Wpisz i kliknij enter

Patrick Pulsinger – Impassive Skies

To już ponad osiemnaście lat, od kiedy Patrick Pulsinger rozpoczął działalność didżejską i producencką na wiedeńskiej scenie elektronicznej. Jego surowe i agresywne nagrania szybko utorowały sobie drogę do fanów techno. Nie bez znaczenia była towarzysząca im otoczka estetyczna – Pulsinger lubował się śmietnikowej popkulturze i wykorzystywał ją jako znak rozpoznawczy swych wydawnictw. Jego debiutancki album „Porno” z 1994 należy dziś do klasyków nowej elektroniki. Nic nie straciły ze swej oryginalności również jego współprodukcje z innymi artystami, firmowane nazwami Sluts`n`Strings & 909 czy Private Lightning Six.

Początkowo dla własnej potrzeby Pulsinger powołał w 1993 roku w Wiedniu wytwórnię Cheap. Z czasem jednak to jej nakładem ukazały się płyty Louie Austena, Christophera Justa, Gerharda Potuznika czy samego Roberta Hooda. Podsumowaniem działalności firmy okazało się wydanie w 2003 roku podwójnego albumu „10 Years Of Cheap Records”.

Wraz z nowym wiekiem Pulsinger skoncentrował się na nu-jazzie. Dokumentem tego jest album „Easy To Assemble – Hard To Apart” z 2002 roku, będący efektem jego kolaboracji z innymi muzykami tego nurtu. Zainteresowanie „żywym” graniem sprawiło, że w ciągu ostatnich lat artysta skupił się na rozkręceniu własnego Feedback Studio, w którym oddał się roli realizatora i producenta różnych wykonawców – od Patricka Wolfa do Hercules & Love Affair (właśnie nagrywają tam swój drugi album).

W doskonale wyposażonym w analogowy sprzęt wiedeńskim studiu powstał również materiał na długo oczekiwany nowy album solowy Pulsingera. I oto jest – „Impassive Skies” ukazuje się nakładem Disko B, potwierdzając, że austriacki twórca nadal jest w świetnej formie.

Większość nagrań z płyty oznacza zdecydowany powrót Pulsingera do tanecznej elektroniki. Otwierające całość „Grey Gardens” to szorstkie techno, odwołujące się do wczesnych dokonań producenta z połowy lat 90. Twardy bit i chropowate klawisze niosą tu jednak wtopioną w całość latynoską partię trąbki Franza Hautzingera, jednego z najważniejszych improwizatorów współczesnej sceny europejskiej. W ten sposób Pulsinger wtapia w klubowe rytmy tak lubiane przezeń jazzowe brzmienia – dodatkowo podszywając je jeszcze dubowymi pogłosami.


Podobny charakter ma umieszczony w dalszej części krążka „Thong”. To również motoryczne techno o głębokim pulsie basu – ale tym razem uzupełnione dwoma zupełnie odmiennymi elementami: wibrującymi pasażami kosmicznych syntezatorów i pohukującymi efektami rodem z rave`owej klasyki. Całość wypada intrygująco – zaskakując oryginalnym brzmieniem.

W stronę disco uderzają dwa inne nagrania – „Rise And Fall” i „Blame It”. Choć oba osadzone są na miarowo pompującym bicie, pierwsze ozdabia kąśliwy loop o acidowej barwie, a drugie – wibrafonowa partia klawiszy. Zupełnie inaczej śpiewają w nich zaproszeni wokaliści. W „Rise And Fall” słychać bowiem gejowski falsecik G Rizo, a w „Blame It” – mocny głos Abe Duque w stylu macho. W ten sposób obie kompozycje się uzupełniają – tworząc najbardziej przystępny fragment płyty.

W „Future Back” i „A To Zet” Pulsinger przywołuje rytmy electro, tak niegdyś popularne w wiedeńskim undergroundzie. Daleko im jednak do oczywistości podobnych produkcji sprzed dekady. W pierwszym z nich podłamane bity stanowią zaledwie szkielet kompozycji, o kształcie której decydują gościnnie występujący w niej muzycy: odpowiadający za rozmyte pasaże gitary Christian Fennesz, grający na organach Rhodesa młody jazzman Martin Knorz i konstruujący podkład rytmiczny Sebastian Niessen z SND. W rezultacie „Future Back” przeradza się w niemal kraut-rockowy jam o psychodelicznym rozpasaniu.

Znacznie prostszy w konstrukcji jest „A To Z” – to wymodelowane na energetyczny nu-rave nowofalowe electro, w którym na tle zimnych dźwięków klawiszy rozbrzmiewa dekadencki głos Teresy Rotschopf z wiedeńskiej formacji Bunny Lake. Niby nic wielkiego – ale zrealizowane z wyczuciem stylu.

Na zakończenie albumu dostajemy najdłuższą kompozycję – tytułową „Impassive Skies”. Najwięcej do zagrania ma w niej wspomniany Christian Fennesz – jego cyfrowo poszarpane dźwięki przetworzonej gitary płyną przez cały utwór, niosąc nostalgiczne akordy fortepianu, w które Pulsinger wtapia spowolniony puls o funkowym groovie, otoczony żrącymi efektami.

„Impressive Skies” to niedługa, aczkolwiek wyjątkowo treściwa płyta. Słychać, że wiedeński producent z wielką troską zadbał o jej organiczne i gęste brzmienie. I to właśnie ono jest główną atrakcją tego udanego wydawnictwa.

Disko B 2010

www.diskob.com

www.myspace.com/diskobhome

www.myspace.com/patrickpulsinger







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy