Jak na razie zdążyli wydać zaledwie dwie epki oraz jeden długogrający album, a już mogą pochwalić się tym, że ich debiut zdobył status złotej płyty w Nowej Zelandii i nominację do tytułu roku w rankingu BBC „Sound of 2011”. Tak, tak, Europa także zaczyna powoli wariować na ich punkcie. Młode pokolenie bitników wkrótce może ujrzeć w nich swoich idoli a singiel „Young Blood” ma wielkie szanse stać się ich hymnem.
Najzabawniejsze jest to, że The Naked And Famous nie zarejestrowali na debiucie ani jednego odkrywczego dźwięku. Poszerzyli jedynie nieznacznie granice wytyczone przez swoich rówieśników z The XX, MGMT czy M83. Do gotowego przepisu indie-electro-popu dorzucili spore ilości nieokiełznanej i zarazem naiwnej, młodzieńczej energii. Pogrzebali także nieco w historii, bo pojawiają się w ich muzyce dalekie echa Nine Inch Nails, taneczno-rockowe wtrącenia New Order i dyskotekowe rytmy lat ’80. Za mikrofon chwyciły dwie osoby: Alisa Xayalith oraz Aaron Short. Ale to właśnie Alisa stanowi siłę napędową zespołu. Wokalistka w specyficznej manierze wykrzykuje teksty piosenek i to stanowi właśnie główny atut oraz znak rozpoznawczy Nagich i Sławnych. Alisa stanowi siłę napędową zespołu. Wokalistka w specyficznej manierze wykrzykuje teksty piosenek i to stanowi właśnie główny atut oraz znak rozpoznawczy Nagich i Bogatych. Na „Passive Me, Aggressive Me” pojawiają się także spokojniejsze momenty w postaci uroczych, elektronicznych ballad „No Way” czy „The Ends” , w których Alisa zmysłowo szepcze nam do ucha, przywołując na myśl dream pop spod znaku Bat For Lashes. Za to kawałek „Spank” jak nic mógłby znaleźć się na którejś z płyt Björk, a słuchając instrumentalnego „The Source” ma się wrażenie, jakby za konsoletą stał we własnej osobie Trent Reznor.
The Naked And Famous wiedzą dokładnie czego chcą i jakimi środkami mają uzyskać założony efekt. Przebojowość i dobra zabawa ma przybrać formę artyzmu, w którym pobrzmiewa nutka melancholii. Bez zbędnego patetyzmu i wydumania, za to szczerze i z młodzieńczą ufnością. Kupuję to jak nic. Na koniec warto jeszcze wspomnieć o teledyskach, jakie nakręcił dla kolektywu duet reżyserski, w skład którego wchodzą Campbell Hooper oraz Joel Kefalin. Kawał dobrej roboty i wizualne dopełnienie bardzo udanej debiutanckiej płyty.
Somewhat Damaged, 2010