Wpisz i kliknij enter

Rozmowa z dyrektorem Avant Art Festivalu

Na kilka dni przed rozpoczęciem wrocławskiego Avant Art Festiwalu mamy dla Was wywiad z dyrektorem imprezy – Kostasem Georgakopulosem, który obrazowo i z wielką pasją opowiedział o idei festiwalu, czyli o trudnej, ale cennej sztuce łączenia teatru i muzyki na gruncie awangardy. Przypomnijmy, że w ramach Avant Art Festiwalu we Wrocławiu zagrają m.in. Maja Ratkje, James Plotkin & Mick Harris i Alva Noto, a spektakle zaprezentuje m.in. słynny Verdensteatret. Więcej o imprezie przeczytacie na stronie www.avantfestival.pl

Czy da się wprost określić ideę, dzięki której powołano do życia AVANT ART FESTIVAL?

To dziwna i zaskakująca nawet dla mnie kwestia – dlaczego osoba taka jak ja robi taki właśnie festiwal. Zastanawiając się nad tymi dochodzę do wniosku, że wynikło to z mojej naturalnej aktywności. W pewnym momencie pojawiła się we mnie potrzeba dzielenia się z kimś innym jakimś pomysłem, połączona z chęcią zaproszenia takich artystów, których samemu chciałbym zobaczyć i usłyszeć. W moim wypadku jest to taka prosta i nieskomplikowana gotowość do działania, która wynikła też z kontekstu moich działań, z długiego czasu dochodzenia do takiej sytuacji, która umożliwiła mi realizację tego pomysłu. Jestem muzykiem już od bardzo wielu lat – na to nałożyło się wiele innych żywiołów i rozmaitych doświadczeń.

Te doświadczenia nabyłem właśnie będąc muzykiem z długim stażem, operującym na polu – mam nadzieję – twórczości bardzo niezależnej i offowej, ale jednocześnie pracowałem w firmach i korporacjach, dzięki czemu wypracowałem szereg umiejętności związanych z biznesem czy poukładaniem pewnych spraw w kontekście logistycznym. Z niczym się nie spieszyłem – po prostu czekałem na odpowiedni moment, w tym czasie poznając ciekawych i interesujących ludzi, dzięki którym wszystko mogło w końcu realnie zaistnieć. To nie wyglądało tak, że pewnego dnia się obudziłem i krzyknąłem: „miałem sen!”, nie od razu pojawiła się u mnie idea, że chcę robić festiwal. Pierwsze próby były bardzo skromne – zająłem się organizacją koncertów.

Oczywiście też szalenie istotnym jest fakt, że wiele lat temu założyłem swoją firmę o nazwie Tone Industria – to istniejący już ponad osiem lat label, na którego działanie poświęciłem wiele czasu i energii. Pierwszą moją próbą powołania czegoś większego w kwestii występów na żywo był festiwal w Gdańsku, który odbył się w 2005 roku, a trzy lata później udało się wraz z przyjaciółmi zorganizować pierwszą edycję AVANT MUSIC FESTIVAL.

Patrząc na historię i ewolucję – to wszystko zaczęło się pod szyldem AVANT MUSIC FESTIVAL, lecz w chwili obecnej nazwa jest już inna – AVANT ART FESTIVAL. Można więc domyślić się, że zostało poszerzone pole tematyczne i prezentacyjne festiwalu.

To wszystko się ze sobą łączy. Dlaczego festiwal, a nie coś innego? Dlaczego ktoś w ogóle robi festiwal muzyczny, który jest pomyślany jako prezentacja muzyki i sztuki awangardowej? Awangardowej, czyli takiej, która z założenia nie jest komercyjna i nie daje podstaw rynkowych. Skąd właściwie się bierze taka potrzeba? W moim wypadku była to długa i naturalna droga, podczas której pojawiały się rożne aktywności – jak już wspomniałem – wydawnicza i muzyczna. I bardzo powoli zaczęło to ewoluować w stronę stworzenia w sposób naturalny festiwalu.

AVANT MUSIC FESTIVAL był typowym festiwalem muzycznym, nastawionym na awangardową twórczość dźwiękową, natomiast już od dawien dawna moje potrzeby w tej kwestii poszerzały się – nie chcę teraz skupiać się tylko i wyłącznie na muzyce, ale wspólnie z moimi kuratorami poszukujemy jej w rożnych przestrzeniach i kontekstach. Myślę tu o performance, o teatrze, o tańcu współczesnym czy o instalacjach galeryjnych. Najważniejszym jednak dla mnie celem jest chęć pokazywania przeróżnych aktywności artystycznych, w których muzyka występuje, spełniając jednocześnie kilka warunków – musi być w nich bardzo istotnym elementem i nie może być zwykłym dodatkiem czy tłem, musi stanowić nierozerwalną i konieczną część danego przedsięwzięcia.

Poszukujemy więc takich projektów, w których muzyka stoi na naprawdę wysokim poziomie, jest integralną częścią takiego spektaklu czy takiej instalacji. Bardzo interesuje mnie też pewna specyficzna więź pomiędzy artystami – chciałbym widzieć coś w rodzaju symbiozy, swoistej chemii między kimś, kto jest na przykład choreografem tańca współczesnego a kompozytorem. Istnieje wiele takich projektów, z czego większość jest po prostu słaba – na takie nie zwracam uwagi. Istnieje jednak wiele wspaniałych projektów, niezmiernie udanych twórczych połączeń. Moim celem jest wyjście z takiego getta muzycznego, żeby odnaleźć muzykę w ogólniejszym, szerszym kontekście, mając na tę okazję przygotowany określony charakter programowy czy też stylistyczny. To poszukiwanie muzyki na innych niwach, w nowych przestrzeniach.

Obserwując kolejne edycje festiwalu nie sposób nie zauważyć tego, że każda z nich ma swój temat przewodni. W zeszłym roku była prezentacja sztuki węgierskiej, w tym roku jej miejsce zajęła Norwegia. Czy to jest jedno z założeń – prezentowanie za każdym razem sztuki danego kraju – muzyki, teatru, performance czy tańca – jako czegoś oryginalnego i odmiennego od sztuki z innych państw?

Mam rożne doświadczenia na koncie – jestem też producentem muzycznym na festiwalu Era Nowe Horyzonty, które to miejsce jest dla mnie świetne empiryczne – tam też są bloki tematyczne, poświęcone twórczości artystów z danego kraju. Wydaje mi się, że ciekawe dla nas, dla organizatorów i kuratorów naszego festiwalu – jest wyłowienie podstawowych idei – pierwszą z nich jest właśnie wyszukiwanie sztuki awangardowej i eksperymentalnej, ze szczególnym naciskiem na muzykę, bo ona jest oczywiście najważniejsza.

W tych poszukiwaniach ważnym i naturalnym elementem budowania i programowania line-upu festiwalu jest wybór artystów z danego kraju. Od jakiegoś czasu dzielimy festiwal na dwie części – jedna jest związana z prezentacja, w której kluczem selekcyjnym jest miejsce, z którego pochodzą twórcy, a druga jest już częścią międzynarodową. W zeszłym roku mieliśmy Węgry, w tym roku jest Norwegia – taki system w ciekawy sposób zmusza nas do pewnej konkretnej aktywności. I teraz skupiamy się na sztuce norweskiej, ją badamy i eksplorujemy.

Ciekawe są tego konsekwencje – potrzebujemy takich przyszłych inspiracji, rzeczy, które nas dyscyplinują w poszukiwaniu tego, co chcemy pokazać. I właśnie kryterium kraju nakłada na nas pewien rygor. I dzięki niemu najnowsza edycja festiwalu ma ten temat przewodni – Norwegię i jej sztukę – nie tylko muzykę. W tym roku mamy trzy spektakle teatralne, choć trudno powiedzie, że są one „tylko” teatralne – mamy jedną quasi-operę, mamy wspaniały projekt multimedialny, mamy spektakl taneczny. Program jest więc potwierdzeniem tego, o czym mówię.
A zatem w tym roku Norwegia, a prócz niej wykonawcy z innych krajów; muzyka, a obok przedstawienia i pokazy galeryjne. Jako główny twórca festiwalu w jaki sposób zachęciłbyś potencjalnych widzów do uczestnictwa w nim?

Marzy nam się, żeby była prawdziwa emocja. Jest oczywiście wiele innych wspaniałych festiwali, ale my chcemy postawić na coś szczególnego. Artyści, których staramy się zapraszać, dają coś bardzo prawdziwego. Dla mnie ważne jest to, by twórca odwiedzający Wrocław było po prostu autentyczny, dla którego mainstreamowe, komercyjne czy rynkowe uwarunkowania są naprawdę mało istotne, dla którego aktywność i szczerość przekazu jest priorytetem.

Myślę, że u nas możecie zobaczyć i usłyszeć projekty, które maja taki bardzo prawdziwy, esencjonalny i emocjonalny punkt wyjścia, które są naturalne do bólu, wręcz soczyste w emocji. A jednocześnie bardzo różnorodne i oryginalne. To też realizacja idei, żeby zapraszać artystów z danego kraju, co wydaje mi się być interesujące. Intrygujące jest to, że twórcy norwescy też się bardzo różnią między sobą, eksponują zupełnie rożne sytuacje. To jest dla nas najważniejsze – emocja, prawdziwość, bardzo wysoki poziom merytoryczny i nowe doświadczenia. Staramy się zapraszać artystów, których nigdy wcześniej nie było w Polsce, żeby ich występy były dla nas czymś nowym. Moja końcowa myśl jest następująca – wiem że robimy trudny program, że festiwal ma projekty często niełatwe w odbiorze.

Ale dzięki naszej pracy i temu, jakich artystów zapraszamy, mamy szansę ich sztukę przybliżyć, wyjaśnić, dać widzowi jak najlepsze warunki dla jej odbioru. Chcemy zainspirować publiczność, pokazać jej to, co ważne, nowe i oryginalne, czego często po prostu u nas nie ma lub pojawia się bardzo sporadycznie. Nie możemy przecież jeść za dużo trufli albo gorzkiej 85-cioprocentowej czekolady. Na naszym festiwalu zobaczycie projekty bardzo rzadkie, którzy często nigdy wcześniej w Polsce nie gościli i których – być może – więcej już nie zobaczycie.

Rozmawiał: Rafał Jęczmyk







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy