Wpisz i kliknij enter

Novika: po prostu śpiewam swoje

O nowym albumie, macierzyństwie, porównaniach z Roisin Murphy i planach na przyszłość z Noviką rozmawia Paweł Gzyl. Zacznijmy od końca. W ostatnim utworze na płycie – „Żabka” – rozlega się dziecięcy śpiew. Kto to?
To moja córka, Nina. Ona teraz śpiewa dużo piosenek, ma taki słodki głosik, więc pomyślałam, że zrobię jej fajną pamiątkę.
Czy gwieździe muzyki klubowej wypada się przyznawać, że jest już matką?
Ja boję się czegoś innego. Tego, że większość dziennikarzy piszących o mojej nowej płycie, wyłapuje tylko jedno – jak Novika zmieniła się pod wpływem macierzyństwa. A ja wolałabym, żeby skoncentrowali się na muzyce.
Ale faktem, jest, że to płyta dorosłej kobiety, a nie młodej dziewczyny.
Nie zatajam swojego wieku, ale nie mam na jego punkcie kompleksów. Owszem, zdarza się czasem, że ktoś podchodzi do mnie w klubie i mówi „pani Noviko”…
(śmiech)
No, co się śmiejesz? Naprawdę tak bywa – może nie w Warszawie, ale w jakimś klubie, gdzie gram po raz pierwszy. To naturalne, że dla osiemnastolatka, to ja już jestem „panią”. Nie wpadam jednak z tego powodu w depresję. Chociaż, jak patrzę na niektóre dziewczyny w klubach, to czasem dopada mnie zazdrość.
E, nie przesadzaj, widziałem Cię ostatnio pół roku temu na Coke Festivalu i wygladałaś bardzo atrakcyjnie.
Czyli nie jest tak źle? To całe szczęście (śmiech).

Nie obejdzie się jednak bez macierzyństwa – bo temat ten podejmujesz w piosence „Mother`s Duty”. Śpiewasz w niej, że kiedy dziewczyna zostaje matką, musi szybko dorosnąć, stać się kobietą, a chłopak jakoś nie przechodzi takiej metamorfozy.
Z tym trzeba się pogodzić. Dziewczyna zmienia się w naturalny sposób – nosi brzuch, przechodzi przez porodówkę, karmi piersią. To radosny czas, ale kiedy wraca do domu z dzieckiem, to chciałaby, żeby chłopak przejął trochę obowiązków. A z tym bywa różnie, nie mówię, że akurat u mnie. (śmiech) Rozumiem, że dla chłopaka to też jest nowa sytuacja, pojawia się inny człowiek, mała istotka, którą nie wiadomo jak dotknąć, nie mówiąc już o przewijaniu. Ale nie chciałam w tej piosence udowadniać, że faceci to świnie.
Miałam zamiar pokazać macierzyństwo od trochę innej strony, napisać coś dla młodych matek, które być może tak, jak ja wykonują nietypowy zawód, chcą realizować dalej swoje pasje, a czasem lubią się wyszaleć. Wyobrażam sobie, że w kryzysowej sytuacji puszczają moją piosenkę na full i śpiewają razem ze mną. (śmiech)
Jestem pracoholiczką. To moja wada.A Ty często szalejesz tak, jak opisałaś to w „Round The Bar”?
Raczej rzadko. A bardzo to lubię. Owszem, co weekend występuję w klubach, ale to zupełnie co innego. W tej piosence chodzi mi o takie wyjście ze znajomymi, kiedy można dać się ponieść nastrojowi chwili. Czasem dzieje się tak na festiwalach – tam, po własnym występie, można się bawić z innymi, choćby z tymi, których na co dzień spotykamy jedynie na Facebooku.
W „Daily Routine” śpiewasz, że czasem wystarczy zmienić drobne nawyki, by życie przestało być monotonne.
Jestem pracoholiczką. To moja wada. Bo najczęściej siedzę przy kompie do późnego wieczora, a kiedy kończę, jest już późno i trzeba iść spać. Jeszcze bardziej wbija w rutynę małe dziecko. Wtedy jest stały rozkład dnia – mleczko, kaszka, drzemka, spacer. Dlatego czasem trzeba sobie powiedzieć: „olewam to!”, obejrzeć film z chłopakiem, przeczytać gazetę czy książkę. Niestety, rzadko mi się to udaje. (śmiech)

W tej samej piosence dajesz też najrozsądniejszą radę na przetrwanie związku – kompromis.
To bardzo trudne. Dlatego ważnym testem jest wspólne zamieszkanie. Chociaż to różnie się kończy. Czasem ludzie mają takie silne przyzwyczajenia, że nie są w stanie z nich zrezygnować.
I wtedy dzieje się to, co opisujesz w „Strangers” – stajemy się sobie obcy.
Ta piosenka nie jest aż tak smutna. Pierwszą jej zwrotkę napisałam już bardzo dawno, a teraz tylko dokończyłam opowiedzianą w niej historię. Nie trzeba popadać w schematy w miłości. Owszem, szalone uczucie się wypala, już nie rzucamy się na siebie jak zwierzaki, ale dalej też może być fajnie – to po prostu dojrzalszy etap związku.
Bardzo mi się podoba na Twojej nowej płycie to napięcie między poważnymi tekstami a radosną muzyką.
To dziwne, bo tym razem, jakby trochę mniej stawiałam na treść. Ale starannie dobierałam słowa – żeby były proste i niebanalne zarazem. Chciałam, by przez to w bezpośredni sposób oddziaływały na słuchacza, który wyłapujące je, będzie tworzył sobie własne skojarzenia.
Po wydaniu debiutanckiego albumu, powiedziałaś, że nie chcesz już być didżejką.
I nie jestem. Podczas występów w klubach, wyłącznie śpiewam do didżejskiego podkładu. Nie odcinam się jednak od tego światka. Jestem zorientowana w temacie.
La Roux to fajne zjawisko, ale oprócz hitów, wszystkie kawałki są tam na jedno kopyto.No właśnie – „Lovefinder” jest bardziej taneczny niż Twój debiut.
Ostatnio dynamiczna muzyka kręci mnie bardziej niż kiedyś. Nie wiem skąd mi się to wzięło na starość. (śmiech)
Dlaczego do tworzenia materiału na „Lovefindera” ściągnęłaś aż tylu gości?
Przy poprzedniej płycie chyba było ich więcej. Tym razem starałam się ograniczać. Ale może faktycznie zaszalałam. (śmiech) Bo jak miałam pracować inaczej? Kiedy potrzebowałam dźwięk klarnetu basowego – dzwoniłam do Tomka Dudy, kiedy chciałam dziecięcy chórek – pojechałam na nagrania do brytyjskiej szkoły w Warszawie. W ten sposób liczba gości rosła w naturalny sposób. Ale najważniejsi byli trzej współproducenci albumu – Fox, Max Skiba i Bogdan Kondracki.
Tego ostatniego to wyciągnęłaś, jak królika z rękawa. Przecież dzisiaj wszyscy kojarzą go z brzmieniem retro w stylu Ani Dąbrowskiej.
A kto produkował płytę Futra?
No tak – masz rację.
Przyszłam do niego po latach, żeby pomógł mi zaaranżować „Strangers”. A on wtedy zaprezentował swoje autorskie pomysły. I okazało się, że myśli bardziej świeżo niż niejeden młody producent. Trafiłam po prostu w świetny moment – kto wie, gdybym wcześniej nie pracowała ze Skibą i Foxem, może to on zrobiły większość „Lovefindera”.

Ale Fox i Skiba też ładnie się spisali.
Fox dał mi kopa, aby zabrać się na poważnie za ten album. Początkowo czułam się trochę zagubiona, miałam parę kawałków ze Skibą, ale czegoś mi brakowało. I wtedy Fox zaprosił mnie na sesję do zaśpiewania w jednym z jego solowych kawałków. I właśnie to zainspirowało mnie do dalszej pracy nad moim albumem. Nawet chciałam zrobić z Foxem więcej rzeczy, ale był zajęty swoim własnym projektem.
I tak wyszło bardzo różnorodnie – sięgnęłaś na płycie po house, disco, electro, a nawet hip-hop i nu jazz.
Osobiście lubię właśnie takie płyty. Weźmy album La Roux – to fajne zjawisko, ale oprócz hitów, wszystkie kawałki są tam na jedno kopyto. Ja wolę urozmaicenie. Chociaż Fox mnie stopował, mówiąc, że materiał robi się „od Sasa do Lasa”. I wtedy rzeczywiście pomyślałam, że może ten jazzowy motyw w „Żabce” to będzie już przesada. W końcu został jednak i chyba udało się stworzyć coś spójnego.
A piszący o „Lovefinderze” i tak porównują Cię do Roisin Murphy, chociaż ja nie bardzo słyszę to podobieństwo.
Paweł, ile masz w domu płyt z nową elektroniką?
Gdybym zaczęła robić jakąś awangardę, to byłabym nieszczera.No, mam trochę…
No właśnie. Dlatego na mojej płycie odnajdziesz tak wiele wpływów, że powstanie dla ciebie nowa jakość. Niestety, większość odbiorców nie posiada tak bogatej płytoteki, a z „nowobrzmieniowych” wokalistek kojarzą głównie Roisin Murphy czy wspomnianą La Roux, stąd, jak sądzę te porównania. Ale nie przeszkadza mi to tak bardzo, bo po prostu śpiewam swoje.
Choć Twoje utwory mają taneczny charakter, to jednak są to nowoczesne, popowe piosenki. Nie miałaś ochoty zrobić coś bardziej eskstrawaganckiego – jakieś minimalu z poszatkowanymi wokalami?
(śmiech) Może kiedyś? Jako poboczny projekt? Na razie mam taką radochę ze śpiewania, że chcę się realizować jako wokalistka i songwriterka. Gdybym zaczęła robić jakąś awangardę, to byłabym nieszczera. A tego chyba nikt nie chce.
To teraz czas na występy.
Mam zupełnie nowy skład koncertowy. Zaprosiłam do współpracy Agima z Öszibaracka, Małego72 i Andrzeja Rajskiego, perkusistę, z którym współpracuję od czasów Futra. Będziemy grać przede wszystkim materiał z nowej płyty. Starsze kawałki jakoś nie pasują do tych obecnych. Może zrobimy tylko jedną czy dwie wrzutki. Ma być ogień!







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy