„Honey” to długogrający debiut producenta Michała Kędziory. Z zapowiedzi wynika, że ten krążek to zapis czterech lat chałupniczego dłubania w niewielkim mieszkaniu. Plus/minus ponad tysiąc dni, zapewne pełnych zwątpień, przesileń i momentów poczucia geniuszu, wydane w niewielkim, reaktywowanym niedawno netlabelu. Niezbyt zachęcająca perspektywa – na polskiej scenie jest duszno, dobrze stoją tylko obelgi i skrajnie emocjonalne oceny. Przecież bycie elektronikiem w Polsce to najcięższy etat, wyłączając premiera, kanara i śmieciarza. Bo wszystko potrafi przeszkodzić w odbiorze muzyki – albo ma się rude włosy, albo za dużo dzieci (Jacaszek), albo wydaje się zbyt dużo krążków w zagranicznych wytwórniach, a wywiadach mówi za trudne słowa (Pleq)*. Po co więc pchać i wyciskać kolejną pozycje, z tej małej, ale bardzo zardzewiałej szufladki, gdzie występują głównie antybohaterowie?
Zaryzykujmy. Otwierające „Honey” dźwięki, to ciepłe krople wibrafonu w chaosie sampli – jazzujących strun i bębnów. Znamienne momenty, gdyż taki jest rys całej płyty – patchwork rozmaitych skrawków, pochodzących z mniejszych, większych, blaszanych, strunowych, drewnianych, poważnych, dziecięcych, tanich i drogich instrumentów, przytulonych klikającą elektroniką. Masa krytyczna, pochłaniająca naturalnością – jak gdyby rosły one na ulicach, gnieździły się w autobusach i sklepach. Wystarczy wyciągnąć dłoń i wpada gotowy składnik, który wystarczy tylko dodać i z czymś zamieszać. Z tym, że czasem to mieszanie nie wychodzi. Jednak im głębiej, tym bardziej Jelinkowo – jazzujące tony wspierają się na niezobowiązującej elektronice, kapią ciepłą czułością na komputerową maszynerię.
http://soundcloud.com/noiko/noiko-honey-albym-preview
Gdy na zewnątrz panuje czyste zło w postaci dwucyfrowego mrozu, mimochodem ambient kojarzy się z Geirem Jenssenem. To właśnie on (aka Biosphere) zaanektował sobie całe koło polarne dzięki swoim genialnym inspiracjom i field recordingom stamtąd. Świadomie-nieświadomie Noiko wpada w pętle dźwięków Jennsena chociażby dzięki hipnotycznym klikom w ”Homeless (For The Homeless Band)”. Potem przestawia zwrotnicę, w kierunku Bosques de mi Mente – brzmią cymbałki, gaworzące dziecko, jest swojsko i sielsko – ot, siedzimy sobie na dywanie w jego mieszkaniu („I Love Our Microcosmos”). Przy końcu „Honey” zwalnia, właśnie w tę niezobowiązującą formę. Mimo tego, to całość, płyta strumień, ciągła i pełna, czasem nieporadnia sklejonego w kakofonię, a czasem w uwznioślającą harmonię. Tworzy się to na uszach słuchaczy, przypominając plecenie warkocza. Jedna strona to jazzowa improwizacja, a druga elektroniczny plusz. Nie ma tu noise’u czy trzaskania fortepianu, jak na okładce zeszłorocznej, ambientowej ekstraklasy: „Ravedeath, 1972” Tima Heckera. Tu jest mozolne wciąganie na szczyt całego instrumentarium, czy raczej wspinaczka człowieka-orkiestry, obwieszonego od stóp do głów instrumentami. Jednak odkładając na półkę „Honey”, nie wiadomo co było ważniejsze: kable w laptopach, czy dusze instrumentów? Rozwiązywanie tej zagadki, przywołującej stylem uznane nazwiska, to na razie jedna z najciekawszych polskich propozycji młodego, 2012 roku…
ETALABEL, 2012
http://www.etalabel.com/index.php/noiko-honey/
*wszystkie te opinie pochodzą z komentarzy w serwisie nowamuzyka.pl
[…] Noiko – „Honey” [ETA-CD 018] – Recenzja […]
[…] IN POLISH LANGUAGE: NowaMuzyka.pl Santa Sangre Magazine FURS Music Zine żywot kloszarda – blog microust Axun Arts Rękopis […]
Właśnie już przesłuchałem kolejny raz! Znakomicie dopracowany i spójny materiał:) Myślę że jest to jedna z najlepszych płyt jakie słuchałem:)
piękna płyta! pierwsza w tym roku, o której na pewno nie zapomnę w podsumowaniach 2012
„I oby jak najwięcej aż do dnia wygaszenia” cytując klasyka. Zajebiście, że i u nas powstają albumy takie jak ten.
[…] NowaMuzyka.pl Rękopis Znaleziony w Arkham T-MOBILE Music Obskury – ambient i neoklasyka Uchem Po Fali […]