Debiutował w waszyngtońskim podziemiu klubowym, tańcząc w gejowskich klubach go-go. Kiedy przeprowadził się do Berlina, zaczął didżejować, określając dosadnie swój styl jako „Fist-Funk”. Śpiewając i miksując płyty przewędrował kawał świata, od Montrealu przez Moskwę do Tel-Avivu. Po jednym z ostatnich występów w stolicy Niemiec, Mike Vamp z Märtini Brös powiedział, że „Snax jest najbardziej funkowym didżejem w Berlinie”.
Jako producent objawił się w 2002 roku, wydając dyskotekową dwunastocalówkę „No Dancing”. Szybko nawiązał współpracę z innymi artystami – Khanem (tworząc duet Captain Comatose) czy Jamie Lidellem (śpiewając i grając na jego płytach „Multiply” i „Jim”). Dziś ma w dorobku trzy albumy, z których najnowszy – „Special Guest Star” – opublikował nakładem własnej wytwórni Random.
Płyta nie przynosi większej odmiany w jego twórczości. To nadal rozpasane disco i gorący funk wpisane w elektroniczne aranżacje. Choć krążek zaczyna się od musicalowego „Theme From Real Love Studios”, zaraz potem sypia się jak z rękawa taneczne killery, łączące różne odmiany wspomnianych wcześniej gatunków. Najwięcej miejsca Snax poświęca syntetycznemu funkowi w stylu lat 80. W takich utworach, jak „No Show”, „Get In Trouble” czy „Third Time`s A Charm” słychać wokalizy w stylu Prince`a, plastikową elektronikę jak u Cameo i wymodelowane na nienachalny rap rymowanki niczym w nagraniach Zapp.
Są jednak na płycie momenty, kiedy producent sięga do starszych brzmień. Już dźwięczne tamburyny w tytułowym „Special Guest Star” sprawiają, że przypominamy sobie disco z lat 70. Podobnie dzieje się w „Tired Of Talk”, gdzie z kolei ożywają jazzowe reminiscencje, wpisane w jamową atmosferę rodem z płyt gwiazd p-funku w rodzaju Funkadelica czy Parliamentu. „Get Live, Snax” to natomiast nostalgiczne wspomnienie dyskotekowej maestrii grupy Chic – idealnego współbrzmienia gitary z sekcją rytmiczną.
Końcówka albumu ma niemal popowy charakter. Snax sięga tu po piosenkowy soul i funk, w którym nie rytm jest najważniejszy, ale wyrazista melodia. Tak dzieje się chociażby w „Back To Start” (z udziałem samego Lidella) czy finałowym „The Spark”. To właśnie w tych nagraniach Snax daje się lepiej poznać od strony wokalnej – i trzeba przyznać, że radzi sobie całkiem nieźle.
Mimo, iż „Special Guest Star” obywa się bez fajerwerków, fani disco i funku powinni polubić ten album. To solidne granie, osadzone w tradycji, a jednocześnie naturalne i radosne, co przecież jest niezwykle ważne w tych stylistykach.
Random 2010