
Już niebawem ukaże się drugi album René Pawlowitza czyli Sheda – „The Traveller”. Próbowaliśmy z tej okazji przeprowadzić z nim wywiad. Jak się przekonacie – Shed ma znacznie więcej do powiedzenia w muzyce niż w rozmowie.
Na początku lat 90. niemiecka scena klubowa zdecydowanie różniła się od angielskiej. Zaczynałeś wtedy didżejować. Jakie dźwięki preferowałeś?
– Zdecydowanie angielskie techno i hard core.
Powiedziałeś kiedyś, że w latach 1998 – 2002 nie kupiłeś żadnej płyty z nową elektroniką. Dlaczego?
– Znudziło mnie ówczesne techno. Dlatego zerwałem kontakt z tą muzyką.
Zacząłeś publikować własne nagrania w tym samym czasie, kiedy pojawiła się moda na minimal. Twoje produkcje były jednak bliższe klasycznemu techno i house`owi.
– Minimal w ogóle mnie nie interesował. I nadal nie chcę mieć z nim nic wspólnego, cokolwiek ten termin oznacza.
Większość swych wczesnych nagrań wydałeś nakładem własnej wytwórni Soloaction. Ciężko było być w jednej osobie didżejem, producentem i biznesmenem?
– Wcale nie. Łatwiej niż można by sądzić.
Jak zacząłeś współpracę z Berghain i Ostgut Ton?
– Pracowałem z Marcelem Dettmannem w Hard Wax. I dostaliśmy zaproszenie na kilka występów do Berghain. Kolejnym logicznym krokiem było podpisanie kontraktu z Ostgut Ton.
Sądzisz, że Twoja muzyka nabrała nowej energii w Berghain?
– Raczej nie.
Na czym polega fenomen Berghain?
– Profesjonalizm w pracy i miłość do muzyki. Połączenie nie do pobicia.
Czy odczuwasz dużą różnicę w pracy nad singlami i nad albumami?
– Żadnej. Nie pracowałem nad moim pierwszym albumem jako nad nowym projektem, bo była to kolekcja wcześniej zrealizowanych nagrań, które również pasowałyby na dwunastocalówki.
„Shedding The Past” okazało się dziełem ponadgatunkowym. Taka była idea?
– Nie było żadnej idei. Po prostu wymieszałem różne kawałki – to lubię robić najbardziej.
Czułeś presję, że drugim albumem musisz powtórzyć sukces pierwszego?
– Wcale.
Pierwsza część „The Traveller” wypełniona jest połamanymi rytmami. To efekt Twojej fascynacji dubstepem?
– Tak, jak również angielskim techno i hard core`m.
Druga część jest bliższa techno – w wyjątkowo surowej wersji. To Twoja wizja muzyki z Detroit i Chicago?
– Hmmm. Nie wiem. Może?
Muzyka z „The Traveller” raczej ma abstrakcyjny charakter i nie nadaje się do klubów.
– Czemu? Może nie do niemieckich klubów. (śmiech)
http://www.youtube.com/watch?v=pcEWBqscAaw&feature=player_embedded
Dlaczego większość utworów jest tak krótka?
– Ponieważ chciałem, aby kończyły się, zanim staną się nudne. Podczas koncertów wydłużam je, ale przy domowym odsłuchu wystarczy, jak każde trwa trzy minuty.
„The Traveller” to dla mnie wyraz całkowitej wolności artystycznej.
– To dlatego, że chcę tylko robić muzykę – i nic więcej.

dla RA* by uniknąć dwuznaczności.
jakoś RA poświęcił więcej czasu, nie doszukiwałabym się przyczyny w rozmowności :>
hahahaha, rozmowny, nie ma co 🙂
3 minutowe są? :/ gratulacje za dobre chęci przy tak… khm… opornym materiale 🙂