Berlińska wytwórnia Ostgut Ton jest na wznoszącej się fali – sukcesami okazały się zarówno wydane przez nią autorskie albumy Prosumera & Murata Tepeli, Sheda i Bena Klocka, jak również miksy zrealizowane przez rezydujących w prowadzonym przez nią klubie Berghain didżejów.
O ile pierwsze z tych wydawnictw, opublikowane w 2005 roku i firmowane przez Andre Galluziego było prezentacją muzycznego oblicza zdobywającego dopiero popularność klubu, a drugie, autorstwa Marcela Dettmanna, układało się w swego rodzaju raport z berlińskiej sceny techno, tak to najnowsze, zrealizowane przez Lena Fakiego, jest próbą skondensowania monumentalnych, trwających po sześć – osiem godzin setów z Berghain w formule 80-minutowego CD-miksu.
Autor albumu nie jest nowicjuszem na niemieckiej scenie klubowej. Działa na niej już od połowy minionej dekady – początkowo w różnych duetach, a dopiero wraz z początkiem nowego wieku – na własne kontro. Dziś ma na nim kilkanaście winylowych singli, z których spora część została opublikowana nakładem jego własnych tłoczni – Figure i Podium. To właśnie te płyty, wraz z wcześniejszymi didżejskimi setami, sprawiły, że kierownictwo Berghain zaoferowało mu rezydenturę w swym klubie.
Choć przełożenie dramaturgii trwającego kilka godzin setu na format kompaktowej płyty wydaje się niemożliwe, Faki podołał temu zadaniu z zaskakującą zręcznością.
Album otwiera długi segment klasycznego techno – mamy więc tutaj szybkie i mocne bity, na które niemiecki didżej nanizuje kolejne loopy: brzęczące, warczące, łomoczące, wibrujące, świdrujące. Wszystkie nagrania zredukowane zostają do podstawowych elementów, niosących taneczną energię.
Na ten fragment setu składają się utwory mało znanych producentów – choćby „Bauer” Edit-Selecta czy „Raumgestaltung” Romana Lindau, choć nie brak tu również głośnych nazwisk – duetu Collabs, tworzonego przez Speedy J i Chrisa Liebinga („Magnit Express”) oraz Geza Verleya alias Tony`ego Montany („The World Is Yours”).
Mimo, iż po drodze trafiają się wstawki o lżejszym brzmieniu, jak klikające „Lowdown Brittle” Someone Else, to Faki buduje narastające napięcie głównie dzięki ciężkim killerom w rodzaju „Surface Noise” Planetarny Assault Systems. Kulminacją tego segmentu i momentem euforycznego rozładowania emocji, okazuje się autorskie nagranie berlińskiego producenta –„BX3”: mordercze techno o żrącym loopie, przeszyte ogłuszającym dźwiękiem wyjących syren alarmowych.
Od tego momentu Faki zaczyna powoli zwracać się w stronę house`u. Wstępem do zmiany klimatu okazują się dwie wersje nagrania Radio Slave – „Neverending”. Pierwsza, wprowadza modny minimalowy groove, a druga – etniczną wokalizę i latynoskie dęciaki. Dzięki „Eaten Back To Life” duetu Kolijah & Oliver Deutschmann oraz „Found A Place” Tony`ego Lionni, niemiecki didżej infekuje swój set dyskretnymi elementami dubu, by w „Fly Life” Basement Jaxx oddać już całkowicie pola brudnemu, hałaśliwemu, rozśpiewanemu house`owi. Watek ten kontynuują następne utwory – „Feel” Nicka Holdera & Kaje alias Trackheadz oraz „Timbuktu” duetu Ferrer & Sydenham Inc.
Rozwrzeszczane trąbki, ciepłe pasaże klawiszy, miękkie podkłady rytmiczne – wszystko to zostaje w finale przekreślone energetycznym dubstepem: to „Where Is Home?” Bloc Party w remiksie Buriala, idealny finał, łączący masywne bity z rave`owymi wokalami na ambientowym tle.
Słuchając „Berghain 3” rzeczywiście można się poczuć, jak w słynnym berlińskim klubie. Didżejski set Lena Faki idealnie odtwarza panującą tam podczas nocnych sesji euforyczną atmosferę.
www.myspace.com/lenfaki
Ostgut Ton 2009

No cóż .. kulminacyjnym punktem tej płyty niewątpliwie jest utwór BX3, który sprawia że przy odpowiednim nagłośnieniu można zapomnieć przez chwilę gdzie jesteś, aby zanurzyć się w tłum ludzi na parkiecie. Jednak to i utwór Tony`ego to za mało by powrócić do tego wydawnictwa ponownie.
w berghain sporo pieprzacych sie muskularnych gejow – na dolnym poziomie. na gorze, w panoramabar, juz nie.
dla mnie ten mix jest totalnie bez klimatu, nie warto go nawet porownywac do genialnej poprzedniej edycji by marcel dettmann. choc found a place chyba bedzie jednym z najwiekszych parkietowych kilerow w tym roku
tak, Found A Place Lionniego miażdży 😉
uwielbiam Found A Place, ale całego mixu jeszcze nie słuchałem :]
O yes, może ta płytka nie ma najlepszych recenzji w innych magazynach, ale ja zgadzam się z panem Pawłem, Len „wycisnął” z seta esencję tego co dzisiaj dominuje na parkietach. To jest współczesna muzyka taneczna.