, na której najważniejsze jest doświadczenie spotkania z drugim człowiekiem.

Co to znaczy, że śpiewasz ku pokrzepieniu serc?
Czuję się wyobcowany w otaczającym mnie świecie. Media fundują wszystkim wycieczkę do piekła. A ja nie chcę się w nią udać. I myślę, że takich ludzi jest więcej. Dlatego potrzebne jest nam pocieszenie – że nie jesteśmy sami, że wrażliwość to cecha, którą trzeba pielęgnować, a nie wstydzić się jej. Stąd te piosenki.
Dlaczego niektóre teksty z płyty przypominają dziecięce bajki?
Wielu moich przyjaciół zmarnowało swe życie czekając na „coś”, co ma się stać, aby mogli wreszcie spełnić swoje plany, zamiary, marzenia.Uważam, że mimo upływu lat, powinniśmy podtrzymywać w sobie dziecięcą naiwność. To nic złego. Ta cecha pozwala nam zachować dobre życie. Często słyszy się, że ktoś był naiwny, potem został oszukany i teraz jest cyniczny. Owszem, może już go nikt nie oszuka, ale czy on nie oszukuje samego siebie? Ja wolę być naiwny i być może oszukiwany, ale móc spokojnie spoglądać w lustro.
Z Twoich piosenek wynika, że tytułowy Rogalów to niezwykłe miejsce.
To mała wioska, której nawet nie ma na wielu mapach. Może trochę ładniejsza okolica, niż gdzie indziej. Ale taki Rogalów może być wszędzie. Każdy z nas może go sobie stworzyć na własny użytek. Kiedy zakładałem Za Siódmą Górą, celowo wybrałem taką nazwę, bo wydawało mi się, że właśnie znajdujemy się w takim nieistniejącym naprawdę miejscu, w którym nic ciekawego nie da się zrobić, a najważniejsze rzeczy dzieją się gdzieś tam w Londynie czy w Nowym Jorku. Tak było w każdej branży – nie tylko w muzyce. Z czasem okazało się jednak, że nie jest tak źle – wszak, jak mówi przysłowie, „nie święci garnki lepią”. Żyjemy tu i teraz, i nie będziemy mieli innego życia. Dlatego musimy to wykorzystać i docenić. Mówi o tym piosenka „Adam i jego koledzy”. Wielu moich przyjaciół zmarnowało swe życie czekając na „coś”, co ma się stać, aby mogli wreszcie spełnić swoje plany, zamiary, marzenia. Kiedy to „coś” się nie dzieje – tkwią w swej niemożności do końca. Dlatego trzeba odważnie mierzyć ze swymi problemami – oczywiście nikomu nie jest łatwo, ale to tak naprawdę jedyna sensowna droga.
Fot. Wojciech Jargilo







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
5 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments
luCYFERKA22
luCYFERKA22
15 lat temu

Jak dobrze, że znów jest…znowu poruszy mi trzewia i przyprawi o cudowną gęsią skórę…i odklei mi od uszu cały syf, który przykleja się każdego dnia w autobusach, supermatketach i reklamach mimo, że te uszy opłukuje się wciąż sumiennie czymś sensownym…sama radość.

Nierobisz
Nierobisz
15 lat temu

Swietny wywiad.

Też wciąż naiwny
Też wciąż naiwny
15 lat temu

Piękne: „Uważam, że mimo upływu lat, powinniśmy podtrzymywać w sobie dziecięcą naiwność. To nic złego. Ta cecha pozwala nam zachować dobre życie. Często słyszy się, że ktoś był naiwny, potem został oszukany i teraz jest cyniczny. Owszem, może już go nikt nie oszuka, ale czy on nie oszukuje samego siebie? Ja wolę być naiwny i być może oszukiwany, ale móc spokojnie spoglądać w lustro.”

godzilla
godzilla
15 lat temu

Jeden z najlepszych polskich zespołów. Pamiętam jak go odkryłem słuchałem kasetę :Rozmaite oblicza tej samej paszczęki” To było COŚ!!!
Zespół który wyprzedził swoją epokę.

Chciałbym jeszcze aby RONGWRONG wznowiło działalność!

microust
microust
15 lat temu

Cieszą głosy z oddali. Z tajemnych mroków.
Szkoda że rozmowa taka krtka i ogólna, cieszy jednak sam fakt pojawienia się Wojcka w serwisie.

Polecamy