Wpisz i kliknij enter

Various Artists – 20 F@%&ing Years Of Planet E


Kiedy 24 lipca 1701 roku, francuz Baron le Cadillac zakładał nieopodal Wielkich Jezior osadę, były to początki niezwykłej masy krytycznej, a raczej miasta magnesu. Przemysł ciężki i metalurgia pchnęła je do początków wielkiej ery motoryzacji, która na początku XX wieku zapewniła mu rozkwit. Przemysł ludzki doprowadził do nowych początków elektroniki, do wywracania umysłów na drugą stronę, poszerzania ich percepcji, muzycznej inkwizycji do miast, domów, głów. Po ponad stu latach od motoryzacyjnego boomu Detroit niszczeje i karleje, ale industrialna pustynia inspiruje i inspirowała – milionom ludzi zapewniła spełniony amerykański sen, milionom ludzi zapewniła muzyczną bezsenność. Carl Craig, jeden z mieszkańców Motor City postanowił na krążku zawrzeć 20 lat życia, jednocześnie potwierdzając tezę o wyjątkowości tego miasta. To droga detroit techno, a nade wszystko muzyków którzy są skupieni wokół jego wytwórni Planet E. Ich jubileuszowa kompilacja ukazuje wielkość i wielość działania.

We wszystkie barwy które składają się na pejzaż Detroit wprowadza wibrujący deep house Moodymanowego klasyka – „Dem Young Sconies”. Oprócz legend – wspomniany Moodyman, Kenny Larkin, Urban Tribe – są też młodsi, złowieni już w sieci założonej w nowym obiecanym mieście – Berlinie. Martin Buttrich, prezentuje tech-houseowy nurt, a połamanym, zniekształconym 8 bitem, pękającym od różnorodnych sampli częstuje Recloose. Pojawia się też chicagowski house w wykonaniu Naomi Daniel i Gemini czy mistrzowie dubtechno Quadrant, z utworem „Hyperprism”, z EPki wydanej w 1993 roku (!). W końcu, za wieloma maskami pojawia się sam Craig, jako 69, Paperclip People czy w rewelacyjnej Innerzone Orchestra, łączącej techno i jazz, wybijającej się na tle ascetycznych utworów.

20 lat we współczesnej muzyce to kawał czasu. Momenty narodzin wielu gatunków, podgatunków – niektóre rozbłyskują jak supernovy i umierają tak szybko, jak się pojawiły, niektóre trzymają się dobrze, ewoluują i są niezmiennie inspirujące. Czarne płyty się zdzierają, pokolenia i idee się kończą, ale jednak coś zostaje. Detroit jest nieśmiertelne, a ta kompilacja do tego wydatnie się do tej wieczności przyczynia. Chyba niemożliwe są jej negatywne oceny.

Teraz Craig koncertuje po całym świecie i pokazuje na winylach, na których zaklęte jest jego życie jak przeżył 20 lat, mówiąc: „ze wszystkich wydawnictw jestem dumny, nic nie chciałbym zmienić”. Miło słuchać spełnionego człowieka, bez toksycznej frustracji, który obdarowuje 25 perełkami ze swojej wytwórni.

Reasumując:

Warszawa – Detroit, linie lotnicze LOT, koniec kwietnia, tam i z powrotem – 4298,32 zł

Skądkolwiek – Detroit, za garść dolarów via kompilacja Planet E.

Planet E, 2011







Jest nas ponad 15 000 na Facebooku:


Subscribe
Powiadom o
guest
0 komentarzy
Inline Feedbacks
View all comments

Polecamy