Wpisz i kliknij enter

Interpol – Interpol


1. Zacznijcie od tytułu i oprawy wizualnej. Nie musicie się wysilać. W kwestii nazewnictwa w zupełności wystarczy wasze nazwisko/pseudonim/nazwa zespołu (nawet jeśli to wasz czwarty longplay i mieliście już epkę pod takim tytułem, tak jak w omawianym przypadku). Za okładkę posłuży wykonana w pośpiechu grafika komputerowa. Obraz zdobiący najnowszą płytę Interpol, czyli rozpadająca się nazwa grupy na czarnym tle (jakże symboliczne, jak później wykażemy), to idealna ilustracja tej genialnej prostoty. Pamiętajcie – czas to pieniądz, lub może ciasto pieniądz, w każdym razie nazewnictwo i szata graficzna to mało istotne detale, a przed wami najważniejsza misja: pisanie, nagrywanie i produkcja muzyki.

2. Załóżmy, że na początku wieku wydaliście album który powalił wszystkich i przez wielu uważany jest za debiut pierwszej dekady stulecia w swojej kategorii. Wasza druga płyta była dojrzalsza, ale mniej powalająca. Trzecia spotkała się z najchłodniejszym przyjęciem, zresztą nie bez powodu. Bez wątpienia ciąży nad wami presja „genialnego debiutu”. Co robić? To oczywiste – powrócić do korzeni, które przyniosły sukces i uznanie. Zauważmy, jak płynnie połączy się to z ascetycznym artworkiem i tytułem całości. Wystarczy połączyć kropki, a linie same się ujawnią.







3. Aby nagrać słabą płytę, przede wszystkim należy grać tak, jakby przez ostatnie dziesięć lat nie zmieniło się zupełnie nic. Na świecie, w waszym kraju, mieście i w waszym życiu. Nie wykazujcie żadnych tendencji do wprowadzania jakichkolwiek zmian, eksperymentowania czy choćby próby poszerzenia środków wyrazu. Walczcie z podobnymi przejawami u kolegów z zespołu, jeśli wykazują takowe, i przy okazji „róbcie swoje”, czyli grajcie w poprzek tego, co oni. Być może jeden z nich zwyczajnie odejdzie, tak jak basista Carlos Dengler, który tuż po sesji nagraniowej opuścił Interpol – tłumacząc, że tak naprawdę nigdy nie lubił swojego instrumentu. Nie zapominajcie jednak, że w tym biznesie nie ma ludzi niezastąpionych.

4. Jak się rzekło, bądźcie zachowawczy. Nie obawiajcie się przekroczyć granic autoplagiatu („Barricade” to dosłowna muzyczna powtórka z „Obstacle 1”, nawet tytuły mają ze sobą coś wspólnego – świadomy to zabieg, czy nie?). Te same riffy gitary i linie basowe, te same nerwowe bębny i teksty. Tak jak w przypadku Paula Banksa, który pomimo 32 lat na karku, nadal cierpi na młodzieńczy angst. Nie przejmujcie się więc, jeśli zarzucą wam, że wcześniej zdarzała się wam pierwszorzędna poezja („Not Even Jail”), a teraz piszecie kawałki w stylu „Show me yoru midnight desires”, wyśpiewując je z trudem, bo odbija się wam własny ogon. Przynajmniej się najedliście i byliście jeszcze na tyle dobrzy, żeby podzielić się z fanami. Jest ich wielu, więc trzeba rozmienić się na drobne. Statek tonie, a Interpol gra dalej. Tak wygląda teraz ten biznes.

5. Na koniec trzeba jednak dodać i podkreślić z całą stanowczością, że nagranie słabej płyty to jak zabawa w rosyjską ruletkę. Nieprzychylni wam będą mówić, że stoicie w miejscu, więc de facto cofacie się, zaś wasz własny styl dławi się samym sobą. Nowych fanów raczej nie pozyskacie, starych nie stracicie, ale ci ostatni, mając ochotę posłuchać waszej muzyki, prawdopodobnie wybiorą udany debiut, którego poziom tak bardzo chcecie osiągnąć (a może wcale nie?). Albo pójdą na koncert. Niech owa płyta będzie więc pretekstem do światowego tournee, które tłumnie zgromadzi waszych chlebodawców. Taki biznes, panie i panowie. A że nagraliście nudny, wtórny i słaby album? Pytanie brzmi:








Matador, 2010







Jest nas ponad 16 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy